|
Czyli rocznik 1960 +/-. Toś sobie chłopie w życiu połowił normalnych
czyli dzikich ryb, w normalnych czyli dzikich rzekach, w normalnych
czyli kosmicznych na obecne czasy ilościach. Były dni kiedy łowiąc
lipienie w Skawie właśnie w Makowie dzienne rozkłady zamykalismy
liczbami zbliżonymi do 50 i więcej, przy czym zazwyczaj jeden, góra
trzy miały powyżej 30 cm.
Szkoda mart gadać, bardziej plus. Nie było tak słodko jak się niektórym wydaje. Trzeba brać poprawkę
na sprzęt i umiejętności wtedy. Wtedy nawet czarne gumowe wodery były rarytasem. Po Skawie latem
biegało się w trampkach. A lipienie Skawy zawsze jakością odbiegały od tych z Dunajca, Sanu i
pomorskich. Trudno powiedzieć, ale pewnie i konkurencja miała wpływ. Było tyle świnki, klenia, brzany.
Trudno sobie dziś wyobrazić, ale jak złowiłem potoka 39 cm i miejscowi się dowiedzieli, to mnie palcem
sobie pokazywali. Podobno trafiała się głowatka, jeszcze rzadziej trotki, klenie były potężne, raz
wyjąłem szczupłego z 50 cm na małą obrotówkę. Pewnie znasz to miejsce powyżej mostu na
Grzechynię, lipieniowe bystrzynki kończyły się głębszym kawałkiem, gdzie ludzie kąpali się latem. Skąd
tam szczupak? Poniżej Wadowic łowiliśmy je dosyć często, ale szczupak w Makowie?
|