| |
"No nie mogłem nie zacytować tego fragmentu. Poranione palce, lodowata woda, tyle poświęcenia. Hak
tylko w okolicy tętnicy, a jednak stało się. Wzruszająca historia. Półtorej godziny reanimować trupa. Takie
rzeczy Arek chyba tylko Chrystus".
Wzruszajaca historia? Wkurwiajaca historia. Po takim czymś odechciewa się łowić.
Co masz zrobić z rybą która nie chcesz zabrać, nie możesz jej wypuścić, nie możesz jej uratować.
Uczucie podobne do potrącenia "głupiego" pieszego gdzie próbujesz go ratować i ... nic.
Półtorej godziny próbowałem uratować rybę która dawała oznaki życia. Zwijała się po wyjęciu na brzeg,
ściskała zębami i szarpała głową (może reakcja drapieżnika). Jednak dla mnie ryba która nie oddycha i nie
ruszy gałka oczną jest trupem. Na końcu zostaje decyzja co zrobić gdy wiesz że nic już się nie da.
Dlaczego tak długo? Bo nie miałem, mam i będę miał zamiaru takich ryb zabierać. Wole przestać łowić i
"głaskać" małe pstrażki na potokach.
Tak to widzę. Z zawodów już dawno zrezygnowałem bo mnie wkurw****ły, z pracy dla PZW (dla hołoty w 80%
która je reprezentuje), łowienia "na limit".
Starzeje się lub za długo w tym siedzę.
Pzdr.
|