f l y f i s h i n g . p l 2024.03.29
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Zmarł Witek Wasylczyszyn (Garbuśny). . Autor: mart123. Czas 2024-03-29 09:34:22.


poprzednia wiadomosc Ustawa rybacka - archaizm PRL : : nadesłane przez metan (postów: 1030) dnia 2021-10-17 20:27:51 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Zainteresowanych zachęcam do lektury.
Coraz więcej wskazuje na to, że pojawią się zmiany w niedalekiej przyszłości
Pozdrawiam
Nadesłany link: https://docs.google.com/document/d/14bR4zUsg6eQZkn3vT5aU_nKOY5wx6VD0jN9gIqqHaA4/edit?usp=sharing

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [1] 17.10 20:55
 
Patrząc na działania obecnie rządzących aż się boję nowej ustawy.
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [0] 17.10 21:11
 
Patrząc na działania obecnie rządzących aż się boję nowej ustawy.

Dokładnie, fachowcy od karpii będą ustalać zasady dla wód p&L.
Artykuł jest sensowny
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [1] 18.10 07:53
 
"Narodowy Fundusz Wędkarsko-Rybacki"

- taka mała dygresja, dlaczego w Polsce od paru lat wszystko musi być narodowe??
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [0] 18.10 17:10
 
By nowotwór mógł toczyć tkankę narodu.
Patrz fundusz sprawiedliwoci, fozz i pokrewne...
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [0] 18.10 08:20
 
Od dłuższego czasu Kapusta i Czarkowski podnoszą te sprawy (m.in. na łamach Komunikatów Rybackich). Generalnie podzielam ich stanowisko, bo to jest słuszne i bazujące też na doświadczeniach zagranicznych. Jedynym istotnym punktem, w którym się różnimy, to sprawa karty wędkarskiej.
Karta wędkarska (rybacka) została wprowadzona w systemie pruskim, bodajże ustawą rybacką z 1874 r. Potem została przejęta do naszego systemu przez KTR, a następnie usankcjonowana przez ustawę z 1932 r. W mojej ocenie, o ile było to działanie postępowe w tamtym okresie, to współcześnie karta wędkarska jest pozbawiona sensu. Jak słusznie podkreślają autorzy opinii, egzamin na kartę był i jest farsą. Ponadto, samo posiadanie karty wcale nie świadczy o wysokich kwalifikacjach wędkarsko-rybackich jej posiadacza, ani nie gwarantuje przestrzegania przepisów. W praktyce jest to dokument, który nic nie wnosi, poza uciążliwością dla zainteresowanych wędkarzy. W wielu przypadkach (wczasowiczów w czasie urlopu), jest nawet barierą dla rozwoju wędkarstwa. Śmiem twierdzić, że straty w rybostanie, spowodowane przez wędkarzy nie respektujących przepisów, są niewspółmiernie małe wobec zanieczyszczeń, "poprawy środowiska", a także odłowów gospodarczych.
Konieczna jest zmiana ustawy rybackiej, ukierunkowana głównie na dalsze wzmocnienie działań na rzecz ochrony środowiska (w tym przywrócenia możliwości naturalnego tarła).
Im szybciej odejdziemy też od kwestii obowiązkowych zarybień, stanowiących główne kryterium wyboru użytkownika rybackiego, tym lepiej. Już nie wspominam o kwestii demonopolizacji systemu wędkarstwa, bo żaden monopol nikomu nigdy nie wyszedł na dobre.
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [3] 19.10 11:41
 
Archaizm to chyba autorzy tego art. chcą wprowadzić. W 1953 roku nastąpiło ostateczne wypowiedzenie umów dzierżawnych prywatnym dzierżawcom. Czyżby wracamy do starych dobrych czasów?

"Przede wszystkim nasuwa się pytanie, dlaczego państwo przyznaje prawo czerpania zysków z dobra wspólnego – ekosystemów wodnych i ichtiofauny, wybranym prywatnym osobom, spółkom czy stowarzyszeniom? Dla uczciwości należy dodać, że oprócz swych praw, państwo spycha też swoje obowiązki wobec tych delikatnych elementów przyrody."

"czerpania zysków z dobra wspólnego" - niezłe :-)
i dalej:

"W tym wątku bez odpowiedzi pozostaje jeszcze jedno, być może kluczowe pytanie. Co by było, gdyby opłatę od wędkarza pobierało bezpośrednio państwo, zakładając np. Narodowy Fundusz Wędkarsko-Rybacki (z którego można by finansować wszelkie działania związane z ochroną wód i ryb), na który wędkarz wpłacałby pieniądze z pominięciem zbędnego pośrednika w postaci spółki rybackiej czy wędkarskiego stowarzyszenia?


czyli powrót do przeszłości - do korzeni planu 6 letniego. W swych zamysłach z 1950 PZW było takim Funduszem Wędkarsko Rybackim - łowienie było za darmo ale płaciło się składkę na fundusz zarybieniowy ( ochrona i zarybienie wód) były to pieniądze płacone na rzecz Państwa nie Związku . PZW tylko wydatkowało pieniądze z funduszu, no i oczywiście brało składki członkowskie. Teraz ma być chyba bez składki członkowskiej - albo inaczej kasę wezmą ale nie będzie to składka członkowska tylko wzrośnie funduszowa. Członkowie Zarządów Okręgów PZW znajdą zatrudnienie w administracji państwowej - no bo ktoś to musi prowadzić, Gratulacje. Ewentualnie w Funduszu władza zatrudni swoich - nowych mesjaszów. Wygląda więc, że zmiana będzie zasadnicza, Fundusz (de facto jakieś PZW) będzie zarządzał wszystkimi wodami płynącymi w Polsce.Teraz PZW użytkuje ok. 70%. - Taki plan już był gotowy - co więcej realizowany, zastanawiam się czy ten obecny jest wprost ściągnięty z przeszłości, czy autorzy sami na niego wpadli? Jedyne co zastanawia to co się faktycznie zmieni jak już fundusz powstanie.


A tu plany z 1953 roku:


W tym przełomowym dla historii rybactwa polskiego momencie gospodarka na rzekach została powierzona nowopowstałej, masowej organizacji społecznej Polskiemu Związkowi Wędkarskiem Teraz będzie Narodowy Fundusz Wędkarsko-Rybacki, który do dnia dzisiejszego gospodarował na większości wód rzecznych, wykonując plany zarówno zarybienia jak i eksploatacji rzek.

Zarybianie i ochrona rzek prowadzone są przez poszczególnych użytkowników wód rzecznych. Dotychczas akcje te były ujęte planami tych użytkowników i w niedostatecznym stopniu koordynowane przez władze nadzorujące gospodarkę rybacką. Ażeby ujednolicić akcję, skoordynować ją, ująć w jeden plan i ułatwić dokonywanie kontroli Minister Rolnictwa zarządza, że „terenowe plany zarybienia rzek i ochrony wód powinny być opracowywane w oparciu o ogólnopaństwowy plan zarybienia wód otwartych".Opracowane plany akcji zarybieniowych na rok następny przesyłane będą corocznie w terminie do 1 września do Ministerstwa Rolnictwa, w celu zatwierdzenia ich, a następnie odsyłane będą z powrotem do PWRN
(Prezydiów Wojewódzkich Rad Narodowych) i zlecane do wykonania rybackim spółdzielniom pracy i PZW, które są odpowiedzialne za ich prawidłowe wykonanie. Nadzór nad realizacją planów zarybienia rzek i ochrony wód wykonywany będzie przez PWRN.

Na zakończenie należy jeszcze wspomnieć o zabezpieczeniu finansowym akcji zarybieniowych i ochrony wód. Większą część wydatków ponosić będzie nadal państwo. Lecz również poważny wkład finansowy wnosić będą dwaj użytkownicy rzek — spółdzielczość rybacka i wędkarstwo
(Teraz będzie Narodowy Fundusz Wędkarsko-Rybacki), a mianowicie :
1) rybackie spółdzielnie pracy — 10% planowanych wpływów z odłowu ryb na rzecz akcji zarybieniowych i 5% na rzecz ochrony wód;
2) Polski Związek Wędkarski — 20 zł od każdej wydanej karty wędkarskiej na rzecz akcji zarybieniowych i 10 zl na rzecz ochrony wód.


Zarządzenie Ministra Rolnictwa z dnia 30.III. 1953 r. wprowadza rybactwo polskie na nowy, dalszy etap rozwoju i stwarza podwaliny dalszych sukcesów w walce o realizację Planu 6-let- niego na odcinku rybactwa rzecznego, zapewniając rybakom zawodowym w ramach spółdzielczości podniesienie ich dobrobytu, poziomu kulturalnego i świadomości społecznej, a rzeszom wędkarskim udostępnienie wypoczynku i godziwej rozrywki.


posdr. Maciej Wilk
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [2] 21.10 07:27
 
Wracając do meritum to analiza wskazuje na konieczność przekierunkowania regulacji prawnych z eksploatacji
wód, jako podstawowego czynnika wpływającego na dewastację zasobności i różnorodności na ochronę i
racjonalne kształtowanie zasobów. Wskazuje też na błędną politykę zarybieniową i gospodarowanie wodami
otwartymi jak monokulturowym stawem hodowlanym bez brania pod uwagę zależności troficznych, struktury
różnorodności gatunków i liczebności populacji. Tak w skrócie.
Co do finansowania i udzielania prawa do zarządzania tymi kwestiami nie precyzuje zbytnio rozwiązań
wskazuje jedynie, że raczej korzystniej byłoby małymi krokami realizować nowe podejście niż odcinając
jednym cięciem to co do tej pory.
Zdecydowanie podstawowym stwierdzeniem jest konieczność dopasowania nowych regulacji do zmian jakie
nastąpiły przez ostatnie kilkadziesiąt lat, chociażby profity z turystyki wędkarskiej znacznie przewyższające
korzyści z eksploatacji wód otwartych.

Pan, panie Maćku jako użytkownik rybacki Wisły wie dobrze o czym mowa. Jak to możliwe, że mimo
corocznych zarybień i całkowitego zakazu zabierania pstrąga jego populacja ciągle wymaga uzupełniania.
Mógłby Pan podzielić się wnioskami po kilkunastu latach gospodarowania na Wiśle.

Pozdrawiam
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [1] 21.10 12:27
 
Dla mnie ten tekst dotyczy głównie tego jak i przez kogo ma być prowadzona gospodarka rybacka na wodach
płynących i kto ma o tym decydować. To, że struktura jest delikatnie mówiąc "archaiczna" to wszyscy wiedzą.
Autorzy sugerują, że niedopuszczalne jest aby państwo oddawało w użytkowanie dobra wspólnego dla
czerpania zysków" i dalej piszą o Funduszu. To tak jak by grunty rolne będące własnością państwa nie
oddawać rolnikom, a tworzyć na nich PGRy. Co więcej ma to być jeden wielki PGR czyli choć można odnieść
wrażenie że krytykują PZW i obecną strukturę to nie chcą jej zmiany polegającej na rozbiciu faktycznego
monopolu i faktycznych prywatnych latyfundiów na majątku publicznym po kilkanaście tyś ha, ale chcą
stworzyć własne PZW tylko, że obejmujący wszystkie wody płynące. Z dwojga przynajmniej część tych z
obecnym PZW i prywatnych spółkach jest tam gdzie jest i robi co robi bo chce to robić, w nowym Funduszu kto
ma ustalać kryteria - minister, prezes czy urzędnik? To, że w polskiej gospodarce rybackiej jest coś nie tak to
wszyscy wiedzą, ale co do zarysowanego kierunku się nie zgadzam.


Co do Wisły i pstrągów. Stawiając pytanie sugeruje Pan odpowiedź, co więcej nie znając faktów. Ja też nie do
końca jestem w stanie rozszyfrować intencje. Postaram się więc zgadnąć. Od kilku lat, zarybienia prowadzę w
kierunku odtworzenia populacji ryb które wyginały w Wiśle (brzana, lipień) ze wsparciem świnki. Pstrąga w tych
zarybieniach jest stosunkowo niewiele, a wynikają one z założeń operatu i poglądu, że nerwowe ruchy w
gospodarce rybackiej są niepożądane. Czy one niezbędne? bo tak też można zrozumieć Pana pytanie. W
2014 jak przygotowywałem operat to założyłem że pewne niewielkie ilości (20 tyś narybku) są niezbędne, taki
był wymóg rozporządzenia aby podawać wartości minimalne w operacie (teraz też taki jest). Pewnie wolałbym
aby to wynikało mojej oceny bieżących potrzeb w całości. Czy są skuteczne? bo i tak zgaduję że Pan może
pytać? Powiem tak, jakąś skuteczność mają, ale nie jest to nawet ułamek tego co wędkarze od nich oczekują,
a nastawienie dużej części wędkarzy że o rybności rzeki decydują zarybienia jest dużą przesadą. Zarybienia to
po prostu jedna z możliwości, a nie klucz do gospodarowania. Jeśli miałbym już wybierać, zarybienia czy inne
możliwości na które mam bezpośredni wpływ (ochrona, odstrzały, możliwość kształtowania zezwoleń itp.) to
wybrał bym te inne. Moim zdaniem zarybienia w większym stopniu przekładają się na zmianę struktury
gatunkowej, a nie biomasy ryb w wodzie.

pozdr Maciej
 
  Odp: Ustawa rybacka - archaizm PRL [0] 21.10 15:07
 
Optymalne sposoby gospodarowania zapewne są odmienne zależnie od warunków lokalnych i już sam ten fakt powinien prowadzić do wniosku, że centralizm nie wypali. Niestety aby te optymalne sposoby się wyłoniły potrzebny jest wolny rynek... tymczasem niedopuszczalne jest, żeby ktoś czerpał zyski. Może w ogóle zakazać ludziom zarabiać i będzie po sprawie.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus