|
członkowie PZW nigdy nie przekształcili tej organizacji w stowarzyszenie, przyzwyczajeni do statusu
"organizacji spolecznej" i "organizacji amatorskiego połowu ryb" z tamtych lat.
Też tak uważam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że osoby wybrane do Zarządu uważają, że
wszystko wiedzą najlepiej. O ile sięgnę pamięcią wstecz, to nigdy nie stworzono systemu doradztwa,
opartego o specjalistów z różnych dziedzin – prawa, zarządzania, inżynierii wodnej, ichtiologii, itp.
Zarządzanie ogromnym majątkiem, zarówno państwowym (wody i rybostan), jak i społecznym (różne
ośrodki i składniki majątku) wymaga nie wiedzy o tym, jak założyć robaka na haczyk, lecz wiedzy
specjalistycznej. W zasadzie kierowanie PZW jest porównywalne do zarządzania dużym
przedsiębiorstwem.
Najświeższy przykład dyletanctwa w PZW dostarczyła mi obecność (w charakterze obserwatora) na
zarybianiu rzeki Jeziorki 26 kwietnia br., dokonanym przez Okręg Mazowiecki. Duży worek z
palczakami (ok. 1000 szt.) zabrano z samochodu i wrzucono do rzeki 5 m poniżej mostu, w głębokim
miejscu. Popełniono przy tym 2 kardynalne błędy, świadczące o braku elementarnej wiedzy nt. ryb
łososiowatych i ich zarybiania przez osoby koordynujące sprawy zarybień (o ile w ogóle były takie
osoby, bo nie udało mi się takowych stwierdzić): ryby należy wpuszczać na płycizny (woda 5-20 cm
głębokości), a materiał należy wypuszczać małymi partiami w wielu miejscach.
Sposób przeprowadzenia zarybienia, powodujący niską przeżywalność narybku, jest zgodny z
oficjalnymi poglądami ichtiologów w OM, tj. że pstrąg jest rybą-szkodnikiem i nie może go być dużo w
rzece (takie deklaracje padły z ich ust w 2011 r.). Do znudzenia będę powtarzał, że działania niektórych
pracowników biur (a także członków Zarządów), mają nie tylko znamiona głupoty i niewiedzy, ale wręcz
sabotażu (bo sprzyjają marnotrawstwu środków członków PZW). A potem nie ma się co dziwić, że ryb
jest mało w rzece i wędkarze nie chcą jeździć nad puste wody i narzekają.
To jest tylko przykład pokazujący skalę problemów – od najmniejszych do największych. Wszystkie
one, wynikające z niekompetencji, prowadzą do marnotrawstwa środków. Każdy taki przypadek jest
gwoździem do trumny PZW. Szkoda tylko, że część środków członków jest marnotrawiona.
|