|
....Jeździli również wozami konnymi po świnki, bezpośrednio do rzeki, bo nie da rady było to uciagnąć
gołymi rękami (pomiędzy pierwszy a drugim zakrętem) - rozmowa z miejscowym, jakieś 15 lat temu.
Dymiły rzecz jasna i "wszędobylskie" wędzarnie, ale to gdzieś po roku 1985 (apogeum), w większości
pracujące w lecie, w sezonie urlopowym, zaopatrywane w drewno i rzecz jasna w rybę - głównie lipienie
(niewymiarowe również się trafiały). Mam w oczach tą wędzarenkę ustawioną w krzakach przez kolegów-
przybyszów ze środka polski po prawej stronie Sanu, jakieś 300m powyżej Hoczewki. To
charakterystyczne wówczas "Smoke on the water" (ale nie kapeli "Deep Purple"), czasami jeszcze śni mi
się po nocach....
|