|
Moim celem jest wskazanie ograniczeń zwiazanych z No Kill lub C&R. Kazda woda, lub jej odcinek wymaga indywidualnego traktowania i doboru optymalnego rozwiazania. W literaturze ichtiologicznej jest wystarczajaco duza liczba prac wskazujących, że dla dobra wedkarzy nie zawsze optymalne są obiegowe rozwiazania (kiedyś przytoczyłem przykład Svratki, gdzie obnizenie wymiaru wymiaru ochronnego miało ... pozytywny skutek dla ichtiofauny i wedkarzy). W USA jest bogata literatura dotyczaca tez kwestii biomasy.
Przytaczasz pogląd, ze ryba jest zbyt cenna, by ją złowic tylko raz. Jest i inny poglad, by nie ranić i dreczyc ryb niepotrzbnie wielokrotnie (jak Ci wiadomo, jest on oficjalny w niektórych krajach). Nie da się ukryć, że jest w tym wiele racji.
Generalnie srodowisko ichtiologów podchodzi do No Kill i C&R z pewna rezerwą. Jako przykład masz rekomendacje z konferencji w Spale (chyba w 2011 r.), wśród których jest m.in. zapis o optymalizacji gospodarki rybackiej.
Ja nie jestem fundamentalistą ws. No Kill. Moje poglady oparte sa oparte o wyniki badań ichtiologicznych, w przeważającej mierze zagranicznych, bo o gospodarce rybackiej u nas niewiele sie pisze (w Rocznikach Naukowych PZW praktycznie w ogóle nie ma analiz gospodarki rybacko-wędkarskiej i rekomendacji, co uwazam za kurjozalne). Wszelkie pozytywne działania u nas oparte są o niewielkie grupki pasjonatów, a wiekszośc z nich działa na wyczucie, czasem z dobrymi wynikami. Ja bym wolał, zeby wedkarze zajmowali sie sprawami zwiazanymi z łowieniem ryb, a zarzadzanie łowiskiem zostawili menadzerom majacym pojecie o tych sprawach. Pisałem o tym obok, ze nieszczęściem PZW jest to, że jest jednocześnie "klientem" i "sprzedawcą", w dodatku zupełnie róznych produktów. W większosci przypadków wychodzi z tego karykatura (są wyjatki).
|