| |
Wyobrażasz sobie ponad metrową głowacicę którą łowi w ostatni dzień (piękny, upalny, czerwcowy)
pobytu o świcie przyjezdny np. z Gdańska?
Ja w maju nie zabiję pstrąga bo musiałbym zakończyć łowienie żeby nie spacerować z trupem. Inni
spacerują i przywożą białe, ugotowane mięso po kilku godzinach łowienia.
Nie wspominam tutaj przyjezdnych bo ich w takiej sytuacji w ogóle sobie nie wyobrażam choć wiem że
są lodówki samochodowe, termosy, itp.
Ale ja jestem pewnie inny i "dziwny".
Ostatnio jakiś twórca albumu o głowacicach chciał ze mną fotkę i stwierdził że jeżeli ją złowię to muszę
zabić żeby on przyjechał i ją (fotkę) miał. Powiedziałem że nie ma takiej możliwości. Z innymi niech
sobie gada, mnie takie rzeczy nie interesują.
Nie zabiłem głowacicy od 1992r i raczej tego więcej nie zrobię.
Z każdym pójdę na ryby, jako przewodnik czy na luzie ale warunkiem jest "ryba wraca do wody". Nie
ważne, karp, sandacz, szczupak czy głowacica. Albo łowimy dla przyjemności i wrażeń (fotki, filmik,
pogaduszki) albo dla mięsa (to beze mnie!).
Pzdr.
|