| |
(...) Otóż, 70% powierzchni wód w Polsce jest w użytkowaniu podmiotów gospodarczych - spółek, spóldzielni, indywidualnych przedsiębiorców itp. itd. Nie widać jakiejś istotnej "przepaści" między sytuacją w tych wiodach a w wodach użytkowanych przez stowarzyszenie PZW. Czyż nie? Więc może nie tu "jest pies pogrzebany"? (...)
Oczywiście, że różnice są widoczne, tylko granica nie przebiega między PZW a resztą. Granica i to wyraźna, przebiega między łowiskami, gdzie wędkarstwo jest albo ważnym produktem albo przystawką (do rybactwa na jeziorach spółek rybackich, do taniej rozrywki na wodach górskich PZW). Na przykład na Zalewach Nadarzyckich (użytkownikiem jest tam osoba fizyczna), gdzie wędkarstwo jest ważnym elementem układanki, ludzie sobie łowią 40 cm okonie i metrowe szczupaki z dużo większą częstotliwością niż na wytrzebionych jeziorach w okolicy. Tak samo dobre efekty ludzie mają na OS-ach takich jak San, Dunajec i Łupawa. Tak więc, nie ma znaczenia, czy PZW czy nie PZW, ważne jaki w naszym stowarzyszeniu typ głosowania uznamy za bardziej istotny, czy głosowanie rękoma, czy głosowanie nogami.
Poza nielicznymi okresami w roku nie ma rzeszy "kołaczacych u bram" i "odchodzacych z kwitkiem" ... stąd ocena "głebokości rynku" dla tego rodzaju przedsięwzięć jest trudna ...
Na stronie koła PZW Trzy Rzeki, można wyczytać statystyki dotyczące ilości odwiedzin łowiska:
2008r - 500odwiedzin
2009r - 686 odwiedzin
2010r - 895 odwiedzin
Mieszkając na Pomorzu ustosunkować się można do tego bardzo prosto. Otóż jeszcze przed paroma laty istniała na Pomorzu nieco większa ilość tzw. "tajnych odcinków" gdzie za podstawową opłatę okręgową można było złowić przyzwoite pstrągi i lipinie. Ta ilość jednak z roku na rok się drastycznie kurczyła, a jak wiadomo niedobór dzikich jabłek na ogródkach działkowych, jest przyczyną zacierania rąk przez sadowników 
Wielu ludzi płacąc składki otrzymuje poczucie iluzji, że już zapłacili i teraz oto mogą sobie połowić. Niestety ilość "tajnych odcinków" (tych poufnych, o których się mówi tylko w gronie najbliższych przyjaciół) w których populacje P&L zostały przetrzebione - wyraźnie topniała. Tym samym powiększała się ilość chętnych pragnących odwiedzić na Pomorzu OS Łupawa. I nie jest to teoria, ponieważ od czasu jak zamieszkałem na Pomorzu widziałem ewolucje u tutejszych muszkarzy od tych co mieli jeszcze wiele zapału w penetrowaniu "tajnych odcinków" do tych, którym w przeciągu zaledwie trzech lat zapału zabrakło i zaczęli dywagować i bardzo często realizować w praktyce wyjazdy do Słowenii, na OS Łupawa, na bałtyckie trocie i inne alternatywy.
Tak więc im bardziej nasze rzeki będą zaniedbane, a najlepiej porzucone, bez żadnego użytkownika rybackiego, tym większy będzie popyt na łowiska specjalne. Tym bardziej, że już dziś wiele sztandarowych rzek pomorskich okręgów PZW ma taką samą populację pstrąga jak rzeki nie posiadające wyłonionego użytkownika rybackiego
Oczywiście nie cały popyt na łowienie obecnie przełoży się na popyt na łowiskach specjalnych. Wielu ludzi z powodów np. finansowych przerzuci się na łowienie innych ryb niż szlachetne.
Na fluktuacje popytu ma też niebagatelny wpływ zmienna sytuacja ekonomiczna w kraju. Tak więc wszelkie rozważania tego dotyczące, życzyłbym sobie rozważać z zachowaniem zasady Ceteris paribus.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|
