|
Nie uważam się za bogatego. Za rozrzutnego chyba też.
Jadę raz do roku nad San (niestety) by spotkać się z kolegami i przy okazji coś połowić.
I tak taki dzień w Berezce wychodzi taniej (nawet z licencją na OS) niż zimą w dowolnym kurorcie narciarskim.
Nie bolałby mnie absolutnie całkowity zakaz zabierania ryb.
Poza tym lipieniem nie zabrałem w Polsce ani jednej ryby w tym roku. Faktem jest, że niespecjalnie się przykładałem.
Nie muszę zabierać by się dobrze bawić.
|