Zrobiłem dotąd kilkadziesiąt kapek. Nie jest to może dużo, ale sądzę, że nabyte doświadczenie może się przydać innym kolegom.
Zdecydowanie lepsze jest przechowywanie piór na kapce, niż wyrywanie ich z ptaka lub obcięcie np. pstryczkiem do paznokci. Czasem jednak może to być jedyny sposób na pozyskanie piór, zwłaszcza gdy właściciel ptaka nie jest zainteresowany skróceniem jego życia. Mając pióra na kapce łatwo jest ocenić ich jakość, znaleźć odpowiedni rozmiar oraz egzemplarze do pary, nie mówiąc o tym, że nie fruwają one po pokoju.
Kogut i kura domowa
W zasadzie tylko dwie części tych ptaków nas interesują: szyja i siodło. Na marginesie dodam, że niezłe na niewielkie puchowce są też pióra w okolicy kupra, ale trzeba je wyrywać indywidualnie. Jednakże lepsze od koguta są pióra indyka. Kurki liliputów mają zdecydowanie więcej ciekawych piór na mokre muszki niż zwykłe kury.
Pierwszą czynnością jest zabicie ptaka, choć brzmi to trochę prozaicznie. Już tutaj pojawia się jednak problem, gdyż sposób zabicia ma wpływ na jakość kapki. Na wsi gospodarz kładzie szyję ptaka na pieńku i jednym zręcznym uderzeniem siekiery odcina łeb. Cała szyja jest przy korpusie, a nie przy łbie, bo ma iść do garnka na rosół. Jeżeli poprosimy kogoś o zabicie ptaka to najlepsza część kapki będzie więc przecięta na pół, a w dodatku zbroczona krwią. Musimy więc sami przejąć inicjatywę.
Jedną ręka trzymany nogi, a drugą chwytamy za szyję (pod piórami), w miejscu gdzie kończą się najlepsze pióra. Następnie lekko ściskając szyję podciągamy ją ku głowie i dopiero we wskazanym miejscu towarzysząca nam osoba przecina szyję siekierą. Po uderzeniu siekierą należy szybko odciągnąć głowę (ze skórą szyjną) od reszty, by buchająca krew nie oblała jej.
Skórę rozcinamy nożem od dołu od strony gardła. Po dojściu do głowy zataczamy łuk na niej, by zdjąć również skalp (małe piórka o długości ok. 1 cm też będą przydatne).
Kolejną czynnością jest suszenie skalpu. Najpierw kładziemy go na tekturze (jest lepsza niż deseczka, bo wygodnie wbija się w nią szpilki), piórami do dołu (trzeba sprawdzić czy są równo ułożone!). Szpilkami przymocowujemy skalp do tektury, poczynając od góry (wąskiej części). Szpilki wbijamy kolejno po prawie i lewej stronie, w celu lepszego rozciągnięcia skóry. W trakcie wbijania należy pamiętać, że wszystkie pióra na drugiej stronie winny być równo ułożone. W momencie naciągania lub przesuwania skalpu w dół, może się bowiem zdarzyć, że część piór może być krzywo ułożona, a nawet wywinięta do góry, co jest niepożądane z estetycznego punktu widzenia.
Tak rozłożony skalp pozostawiamy w suchym miejscu. Na słońcu może on wyschnąć już po kilku godzinach. Nie ma potrzeby pokrywania go solą (jak to czynią niektórzy). Moim zdaniem solenie nic nie daje, a jedynie czyni skalp mniej atrakcyjnym pod względem wyglądu. Ewentualne kawałki tłuszczu na skórze należy lekko zdrapać na świeżo; po wysuszeniu bowiem będą cały czas puszczać tłustość. W tym przypadku można kapkę położyć na gazecie, która wchłonie tłuszcz, bądź co jakiś czas wysuszoną skórkę przemyć zwilżoną i lekko namydloną gąbką.
Krawędzie kapki warto przyciąć ze względów estetycznych (np. często na dolnej krawędzi jest trochę skrzepłej krwi). Najlepiej jest ciąć żyletką (a nie nożem czy nożyczkami) od wewnętrznej strony skalpu, bo wtedy nie niszczymy piór.
Skórę z piórami siodłowymi zdejmujemy bez większego problemu i suszymy podobnie jak skalp.
Kury mają często wiele piórek szyjnych zniszczonych przez koguta, zwłaszcza liliputa. Im więcej jest kogutów w stadzie, tym gorsze są pióra kur. Najgorsze pióra kury są tuż przed zmianą opierzenia (zmiany są jesienią i wiosną).
Jeżeli chodzi o dobór kogutów to od ponad 100 lat zdecydowanie zaleca się starsze osobniki - 2-4 letnie. Argumentem na korzyść starszych osobników jest rzekomo twardość piór, mała ilość puchu (wchłaniającego wodę) i lepsze "stanie" jeżynki na wodzie. Jednakże, od dłuższego czasu wielu muszkarzy jest innego zdania (np. patrz dyskusja na ten temat w piśmie Trout and Salmon, 1973 numer czerwcowy, 1974 numer styczniowy, oraz inne podane tu numery). Richard Walker ("The choice is softer hackle") na przykład zalecił jeżynki, które są zakrzywione a nie proste, gdyż lepiej pływają na wodzie. Koguty z takimi piórami należą do rzadkości. Stąd preferował on młode koguty 7-9-cio miesięczne; co prawda ich pióra nie są zakrzywione, ale są stosunkowo miękkie i ładnie leżą na wodzie (jeżynka ze starszego koguta wbija się w wodę jak szpilka). Muszki z tych piór szybciej wchłaniają wodę, ale dzisiaj mamy kilka środków chemicznych zwiększających pływalność muszek.
Lawrence ("The choice of hackle") stwierdził, na podstawie swojego 10-cio letniego chowu kogutów przeznaczonych wyłącznie na kapki, że po pierwszej zmianie upierzenia (w 7-9 miesiącu życia) pióra stają się takie same jak u dorosłego osobnika. Miękkość piór jest indywidualną cechą każdego ptaka.
Elder ("Age and quality in hackles"), jak również M. Veal ("Does age count with hackles?", luty 1976), również na podstawie swojego doświadczenia hodowlanego stwierdzili, że to nie wiek ma wpływ na jakość piór, ale pokarm i zdrowotność ptaka.
Veniard, który był prezesem Cechu Producentów Sztucznych Muszek, był zdania ("The choice of the hackle", grudzień 1971), że najlepsze pióra są u dzikich kogutów, a im bardziej ptaki są udomowione, tym ich pióra są gorsze. Zdecydowanie najgorsze są z kurzych ferm (brojlery). Stał on twardo na stanowisku ("The qualities of hackles", październik 1973), że najlepsze są koguty 2-3 letnie (czyli dopiero po drugiej zmianie upierzenia, a u niektórych osobników jeszcze dalszej), dobrze odżywione i żyjące na wolnym powietrzu. Ponadto do farbowania zalecił on ("The best capes for dying", maj 1971) wyłącznie kapki z piórami brązowymi - nigdy białymi! Im ciemniejsza jest kapka tym szybciej zostanie osiągnięty pożądany kolor, a zwłaszcza czarny. Odmiennego zdania był D. Gander ("Dye your own feathers", wrzesień, 1969), który opowiedział się za stosowaniem białych piór do farbowania. Jak widać, są różne szkoły.
Jeżeli chodzi o przechowywanie kapek, to zaleca się stosowanie insektycydów (np. boraks lub pyrethrum z kwiatka maruna; ale obecnie jest dostępna szeroka gama środków). Proszek wciera się palcami w skórkę kapki. Można także pociągnąć skórkę pędzlem zamoczonym w formalinie. Ja trzymam moje kapki w stanie naturalnym szczelnie zamknięte w woreczkach nylonowych. Od kilkunastu lat żaden mol mi się do nich nie dobrał. Niech tylko spróbuje wejść w konflikt z entomologiem - marną ma szansę przeżycia.
Wojtek Węglarski ("Poradnik wędkarski - sztuczne muszki", s. 14) zalecił pióra z koguta w okresie przedwiosennym, gdyż wtedy są najmocniejsze. Ponadto, polecam informacje w jego książce - o kapkach i piórach na str. 15-16, o ich barwieniu - str. 20-22, oraz o przechowywaniu - str. 22-23.
Kuropatwa i bażant
Zazwyczaj ptactwo łowne otrzymujemy już martwe (postrzelone od myśliwych lub potrącone na jezdni). Stąd nieco inny jest początek postępowania. W przypadku kuropatwy
praktycznie wszystkie pióra mogą nam się przydać, więc warto ściągnąć całą skórę. Najpierw u nasady odcinamy skrzydła (też się przydadzą). Rozcinanie skóry rozpoczynamy od kupra i tniemy wzdłuż brzucha aż do głowy. Potem obcinamy nogi, pozostawiając oczywiście udka. Kilkoma zwinnymi ruchami ręką i nożem zdejmujemy skórę, a po wypatroszeniu pyszne mięso pakujemy do garnka (palce lizać!). Skórę suszymy tak samo jak u kury i koguta. Skrzydła kładziemy na kaloryfer lub wystawiamy na słońcu. Jednakże suszenie ich trwa wiele dni i w lecie należy zwracać uwagę, by larwy muchy plujki nie rozwinęły się w nich.
Z bażanta mamy zdecydowanie mniej piór, więc nie warto suszyć całej skóry. Lepiej wybrać jedynie interesujące nas miejsca i tak samo suszyć jak wyżej. Zdecydowanie lepsza jest kura niż kogut. Jednakże kury są pod ochroną, więc jedyny sposób na zdobycie ich to pozyskanie osobnika potrąconego przez samochód lub nieumyślnie postrzelonego przez myśliwego (czasem się to zdarza, czego sam byłem świadkiem).
Tekst ukazał się w P&L 27
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.