|
. Kiełbi było tyle, że robiło się z nich kotlety. Przede wszystkim była ogromna różnorodność. Ślize,
kozy, piskorze, minogi, jelce, płocie, czy słonecznice, a i miętus czy szczupak się trafił. Pstrągi były jak
prosiaki i choć to w większości rzeka piaszczysta z powodzeniem gdzieś się rozmnażały.
To jest to o czym często piszę. Większość krzyczy "my chcemy łowić dzikie pstrągi i lipinie!" A co z
kiełbiami? Ślizami? Brzankami? Minogami? Wiem, nowocześni wędkarze ich nie potrzbują, bo źle
wychodzą na zdjęciach do lansu na fejsie, a niekórym to nawet przeszkadzają (vide szczupak). Zygmunt
napisze, że to karpiowate śmierdziuchy a to wierutna nieprawda. Każda dzika ryba to skarb 100 razy
cenniejszy niż nawet największe zarybieniowe sterydy pp.
|