|
Witam,
miałem nie raz sytuację podobną( na innej rzece ale nie ma to znaczenia). Wydawałoby się, że było totalne bezrybie. Innym razem był inny dzień, i rzeka inaczej żyła.
A moze tak...:
Mam wrażenie, że ostatnimi czasy jesteśmy bardzo roszczeniowi w stosunku do ryb, PZW, itp. Nie bierzemy pod uwagę, że ryby po prostu nie mają ochoty na nasze muchy. Wogóle na współrpacę. Kiedyś się wodę obserwowało, sprawdzało ciśnienie, warunki atmosferyczne, i inne warunki do wędkowania. Dzisiaj przyjeżdżamy, i jak nie złowimy iluś tam ryb, to już jest masakra i spisek wszystkich przeciwko wędkarzom.
Seba
Sebastian to tylko połowa prawdy oczym napisałeś. Są rzeki czy odcinki rzek gdzie ryba jest i tylko niesprzyjające warunki ( brak żerowania ) jest jedyna preszkodą w łowieniu. Ale jest też tak , że ryby faktycznie brakuje z różnych wzgledów czy to środowiskowych czy presji wędkarskiej (kłusowniczej) etc. Jednak nie można przejść w większości obojetnie wobec sygnałów od kolegów mieszkających nad daną wodą, łowiących 100 czy 200 razy w roku , że ryby nie ma lub jest jej znikoma ilość. Jeśli bedę wiedział, że ryba jest - ktoś łowi a ja nie to znaczy że albo są warunki niesprzyjające albo muchy nie te albowedkarz do d....y. Moim skormnym zdaniem w większości przypadków wedkarze muchowi byli przed wojną i bedą może za kilka dekad. To co powiedział Janusz Jurkowlaniec , że w naszym kraju musi wymrzeć kilka pokoleń, żebyśmy się stali prawdziwymi wedkarzami jest pewnikiem nie do obalenia. Poprostu znakomita wiekszość wedkarzy nie dorosła mentalnie do swojego hobby w wielu jego aspektach. Ktoś powiedził , że ryby sie łowi w rzece a nie w internecie, pewnie i ma rację ale pozytywne postawy i nabieranie własciwych cech osobowych w rzece się nie uda. Dobra wędka i sprżet z nikogo nie robi wedkarza. Co najwyżej może być zwykłym "chytacem" pozbawionym wielu cech jakim powinien odpowiadać prawdziwy wędkarz miłujący swoje hobby.
|