|
"Potrzebne jest w Polsce po prostu opracowanie zrobione jak dla dzieci... traktujące o rzekach, rybach i owadach. Tyle, że w kraju fetyszu specjalistów i tytułów naukowych, wydanie prostej, publikacji w stylu anglosaskim dla laików może być mentalnie zbyt trudne do wykonania."
A co byś chciał w takiej publikacji? Masz książkę Stańczykowskiej. Stara, ale dla początkującego niezastąpiona. Jest też kilka nowszych publikacji do rozpoznawania organizmów (niedawno w Instytucie Zoologii PAN w Warszawie na półce w jednym miejscu je widziałem).
Problem też w tym, że wydawnictwa nie są zainteresowane takimi publikacjami, bo na tym żadny zarobek (a w ogóle sektor wędkarski to w ogóle jest pomijany, bo wydawcy zakładają, że wędkarze nic nie czytają; utwierdza ich w tym zawartość naszej kolorowej prasy wędkarskiej). A i autor z tego prawie nic nie ma. Wydawnictwa najchętniej zabierają się wydawanie Harry Potterów, romansidła, itp. Coś wiem na ten temat.
Z drugiej strony, jeśli ktoś chce, to zawsze może zdobyć określona wiedzę. Dzisiaj jest znacznie łatwiej, niż kiedy zaczynałem w 1983 r. Gdy proponuję spotkanie entomologiczne nad wodą, to jestem zachwycony, gdy pojawi się więcej niż 2 osoby (a ile razy brak było chętnych). Takie są realia. Ludzi nie interesuje żmudne zdobywanie wiedzy przez wiele lat. Chcieliby wsadzić książkę pod poduszkę i rano wstać z wiedzą w niej zawartą. Z zasady interesuje ich tylko jaką muszkę założyć, by złowić rybę. Zgłębienie powodu skuteczności muszki z zasady ich przerasta. Ile możesz mi podać przykładów dyskusji publicznej (w prasie lub w internecie) nt. źródeł sukcesu wędkarskiego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę wpływ czynników biologicznych - zachowania się ryb, owadów, zmian w środowisku, itp. Poziom dyskusji w mediach na ogół odzwierciedla poziom intelektualny większości wędkarzy w PL.
|