|
Koledzy... muszkarstwo to pasja, która pozwala rozwijać się w wielu kierunkach. Zaczynałem
od mokrej muchy, potem dolna nimfa, potem sucha mucha, potem fascynacja streamerem, teraz
długa nimfa sprawia mi ogromną przyjemność. I tak w sumie to każda metoda mnie rajcuje w
odpowiednich warunkach. A właściwie to, że mogę sobie dobrać metodę i muchy w zależności
od sytuacji. Jak dla mnie chodzi przede wszystkim o stosowaną przynętę, czyli sztuczną muchę
- dla mnie to jest esencja muszkarstwa. Np. uważam, że powinno dopuścić się indykator. Do
łowienia długą, cięższą nimfą ma sens, bo do lekkiej i tak bardziej będzie przeszkadzać. Moim
zdaniem cała filozofia tworzenia przepisów dla tej gałęzi wędkarstwa powinna ograniczać się
do ilości much stosowanych jednocześnie oraz do braku innego obciążenia zestawu niż to które
zastosowaliśmy w konstrukcji muchy (poza linką muchową). Potem i tak w praktyce wychodzi,
że bardziej opłaca się stosować muchy mniejsze niż wielkie kluchy w większości sytuacji na
naszych wodach, albo lekkiej muchówki niż ciężkiej, przerobionej odległościówki, bo po godzinie
odejdzie klientowi ochota na łowienie... Po prostu praktyka wszystko weryfikuje sama i nie
trzeba się specjalnie koncentrować na tworzeniu ograniczeń. Wystarczą te podstawowe, a
reszta przychodzi sama. Takie moje zdanie w temacie.
Pozdr, Paweł.
|