|
(...) W dodatku są to łowiska, które są w sposób "nieprawomyslny": dla naszych "filozofów gopspdarczych" prowadzone społecznie, przez stowarzyszenie wędkarzy. (...)
Szanowny Panie Jerzy,
A niechże sobie na równych warunkach prywatni dzierżawcy rywalizują ze stowarzyszeniami. Tyle tylko, że nie wiem jak w Słowenii, ale w Polsce pewne przewagi jednych form funkcjonowania nad innymi są zakorzenione w przebiegu nieuczciwej transformacji ustrojowej i pozycja "startupów stowarzyszeniowych" była nieco inna niż "startupów prywatnych".
Zgadzam się co do oceny, że nie należy dyskwalifikować i dyskryminować formy stowarzyszeniowej, jakoby ona nie miała formy typowej dla klasycznego kapitalisty - właściciela przedsiębiorstwa. Nie należy jednak też nikomu dawać specjalnych przywilejów a później dziwić się, że skutkiem parasola ochronnego i koneksji, niektórzy ludzie bardzo się rozleniwiają i nie muszą zabiegać o efekty aż tak bardzo, gdyby tego parasola ochronnego nie mieli.
Musiałbym zacząć sypać, czego nie uczynię, bo nienawidzę kapowania. Ale już nie raz widziałem w życiu roześmiane bezczelne usta, prymitywa który chwalił się swoimi znajomościami i luzem który z tego powodu odczuwa, bez względu na efekty....
Późniejsza jakość pracy takich ludzi co to mają "szerokie plecy", niezależnie czy są członkami stowarzyszenia czy mają "swoją" wodę, jest słaba. To już jednak szerszy kontekst kulturowy, a niestety w Polsce jest na słynne "plecy" jest przyzwolenie społeczne i mało kto się wstydzi za taki stan rzeczy. Ludzie chełpią się tym, że kogoś znają, że coś mogą ominąć lub olać i nic im się nie staje. To takie wieśniackie podkreślanie statusu społecznego w społeczeństwie drobnych cwaniaczków i kombinatorów. I tacy u nas się trafiają zarówno na wodach dzierżawionych przez firmy jak i stowarzyszenie PZW...
Co można zrobić? Dawać wyraz swojemu zniesmaczeniu, co by drobni kombinatorzy zaczęli się wstydzić, że doszli do czegoś nieuczciwie
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|