Dobry portret nie może być oczywistym i jednoznacznym zapisem postaci, musi pozostawić naszej wyobraźni małe niedopowiedzenie, miejsce na własną interpretację widzianego obrazu.
Skoro portert jest tak wymagającym zabiegiem fotograficznym, jak go wykonać i jak uzyskać zamierzony efekt ...?
PORTRET - MISTRZ PIERWSZEGO PLANU
O zdjęciowych planach wspomniałem nieco w opisie fotografii plenerowej.
Plany zdjęcia to grupy obrazów widziane najbliżej nas, nieco dalej i gdzieś na końcu, np. linia horyzontu, czyli plan pierwszy, drugi i trzeci. W portrecie interesują nas wyłącznie plan pierwszy ( z małymi wyjątkami).
Plan pierwszy ma być ostry ... lub nieco zmiękczony, rozmyty, np. w fotografiach kobiecych twarzy, ale zdecydowanie jedyny widoczny dla obserwatora, reszta tego co jest dalej ... jest fotograficznym milczeniem, lub niedopowiedzeniem.
Efekt ostrości wyłącznie planu pierwszego uzyskujemy stosując obiektywy o dużej ogniskowej.
Dla przypomnienia lub wyjaśnienia pojęcia ogniskowej obiektywu w dużym uproszczeniu.
Standardowy obiektyw dla powszechnie stosowanych przez nas aparatów ma wartość ogniskowej ok 50 - 58 mm - czyli średnią głębię ostrości, obiektyw o ogniskowej mniejszcj np 28 - 35 mm, to obiektyw szerokokątny o największym polu widzenia i największej głębi ostrości, natomiast obiektyw w zakresie 80 -135 mm to typowy obiektyw portretowy. Najczęściej wszystkie te ogniskowe możemy wybrać i ustawić w naszym obiektywie, ponieważ współczesne obiektywy są tzw. zmiennoogniskowe w zakresie wyboru powiedzmy 35 - 200 mm,
czyli mówiąc krótko dla portretowania wybieramy ogniskową obiektywu 80 -135 mm.
Taki obiektyw ma małą głębię ostrości , jeśli ustawimy ostrość na planie pierwszym reszta najczęściej pozostanie w tyle nieostra i o to nam chodzi.
Taki zakres ogniskowej ma jeszcze jedną ważną zaletę, wręcz pożądaną w portretowaniu, otóż odwzorowuje bryłę postaci z zachowaniem naturalnych proporcji przy fotografowaniu z relatywnie małej odległości.
Aby zrozumieć to zjawisko spróbujcie dla odmiany wykonać zabieg odwrotny, zdjęcie twarzy swojej ukochanej, obiektywem szerokokątnym z odległości 0,5 m , a natychmiast będziecie chcieli rozwodu.
Twarz zostanie zniekształcona, w gwarze fotograficznej - przerysowana a nos wygladać będzie jak wielki kartofel.
Powyżej użyłem pojęcia bryła postaci, otóż pamietać musimy, że wykonując fotografie niekoniecznie portretowe staramy się uwiecznić i w sposób właściwy przekazać trójwymiarowy obraz rzeczywisty na dwuwymiarowej płaszczyźnie zdjęcia.
Jak więc to zrobić?
Po prostu oszukać nasze oko ...
Aby trówymiarowa bryła była na dwuwymiarowej powierzchni nadal widziana jako trójwymiarowa musimy zastosować grę światła i cienia.
W fotografi portretowej jest to zabieg szczególny ponieważ światłem i cieniem oprócz trójwymiarowości musimy opisać również wizerunek, charakter i emocje postaci.
Światło powinno zatem padać na fotografowany obiekt z boku, pod różnym kątem zależnie od oczekiwanego efektu , ale zawsze z boku.
Powinniśmy unikać ( z małymi wyjątkami) oświetlenia bezpośrednio od przodu, ponieważ cienie będą płytkie lub będzie ich brak i uzyskamy płaski wizerunek, również oświetlenie od tyłu ukryje wszelkie szczegóły obiektu.
Zdecydowanie łatwiej jest modelować światłem w fotograficznym atelier, czy studiu, ale kto ma na to czas i możliwości... robimy zatem zdjęcia w świetle zastanym, czyli dziennym.
Uważam, że światło rozproszone tak jak pisałem o fotografii plenerowej, jest zawsze bezpieczne, ale czasem musimy wykonać zdjęcie w świetle dostępnym w danej chwili, a jest nim ostre światło słoneczne dające długie cienie.
W portrecie cień nie może wędrować po twarzy w dowolnym kierunku, ponieważ latwo jest uzyskać przykry efekt wąsów hitlera pod nosem, podbite oko i tym podobne efekty.
Cień, który tworzy zwykle nos powinien zmirzać w postaci trójkata do kącika ust, gdzie szeroka podstawa zaczyna się pod nosem a wierzchołek cieniowego trójkata zmierza lub kończy się w kąciku ust. To jest najbezpieczniejsze i klasyczne oświetlenie i kierowanie cieniem.
Od reguł są również wyjątki i jak w życiu, w fotografii również, czasem chcąc pokazać np. demoniczność postaci (kłusownika) możemy zastosować oświetlenie od dołu i uzyskamy efekt rybiego wampira itd.
Jak w każdej dziedzinie fotografii poszukiwanie odpowiedniego oświetlenia ma pełne zastosowanie także w portrecie .. ale nie do przesady.
O kadrowaniu już pisałem w części pierwszej, ale wypada choć wspomnieć, że w portrecie jest równie ważne.
Nasza postać, którą uwieczniamy, zawsze gdzieś ma skierowany wzrok, nawet wspomniana już roślinka i ta przestrzeń powinna mieć więcej wolnego miejsca.
Krótko mówiąc nos nie może dotykać krawędzi zdjęcia.
Powiedzmy dla uproszczenia - 1/3 wolnego miejsca z tyłu postaci, 1/3 od góry i 2/3 z przodu, dół postaci dotyka do dolnej krawędzi zdjęcia (o ile nie stoi w wodzie)
Jeśli zaraz nie skończę wyjdzie z tego nudny podręcznik, więc wspomnę jeszcze o jednym ważnym kanonie sztuki portretowania:
KADR ZDJĘCIA
Portretowany obiekt to niekoniecznie tylko twarz, czasem musimy pokazać większą część postaci lub całą.
Proponuję o ile nie wymaga tego dramaturgia zdjęcia, unikanie uwieczniania postaci całej, a stosowanie największego dopuszczalnego powiększenia , powiedzymy od kolan w górę.
Taki kadr zwie się planem amerykańskim, powstał w czasach eksplozji kina w Hollywood i po latach oglądania najlepszych filmów świata, przyjął się jako naturalny w naszym pojmowaniu estetyki.
Tym amerykańskim akcentem prawie kończę ...
Nie wspomniałem o roli koloru w zdjęciach portretowych, ale to już osobna historia.
Natomiast wspomnę o zasadzie podstawowej:
WYKONUJĄC PORTRETY, LAMPĘ BŁYSKOWĄ ZOSTAWIAMY W DOMU ... !!!
Życzę napiętej migawki
Artur
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.