|
Subwątek coraz ciekawszy. Wygląda na to ze wędkarze praktycy
biorą w nim górę nad naukowcami.
O co nie trudno gdyż w tym konkretnym przypadku "naukowe"
podejście ma swój cel, mianowicie udowodnienie że ryby złowione
na zawodach spinningowych zorganizowanych na muchowym
łowisku ochronnym ucierpiały nie bardziej niż gdyby je złowić na
muchę. Tu nie chodzi o te kilka ryb, choć wiem, że np. złowiona
głowacica była długo holowana a potem zafundowano ewidentnie
duszącej się rybie sesję najpierw pomiarową a potem zdjęciową w
upale. Myślę, nie tylko z resztą ja, że ta ryba nie przeżyła. Chodzi o
coś więcej. OS San wielu z nas kojarzył się z nie tanim, ale za to
super chronionym superłowiskiem gdzie nadrzędnym celem była
ochrona ryb i ograniczenie presji, czemu miało służyć kilka zapisów
w regulaminie. A tu w szczycie sezonu wpuszcza się na OS
spinningistów. Pytanie po co? Po to, żeby młodzi zawodnicy połowili
sobie dużych ryb łososiowatych na MP? Tak jakby mało było presji
pochodzącej od całej serii zawodów muchowych. Co to, jakaś nowy
pomysł na promocję łowisk Okręgu Krosno? Przecież nizinny
odcinek Sanu wydaje się o niebo lepszy do rozgrywania zawodów
spinningowych, jest większy, głębszy i ma z dziesięć gatunków ryb,
które można skutecznie złowić na spinning.
|