|
"(...)Zaskakuje z jednej strony ; twierdzisz ze wędkarska Norwegia pstragowo -lososiowa za chwilę się stanie albo już jest wędkarską pustynią a z drugiej ze w stosunku do Słowenii to kilka
poziomów wyżej ?!(...)"
Podałem przykład jednego regionu, który znam. Z pstragami bieda była zawsze, bo prostu nie maja co jeść. Lipienie (tam gdzie występuja) tez "głodują", a 50 taki łowi się tylko w odludnych miejscach i dzieki temu, ze dozywają kilkunastu lat. Łososie to inna para kaloszy. Kraj jest duży i w wielu regionach nie jest tak źle, choć z tego co słyszałem negatywny trend daje się odczuc na całym wybrzeżu. Są to zupełnie inne, niz znane nam problemy, ale to temat na dłuuugi post.. Chodziło mi o (porównanie do Słowenii ) rozwój zrównoważony. Absolutnym priorytetem jest zachowanie srodowiska w jak najbardziej naturalnym stanie. Zarybienia nawet rodzimymi gatunkami stosuje sie niezwykle rzadko.
Fakt, że porównywanie Norwegii do Polski nie jest najtrafniejsze, co nie znaczy że nie mozemy sie od nich uczyć. zwłaszcza stosunku do przyrody.
Moze i tęczak jest jakims rozwiązaniem, ale jesli mielibyśmy juz sypać go do naszych pstragowo-lipieniowych wód w celu zaspokojenia nieposkromionych apetytów, nalezy podejść do tego z najwyższą ostroznoscią. Mysle, ze takie "imprezy" powinny sie odbywać na wydzielonych odcinkach wybranych rzek, gdzie amatorzy tych poniekąd uroczych ryb mogliby sobie za dopłatą zapełniac reklamówki. boję sie tego, ze otwarcie furtki dla PZW pozwoli na "gospodarkę" analogiczna do zarybiania tonami karpi wód stojących. Potem juz ciężko to odkręcić, a dalekosiężnych skutków nie da sie przewidzieć. Nasze wody tez róznią sie od słoweńskich, wiec nie wiadomo jak to przyjmą.
ps. nigdy nie pisałem, ze oczekuję przełomu po roku, dwóch, nawet po 10ciu. Zdaję sobie sprawe jaka długa droga przed nami. Nie bedzie jednak krótsza, jesli nie będziemy dreptać. choćby "tiptopami"...
pozdrawiam
|