Jest jak oddech, jak dotyk... kobiety. Można zamknąć oczy, wsłuchać się w cykanie świerszczy. Najlepiej w cieniu aromatycznej, słodkiej, pachnącej miodem lipy.
Nasze rzeki przeważnie przeżyły już tzw. "majówkę". Przeważnie kształtują się w
stanach średnich i niskich. Wodę mącą rozwijające się glony i amatorzy pierwszych kąpieli. Na sensowne połowy wskazałbym wczesny ranek oraz wieczór a nawet noc
(tam gdzie to jest dozwolone!). Co prawda do pełni sezonu urlopowego pozostało jeszcze trochę czasu, warto założyć pobyt szukających ochłody "plażowiczów".
Mniej stresów. W różnych publikacjach wskazuje się na korzystanie z dni pochmurnych oraz z lekkim deszczem, uważam jednak, że taka pogoda preferuje raczej nimfę lub w okresie tarła strzebli - streamera. Ja jednak gorąco namawiam na połowy lipienia. jest po tarle, jest głodny no i mamy... chruścika!
Mnie ten ociężały owad chyba do końca życia kojarzył się będzie z lipieniem.
Wiem... wiem... na suchego chrusta zawsze latem można liczyć na pstrąga, klenia
jelca itp. Wspaniałe efekty można uzyskać na poczwarki chruścika tzw. "pupy".
Dobra, teraz trochę o sprzęcie.
Wędka do suchej 4/5 AFTMA, sznur pływający. Muchy? Imitacji chruścika jest tyle... ile muszkarzy. Najważniejsze to, aby nasza imitacja miała lekko włochaty brzuszek (kremowy, pomarańczowy, seledynowy lub żółty), położone wzdłuż
haczyka skrzydełka i... dobrze pływała. Pupa to też klasyka. Polecam wzory zwłaszcza Adama Sikory. Można pokusić się o wykonanie imitacji w oparciu o wzór Al's Lace Caddis Pupa. Proste... i zabójczo skuteczne. Ja swoje chruściki wykonuje na 14-tkach, czasem tylko uzupełniam o 12-tki i 16-tki. Zawsze też, jeżeli ryb nie interesują suche chrusty, używam pupy. Większość imitacji opieram o pióra CDC, raczej ze względu na funkcjonalność. Przypony buduję przeważnie na żyłkach 0.12-0.14. Wyloty chruścików przeważnie zdarzało mi się zauważać około południa.
Wtedy też używam pupy. Podaję ją około metra przed żerującego lub zauważonego lipienia. Ustawiam się zawsze poniżej stanowiska ryby. Po spłynięciu sznura, podciągam go krótkimi szarpnięciami do siebie. Warto też podciągnąć muchy metr lub dwa i jeszcze przez chwilę łowić z prądem jak na nimfę na długim sznurze. To skutkuje. Zapewniam! Sposób na agresywnego chruścika wspaniale opisał Adam Sikora. Warto polecić tą publikację. Wszak, uczmy się od najlepszych!
Parę lat temu miałem możliwość zmierzenia się z lipieniową legendą - Popradem.
Do tej pory lipienie łowiłem tylko okazjonalnie na Olzie w Czechach i na Redzie w Wejherowie.
Pierwsze dni, a właściwie rześkie poranki przynosiły tylko pojedyncze lipienie z typowego przedziału 25-27 cm, Skuteczne były i nimfy i pupy i susz - ale to nie było to. Wiedziałem, że coś było nie tak. Większość spotykanych muszkarzy narzekała na małe ryby, na kłusownictwo i że dziesięć lat temu to było Eldorado. Jestem z natury uparty. Poświęciłem jeden dzień na obserwację ryb z kładki ( od brzasku do głębokiej nocy!), stwierdzając, że ryby są!
Miałem tez możliwość obserwacji zachowań muszkarzy i ryb. Pouczające! Polecam.
Było coś co mnie zastanowiło, nawet pojedynczy (doskonale widoczny) chruścik wywoływał atak ryby. zacząłem myśleć.
Po pierwsze wyspałem się, zjadłem dobry obiad, na uspokojenie zafundowałem sobie zimne piwo. Buńczucznie zapowiedziałem gospodarzom, że dla mnie lipienie maja wymiar ochronny 35cm (sic!) i po 17.00 ruszyłem na łowy. po 19.00 nastapiło zwątpienie, pogoda piękna, lekkie cummulusy, błękit, stałe ciśnienie, klarowna rzeka... cholera.Już myślałem, że będę musiał "odszczekać" swoją zadziorność. Wreszcie w dogasającej poświacie dnia około 20.00 pierwszy spływający chruścik, potem drugi ... cisza - jak przed burzą. Słońce tonie w górach. Stoję jak ... hm z wędką i czekam. Chruścik na "dwunastce" też. wtem około 2m ode mnie kółko, potem następne i następne jak deszcz. Pozwoliłem sobie na okrzyk... no powiedzmy zwycięski. Następna godzina to marzenie muszkarza. Wkoło rzeka kipiała od ryb. Szukam instynktownie tych większych. Poszedłem na początek rynny. Rzut. Zniknięcie muchy. Zacięcie. Tak!...To co tygrysy lubią najbardziej, zdecydowane odejście budzi podejrzenie o potokowca... ale do ręki choluję pierwszego grubego kardynała. Do końca regulaminowej godziny pod nawisami gałęzi, z ok 20-30m* zacinam i wycholowywuję 15 lipieni przewyższających grubo 30 cm. Ryby wypuszczałem ... i tak bardzo chciałem mieć przy sobie tych wszystkich " muszkarzy - sprinterów" co to twierdza, ze największe ryby to żyły na zdjęciach i we Szwecji. Przez komórki gadają, że dno, ze kłusownicy, ze ... szkoda czasu. Tak Panowie!
Gdy schodziłem w koszyku lśniły w świetle księżyca dwa lipienie 39 i 41,5 cm!!
Gospodarz skwitował to... orzesz... i wyjął do ryb butelkę starej dobrej łąckiej, ale to już niewędkarska historia.
Lipień koledzy to chruścik, to te parę dni w roku o zapachu żyta i lipygdy ten stary siwy kardynał jak "szczeniak"nie oprze się naszej muszce. Za pasem lato, wakacje, urlopy ale to już inne kwiaty i inna historia.
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.