| |
Janusz, dawno to było i już o tym kiedyś pisałem, nie pamiętam czy tutaj.
Ponad dwadziścia lat temu, na tzw. "gorącym uczynku" został u nas złapany zastępca komendanta wojewódzkiego SSR, a nie był to jego pierwszy raz. Koledzy (zwłaszcza komendant wojewódzki) bronili go też jak lwy. Rzecznik dyscyplinarny okręgu, niezły prawnik, dwoił się i troił, żeby sprawie łeb ukręcić.
W końcu oparło się o, chyba, rzecznika dyscyplinarnego przy ZG. Pojechało nas kilku do Wa-wy na własny koszt. Tam był wyrok po naszej myśli, ale śmiesznie mały. Jak facet po (chyba dwóch latach mógł wrócić do PZW to ja rzuciłem legitymacją SSR.
To nie umniejsza faktu, że w SSR są wyjątkowo porządni i zaangażowani ludzie, ale przynajmniej wtedy były jeszcze UBeckie kanalie, niewykluczone, że mające na rękach ludzką krew.
Ten nasz miał niedługo po wojnie zmieniane nazwisko z czeskiego na polskie.
Ja wiem co to znaczy.
|
