|
Jestem przekonany, że rację mam, ale się nie dogadamy, bo nasze okręgi to dwa różne światy
Dlatego tyle razy podkreślałem by na chwilę zapomnieć o waszych doświadczeniach i spojrzeć na sprawę w skali kraju a lepiej Pomorza.
Nie przekonujcie nas tu na pomorzu, ze C&R to sposób na rybne rzeki, bo równolegle należy spełnić wiele podstawowych warunków, o których wielokrotnie pisałem
Tym sposobem tylko utwierdzacie naszych lokalnych działaczy o słuszności ich postępowania a raczej zaniechania wszelkiego co się pomorskim rzekom należy.
Okręg Gdański to przede wszystkim rozległe pojezierze, gdzie rzeki stanowią niewielki procent wód dzierżawionych przez PZW.
I w tym szuwarowo – bagiennym towarzystwie działacze znaleźli doskonałą pożywkę do wypełniania zadań statutowych, chętnie i ochoczo poświęcając się sportowi.
Dodatkowo przy minimalnym wysiłku PZW, motorem napędzającym związkową kasę jest troć, co dodatkowo zwolniło je od dbałości o rzeki.
1. Składki na wody górskie i tak zapłacą , bo troć
2.Dewastować rzeki pod kajaki, proszę bardzo bo troć i tak przyciąga wędkarzy
3. Chronić wody – po co i tak nie ma lipienia, bo wód się nie chroni a rzeki dewastuje i kółko się zamyka a trociarze i tak zapłacą.
Teraz wystarczy przekonać jeszcze, że brak ryby to wina wędkarzy – mięsiarzy bo nie stosują C&R i już można zająć się pakowaniem teleskopów Jaxona, na kolejne spławikowe mistrzostwa czegoś tam …
Pisałem przed chwilą, że nie ma już całkowicie populacji lipienia 15 -30 cm, od którego jeszcze 4-5 lat temu rzeka się gotowała
Jest natomiast piękny pomorski, gruby lipień i co, to wina mięsiarzy, czyli wypuszczali 40 -staki a pakowali na wynos 20-staki.
Na kormorany winy tu nie zwalisz bo ich tu nie ma, są natomiast wiązkowi działacze w spodniach moro z kieszeni których wystają spławiki.
Co ja mogę zrobić dla pomorskich rzek.
Nie wejdę do zarządu Koła czy Okręgu, jestem tylko szeregowym wędkarzem, który widzi ten cały syf i pisze o tym
|