|
Jeszcze jedna kwestia... totalne nokill niczego ludzi o przyrodzie nie uczy poza odruchem wypuszczania, to znaczy, nie uczy ludzi "mocnymi liczbami" jak skromne są zasoby wód krainy pstrąga i lipienia i jak lekkomyślne jest traktowanie ich jako swoistych spiżarni.`
Natomiast jakby była możliwość zabrania ryb i każdy by wiedział z jakiego łowiska ile ryb można zabrać, to by sobie wreszcie ludzie uświadomili jak małe są to zasoby i jak niewiele można odcinać z tych kuponów. Byłby komunikat na walnym zebraniu, że mamy na jakimś odcinku rzeki 50 wymiarowych ryb i limit w danym roku jest 5 pstrągów i jak ktoś dopłaci stówkę do koła, to niech sobie pobierze opaskę zaciskową na rybę... O - wtedy wędkarze staliby się tak mądrzy jak myśliwi już są. To by dawało do myślenia. Bo nokill to tak jak się wysrać albo splunąć, żadnej w tym gospodarskiej głębi ani przesłania, tylko tak na hurra...
Nie byłoby żadnej ideologii, a że jest to ideologia, świadczy choćby przykład Holandii, gdzie osiągnięto normalne populacje szczupaka i sandacza i dalej prawie nikt nic nie zabiera... a oczywiście po osiągnięciu takiego stanu wód można zabierać, tylko trzeba wiedzieć ile... myśliwi starają się tak właśnie rozumować, strzelają, ale wiedzą ile mają zwierzyny i jaki odsetek mogą zabrać z lasu, by z roku na rok populacja była stabilna.
Gospodarskie podejście musi też uwzględniać presję kormoranów i wydr, co musi być również ujęte w bilansie strat ryb z łowiska, łącznie z presją wędkarską
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|