Wiele pokoleń wędkarzy wychowało się łowiąc w ten sposób i łowią tak po dzień dzisiejszy. Mój ojciec tak łowi i ja tak zaczynałem. Jeździliśmy razem nad staw, zarzucaliśmy wędki i czekaliśmy. Czasem ryba wzięła przynętę i było fajnie, czasem nic nie brało i tez było fajnie. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że tak na prawdę jeżdżę nad wodę nie po ryby, ale dla samej przyjemności, jaka sprawia mi pobyt nad nią.
Potem przyszła szkoła średnia. Ryb łowiłem trochę mniej, za to częściej wyjeżdżałem w góry. Okazało się, że fascynują mnie one prawie tak samo jak woda. Kiedy zacząłem studiować postanowiłem połączyć moje zainteresowania. Za pierwsze stypendium kupiłem sobie sprzęt do wędkarstwa muchowego. Pierwsze wyjazdy nad górskie rzeki utwierdziły mnie w przekonaniu, że właśnie na to czekałem. Zapewne wielu z Was zadaje sobie teraz pytanie "czym jest to wędkarstwo muchowe ?" Spróbuję wam to pokrótce wyjaśnić.
Za kolebkę wędkarstwa muchowego uznaje się dziewiętnastowieczną Anglię. Wtedy uchodziło ono za sport elitarny, który mogli uprawiać jedynie wysoko urodzeni arystokraci. Na sztuczne muchy łowili oni pstrągi i łososie w dzikich brytyjskich i szkockich strumieniach. Przynętą w tej metodzie jest sztuczna imitacja naturalnych owadów występujących w środowisku wodnym. Podstawowe materiały do wykonywania sztucznych much to pióra, włóczki, różnego rodzaju sierści oraz włosia. Jak widać wszystkie te rzeczy są bardzo lekkie. Nasuwa się więc pytanie, jak taką muchę zarzucić. Otóż żyłkę zastępuje się specjalną linką, która ma własna masę i tak naprawdę, to rzucamy właśnie tą linką . Do jej końca zaś, za pomocą żyłki, przywiązana jest przynęta.
Tyle krótkiego opisu technicznego samej metody, ale nie to w niej jest najpiękniejsze.
To co mnie urzekło w łowieniu pstrągów i lipieni na sztuczne muchy, to cała otoczka jaka wiąże się z ta dyscypliną. Prawie każdy muszkarz sam wykonuje swoje muchy. Potrzebne są do tego specjalne narzędzia i podstawy wiedzy na temat budowy i życia owadów, związanych z środowiskiem wodnym. Długie zimowe wieczory można spędzać na wymyślaniu nowych wzorów much i uzupełnianiu zapasów starych sprawdzonych modeli. Wyjazdy na ryby, to całe wyprawy. Nieraz spędzałem więcej godzin w pociągu niż z wędką nad wodą. Podróże po całej Polsce od morza po góry. Piękne widoki i często krystalicznie czysta woda sprawiają, że można zapomnieć o całym świecie. Specyfika metody wymaga wchodzenia w wysokich neoprenowych butach w środek nurtu. Stojąc tak, na środku wielkiej rzeki, gdzie tylko szum wody mnie otacza, czuję się zespolony z otaczającą mnie przyrodą. Wtedy dopiero potrafię naprawdę zrozumieć, że człowiek nie jest władcą natury, ale jej elementem. Elementem który może czerpać z jej dóbr, ale nie może ich bezmyślnie wykorzystywać.
Wędkarstwo muchowe to moja pasja. Dzięki niemu wiele się nauczyłem, między innymi szacunku do otaczającego nas świata. Jak więc widać wędkarstwo nie musi kojarzyć się z nudnym siedzeniem na stołeczku. Może być przygodą i hobby, które zmieni nasze życie.
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.