Odp: Piszecie,że nie metoda łowi a człowiek
: : nadesłane przez
venom (postów: 3582) dnia 2011-02-28 16:03:20 z 88.199.149.*
Seba problemem polskiego wędkarstwa jest najstarsza z polskich zasad czyli "co nie jest
wyraźnie zabronione to jest dozwolone"
Poczytałem argumentację zwolenników żyłki i trochę śmiac mi się chce....
"nie metoda wpływa na wyłowienie ryb ale człowiek"
tyle że danie metody kazdemu to jak danie małpie granata...
FIPS dopuścił jej stosowanie na zawodach i teraz wszyscy chca tak samo.
Skoro na zawodach nie ma ograniczenia długości przyponu to czemu jest w zwykłym
wędkowaniu??
Przecież to nie będzie miało wpływu na rybostan...
Czemu nie pozwolić na stosowanie indykatorów??
Przecież to tylko od ludzi zalezy czy ryby zabiorą...
Czemu nie dopuścić spławika czy spinningu??
Przecież to tylko od ludzi łowiących tymi metodami będzie zależało co zrobia ze złowionymi
rybami...
Zauważ że w zasadzie wszyscy godzą się na najróżniejsze ograniczenia, ale pod
warunkiem że te ograniczenia dotycza innych a nie ich...
Były tez głosy że "wszyscy jesteśmy wędkarzami i kazdy niech łowi jak chce..."
No więc po co sa ograniczenia co do metod czy przynęt??
Zauważ że FIPS ograniczył długośc wędki i gdyby tego nie zrobił to dziś zapewne łowiono
by już tyczkami po 15-16 stóp lub dłuższymi.
Czemu zniesiono ograniczenie długości przyponu??
Ano dlatego że aby sięgnąc dalej trzeba by wyciągnąc linkę z kołowrotka...
Linka w przelotkach cofałaby się i ściągała "przypon"...
Stała się w zasadzie zbędna i przeszkadzająca a nawijana jest na kołowrotek jedynie jako
"niezbędny wymóg kompletności zestawu"
Ten "niby rozwój" doprowadzi do tego że niedługo naprawdę jedynym wyznacznikiem
muszkarstwa będzie to co przywiązane na końcu haka...
Linka w zasadzie już stała się zbędna...
