|
No ale wiedzieli. Tak się Składa, że rzeki takie jak Skjern gdzie
inwestowano przez długie lata olbrzymie środki finansowe w
renaturyzację odcinków tych rzek, wykup gruntów itd. itp. i
stworzono odpowiednie warunki do restytucji ryb tego gatunku, nie
są pomorskie, w tym sensie, że przepływają przez Półwysep
Jutlandzki i mają swoje ujście do Morza Północnego
a nie Morza Bałtyckiego. A po drugie mają też wykształconych
ichtiologów, którzy zdają sobie sprawę, że cudów nie ma, sukces
naturalnego tarła ryb tego gatunku zależy min. od jakości substratu
żwirowego i w związku z tym aby w ogóle rozmawiać o
samoutrzymującej się populacji potrzeba gigantycznych pieniędzy
na sztuczne tarliska i ich konserwację także.
Czyli jednym słowem sam potwierdziłeś, że jak się chce to można :)
Nikt tutaj nie mówił, że będzie to za darmo.
Swoją drogą z rzekami pomorskimi nie było chyba jednak kiedyś tak
źle jak twierdzisz jeśli chodzi o rybostan. Na przestrzeni lat miałem
przyjemność rozmawiać z wieloma starszymi osobami znad rzek
pomorskich (rolnicy z nadrzecznych wiosek, rybacy, kłusownicy i
wędkarze). Wiele tych osób sprowadziło się tutaj zaraz po wojnie
(lata 40-te), a ja nie widzę powodów by im nie wierzyć. We
wszystkich przypadkach zeznania jeśli chodzi o rybostan troci były
podobne tzn. ryby było kiedyś full. Przykładowo historia gdy na
pewnym strumyku na którym obecnie stoi hodowla pstrąga (dopływ
rzeki trociowej), kobiety ze wsi poszły zrobić pranie, a okazało się, że
łowiły w ręce trocie, które były dłuższe niż szerokość strumienia i nie
miały gdzie uciekać (prawdopodobnie unikalna populacja tego
konkretnego siurnika).
No to która z rzek duńskich mających swoje ujście do Bałtyku posiada samoutrzymującą się
populację łososi, przeprowadzono na niej renaturyzację i nie jest zarybiana smoltem?
Tak jak napisałem - z legendami bywa, że później przyjmuje się je za pewnik i pozostaje
wrażenie, że poza rybami występującymi naturalnie w dolnym i środkowym biegu rzeki
nizinnej, ilości troci były przeogromne. Dlatego liczby są miarodajne w tym względzie. W
dolnym i środkowym dorzeczu Łeby, która mimo poniemieckich regulacji całkowicie
skanalizowana została w latach późniejszych, nie było na niej hodowli ryb, warunki
środowiskowe były nieporównywalnie lepsze niż w latach późniejszych, w jej dolnych
dopływach do miejsc przegrodzonych najczęściej zaporami młyńskimi tarły się trocie
wędrowne, gdzie oszacowana powierzchnia odrostowa dla młodzieży troci wynosiła aż 65
ha, a w latach powojennych materiałem zarybieniowym pozyskanym od tarlaków zasilano są
siednią Słupię ilość poławianych ryb na jeziorze Łebsko wynosiła w l.1952-1956 od 890 kg
do 1860 kg (zarybienia rozpoczęto w r.1950). Biorąc pod uwagę, że trocie pomorskie
musiały mieć mniejszą średnią masę od tych wiślanych i przyjmując średnią na 2,5 kg
wyjdzie od 356 szt. do 744 szt. rocznie. Pozdrawiam
|