|
"Niestety, naszym mistrzom muchy coś się takiego porobiło w głowach, że im mniej jest tych ryb tym
skuteczniej ....".
-------
Sam podałeś przyczynę takiego zachowania-"brak ryb".
Może wypadałoby zrobić coś żeby tych ryb było więcej i problemu (-ów) "sztucznego" (-ych) czy innych by nie
było. Jeżeli pozwala się zabijać ryby to możemy sobie ... "gadać". Szkoda czasu.
W wolnym kraju, w bezstresowych przeróżnych wyprawach wędkarskich, zwlaszcza na dzikich łowiskach sam
decyduję jak lowie, jak chodzę, co robię żeby przechytrzyć rybę. Oczywiście zgodnie z zasadami czy
przepisami. Nikomu do tego czy skradam się do ryby na brzuchu żeby wsadzić grubemu pstrągowi przynetę
"pod nos" aby go skusić. Czy wchodzę na drzewo, czy włażę po szyję wody, czy używam super ciężkiego lead
cora czy główki na Muddler Minnow aby mucha zeszła w pobliże dna. W moim przypadku jeżeli chcę
przechytrzyć i złowić rybę robię (robiłem bo teraz trochę to zlewam) to jak najskuteczniej. Chyba to normalne
skoro idę na ryby a nie na spacer. Jeseli nie to wyprawa na ryby ma być czym? Czymś jak pójście do sklepu
na zakupy bez pieniędzy? W głowie jeszcze mi się nie poprzestawiało jak niektórym w ówczesnym świecie.
Nie mam oczywiście ciśnienia "na rybę", mogę namierzonego "odpuścić". Nie muszę złowić, na pewno nie
muszę zabijać. Mogę przyjść po niego później ale... Ale ja mieszkam i pisze o wodzie pod nosem. Gdy idziesz
na łowisko specjalne, gdy płacisz specjalne pieniądze za specjalne emocje to i te specjalne emocje chcesz
przeżyć. Nie sądzisz? Też nie miałbyś ciśnienia na "zaliczenie" gdyby dla przykładu "ktoś" dałby ci jedynie 3
szanse w miesiącu abyś mógł spróbować? To nie te czasy gdy szedłem na ryby gdy chciałem zjeść w tym dniu
czy na kolejny dzień świeżą rybkę. Nie te czasy gdy szedłem i cieszyły mnie jedynie 40-taki. Teraz cieszy
każda spotkana (ujawniona) w wodzie ryba. Nie musi wisieć na kiju, ważne że wiesz że jest. Takie niestety
czasy. Sorry.
Pzdr.
|