|
no dobra
ale jak zarabiasz 10.000 USD miesięcznie w USA i kupujesz młynek za 500 USD - to ile % dochodu
swojego wydajesz na hobby?
a jak zarabiasz 10.000 PLN i wydajesz 2.000 PLN na kołowrotek...
Cześć
Niestety ale trend jest trendem i jak to z trendami bywa, utrzymują je przy życiu nie trędowaci a klientela.
Tak długo, jak znajdą się osoby gotowe płacić (za)wysokie ceny, tak długo ceny będą na wysokim
poziomie i będą nadal rosły, bez różnicy w jakiej walucie zarabiamy (przy czym. patrząc wygodnie zza
granicy, to polski rynek muszkarski jest, według mnie, cenowym koszmarem).
Będąc ostatnio na karaibskim pomoście i wyładowując się z łodzi, klient innego gajda zauważył, że
używałem kołowrotka Colton (stwierdzając: the last affordable us brand on the fly fishing market) i że
miałem ze sobą wędkę Guideline, oczywiście zorientował się, że jestem z Europy. Pogadaliśmy sobie
trochę o tym, gdzie, co i za ile się produkuje, co się kupuje, jak ważny jest marketing itd ... kwintesencją
rozmowy było stwierdzenie, że coraz mniej klienteli w USA jest gotowa płacić chore ceny tylko za label ... i
równocześnie preferować towary importowane z Chin ... takie trochę siedzenie między młotem a
kowadłem.
A to co napisaliscie o Chinczykach, to jest moja mantra, którą powtarzam od bardzo wielu lat, co
oczywiście niczego nie zmieni. Jest jak jest, świat po prostu nie chce widzieć, że się użalenia. Do tego
stopnia, że regularne przebudzenia z ręką w nocniku są wygaszane.
|