f l y f i s h i n g . p l 2024.11.26
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
Bieżące informacje
Pstrąg i Lipień nr 42
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.

Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
Wiadomości z łowiska
Mała Wisła 1
2020-10-14
test
Wiadomości z łowiska
San Zwierzyń-Hoczewka
2013-07-12
Warunki bardzo dobre
Wiadomości z łowiska
OS Dunajec
2014-08-12
warunki dobre ale nie idealne
Wiadomości z łowiska
Łowisko Pstrągowe Raba
2020-10-31
Dobrze to już było...
Nasze wzory
Woodpecker from Mars
Wzory much
W katalogu FF
IMGW
Stan wód
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
 
Flyfishing.pl
Inne:
"MUCHOMANIA"

autor: Robert Tracz, opublikowane 2002-11-25

W wędkarstwie muchowym można wyróżnić dwie tendencje, dwa nurty. W pierwszym, mieszczą się ci, którzy unikają wędkowania grupowego, zbiorowego. Nad wodą szukają samotności, ciszy i kontaktu z przyrodą.
 
Dla nich już sam pobyt nad ukochaną wodą jest świętem.
Drugi obejmuje tych, którzy ścigają się na zawodach, gonią za nowinkami i nowościami sprzętowymi. Jeśli kieruje nimi zdrowa, oparta na koleżeństwie rywalizacja sportowa, jeśli chcą poznać nowe łowiska i metody, i jeśli przestrzegają wszystkie obowiązujące w tej dyscyplinie reguły, to dobrze. Takich jest wielu, lecz są i inni…tacy, co patrzą na muszkarstwo przez pryzmat sprzętu, kompletów i punktów, a przy tym są przekonani o swojej doskonałości i nieomylności. Dla nich wędkarstwo muchowe z odrobiną romantyzmu to archaiczne dziwactwo.
Bufon i snob nad wodą, to niestety, nie rzadkość. Odnoszę wrażenie, że ostatnio jakby ich przybyło.

Sprzętomania

To było zimą, nad Słupią. Przy jeepie z warszawską rejestracją, (nie mam nic przeciwko warszawiakom) obok mojego skromnego samochodu, młody człowiek ubierał spodniobuty, rozmawiając jednocześnie przez komórkę.
Zapiął kamizelkę upstrzoną plakietkami, zaznaczył swą pozycję na GPS i trzasnął drzwiami auta.
Po sekundzie usłyszałem soczyste przekleństwo – facet zmiażdżył drzwiami swoją muchówkę najnowszej generacji, marki Sage, a drugiej wędki nie miał.
W bagażniku miałem zapasowy kij, więc zaproponowałem pechowcowi, że do wieczora będzie mógł nim łowić. Wędkarz wziął do ręki mojego wysłużonego Dama, machnął nim kilka razy i stwierdził krótko – „Ale szajs. Tym k… nie da się łowić „
Nie chciałem tego komentować, ani wyjaśniać, że tym szajsem wyholowałem kilka ładnych troci, i że dobremu wędkarzowi solidny, chociaż może z nienajwyższej półki sprzęt, nie powinien przeszkadzać.
Po chwili zrzucił z siebie gumę, spakował zabawki i klnąc pod nosem wyrwał do domu. Powiedzmy, że facet był na bakier z dobrym wychowaniem, a może doznał szoku…
Jest wśród nas grupa sekciarzy- sprzętowców, którzy potrafią godzinami podniecać się, rozprawiając o parametrach, akcjach, modułach…i zanudzać innych - co widać w wielu artykułach (zalatujących sponsoringiem) - czym radują, najczęściej, serca producentów i dystrybutorów sprzętu wędkarskiego. Trudno ich namówić na tematy o wiele istotniejsze: ochrona łowisk, zarybianie, restytucja gatunków, drożność i rewaloryzacja cieków, czy etyka wędkarska…
Dobił mnie gość, spotkany onegdaj na pomoście łowiska specjalnego, który w zdawkowej rozmowie, nagle zasunął – „Stary, czy ty wiesz, jaką kasę ja mam na sobie…!?” Chodziło, rzecz jasna o sprzęt i wyposażenie. Wiem, pomyślałem sobie – to widać, słychać i czuć.

Nimfomania

Ten epizod miał miejsce jesienią, nad Wdą. Obrałem miejsce na łuku sporego zakola i obławiałem mokrą spokojniejszy nurt. Kilkadziesiąt metrów niżej, dwóch wędkarzy stało po pas w wodzie, kręcąc nimfami w długiej rynnie. Po kwadransie zapiąłęm pierwszego lipienia. Później uwolniłem trzy krótkie, a po pewnym czasie zwiodłem imitacją suchej podtopionej takiego pod czterdzieści. Wędkarze nie wytrzymali nerwowo. Wyszli z wody i podeszli do mnie.- „Na co Pan łowi ?” Oglądali moje muchy i przypony, stwierdzając, że nie przypuszczali iż metoda którą się posługuję może być tak skuteczna. Swoich much nie pokazali, ale nie musieli, bo i tak wiedziałem, że w pudełkach mają same imitacje nimf. Typowi wyznawcy sekty Dolna Nimfa. Wąska specjalizacja. Gdy ryby nie żerują przy dnie, nie łowią, gdyż nie mają na co, i nie bardzo wiedzą jak.
O suchej, o mokrej, o połowie na streamera, czy o długiej nimfie, owszem, słyszeli, lecz w ich mniemaniu najbardziej sportową, efektywną metodą jest dolna nimfa. Na odchodnym podarowałem im kilka swoich much – może kiedyś zmienią poglądy i poszerzą zakres zainteresowań .Jeśli nie, to ich strata.
Reasumując – „nimfoman” to taki „muszkarz, który wyspecjalizował się w obławianiu nimfami przez cały sezon, dwóch metrów wody przed sobą i który brodzi nawet tam , gdzie brodzić się nie powinno.
Nie trzeba chyba dodawać, że muszkarz „całą gębą”, to taki, który wprawnie posługuje się wszystkimi technikami i metodami.

Kompletomania

Wyznawcy tej sekty, powrót z wędkarskiej eskapady, bez kompletu lipieni lub pstrągów, traktują jako wyprawę nieudaną. Jeżdżą po ryby, a nie na ryby. Będąc w ciągłym amoku nie dostrzegają wszystkich barw i niuansów przyrody, nie umieją jej kontemplować.
Kiedyś, gdy ryb w rzekach było dużo, a muszkarzy mało, pewien znajomek, którego uważałem za wędkarza etycznego, pochwalił się swoim trzydniowym „urobkiem” znad Wdy. Siedemdziesiąt lipieni! Zabrał wszystkie, bo gryzły. Później część oddał sąsiadom. Inny, znany „sportowiec”, chełpił się swoją zamrażarką wypełnioną czterdziestoma kardynałami. Po co? Może chciał otworzyć restaurację rybną ?. Dwieście, trzysta lipieni w sezonie, to dopiero był powód do dumy. Swego czasu, nad San, wielu przyjeżdżało z wędzarniami, tnąc po kilka kompletów dziennie - nad Dunajcem także wielokrotnie ganiano za mięsem.
Kłusole, melioranci, tuczarnie ryb, również zrobiły swoje i obudziliśmy się z” ręką w nocniku”. Na szczęście idea „no kill” zatacza coraz szersze kręgi – lepiej póżno, niż wcale – i być może nasi synowie także będą mieli możliwość połowienia w Polsce na muchę.
Z kompletomani się wyrasta, tak jak z krótkich majtek, (chociaż nie dotyczy to wszystkich), a jeśli nie dojrzeje się samemu, to zmusi nas do tego sytuacja nad wodami.

Anglomania

Znam i takich, którzy ślinią się na widok angielskiej królowej, markowej whisky czy golfa.
Na kolanach, niemal z nabożeństwem celebrują, smakują i wychwalają wszystko co angielskie, w tym także muszkarstwo. Wyspiarze to specyficzny, zadufany w sobie ludek, który zbudował swój dobrobyt, w dużej mierze, na grabieży koloni. Dość powiedzieć, że w samych Indiach angielscy administratorzy i wojskowi zastrzelili dla przyjemności, kilkaset tysięcy cennych zwierząt: lampartów, tygrysów, nosorożców…, zdobiąc trofeami zamki i rezydencje, i chociażby za to, nie darzę ich sympatią.
Wiadomym jest, że muszkarstwo angielskie – z całym honorem dla prekursorów – było bardzo elitarne. Uprawiali je głównie szlachetnie urodzeni i posiadacze ziemscy, do których należały rzeki. Muszkarz nie mógł się obejść bez tzw „gili”, czyli pomagiera, noszącego za Panem pled, parasol, podbierak i obowiązkowy pojemnik z herbatą. On także głuszył i patroszył ryby, którą to robotą Pan się brzydził.
Oczami wyobraźni ujrzałem San - w nim czterystu wędkarzy, plus czterystu pomagierów. Jeśli już, to osobiście wolałbym atrakcyjną pomagierkę, z umiejętnością wschodniego masażu…. No, no, całkiem pociągająca wizja, tylko ten tłum… Dzisiaj obowiązują inne kanony; każdy może sobie wybrać łowisko, metodę i towarzystwo nad wodą… tyle że z wodami jest nienajlepiej, a w wielu rejonach kraju wręcz tragicznie.
Podchodzmy do „anglomani” z dystansem – z „czytaniem” i rozumieniem tradycji, ale nie na kolanach.
Wszystkie zdeformowane, niewłaściwie pojmowane „manie” wypaczają wędkarstwo, także ta, która dzieli muszkarzy na tych z południa kraju i z północy, ze wschodu i z zachodu…bo i z taką się spotkałem.
Kolegów, którzy kombinują z muchami, tworzą nowe wzory, namawiam by nazywali je swojsko, po polsku – istnieją pozytywne przykłady.
Pięknie brzmią polskie nazwy owadów, może tam poszukać inspiracji: „Zaciosek purpurowy”, „Modraszek ikar”, „Opusznica piórówka”, „Czerwończyk dukacik”. Cudo.
Na koniec przypomnę wszystkim „manom” romantyczną dewizę wędkarstwa, którą przyjąłem za motto w mojej książce „Kaszubskie pstrągi” Jej autorem jest Ota Pavel , czeski wędkarz i dysydent.
„…Wędkarstwo to przede wszystkim wolność. Iść całe kilometry za pstrągami, pić wodę ze źródeł, być samotnym i wolnym przynajmniej godzinę, dzień albo nawet tygodnie i miesiące.
Wolnym od telewizji, gazet, radia i cywilizacji…”

Robert Tracz

<< PowrótOceń artykuł >>

Autor Komentarz
Marcin Temporale
Dostrzegłes to czego wielu z nas dostrzec się nie udaje. Pęd z jakim w wielu przypadkach porywa nas nasze hobby zaciera rzeczy najważniejsze i po pewnym czasie stajemy się innymi, już nie godnymi naśladowania wędkarzami. A takimi powinniśmy pozostać do końca dni naszych dając świadectwo prawdziwego szacunku dla natury.
Brawo...
Jaro
Artykuł koszmarny o potwornie dydaktycznym stylu. Choć w tekście jest wiele racji, to sposób przekazu okazuje się męczący i drażniący a przez to mało wiarygodny. Tzw. "Przykłady z życia" są oklepane i banalne, niczym wyjęte z kazania dla przedszkolaków.
Jeśli cała książka pisana jest podobnym piórem, to można ją polecać jako środek nasenny. Raczej nie chciałbym jej czytać.
Ponadto nie ze wszytskim się zgadzam, zwłaszcza z sugestią, że dobry sprzęt zdradza nieetycznego wędkarza oraz z apelem o polskie nazewnictwo sztucznych much.
Paweł Kisielewski
Kleptomania to bardzo delikatne określnie na tych, którzy zbierają więcej niż regulaminowe ilości ryb.
Michał Zyber
Według mnie artykuł ten jest bardzo dobrym. Owszem ma subiektywne podejście do niektórych spraw, ale to chyba w końcu o to chodzi, aby przedstawić swoje poglądy, jednakże na jakimś poziomie. W artykule kultura wypowiedzi jest zachowana, czego nie można powiedzieć o komentarzu "Jara". Wystawił on ten tekst na ostrą krytykę, czemu bym się nie sprzeciwiał, ale sposób w jaki to robi przyprawia o niechęć do jego osoby. Np. : "Artykuł koszmarny o potwornie dydaktycznym stylu.", ""Przykłady z życia" są oklepane i banalne, niczym wyjęte z kazania dla przedszkolaków. ". Jeśli jesteś takim wspaniałym krytykiem :"Jeśli cała książka pisana jest podobnym piórem, to można ją polecać jako środek nasenny. " , zastanawia, czy tak samo dobrze piszesz książki? Z chęcią chciałbym zobaczyć coś Twojego pióra. "Raczej nie chciałbym jej czytać. ", nie to nie, ja z chęcią sobie ją kupię i przeczytam.
Witek Polakowski
Dobry artykuł, choć moim zdaniem nieco przejaskrawiony... ale moze przez to bardziej dobitny.
Kiedy zaczynałem przygodę z muchą spotykałem wielu "maniaków". Patrzyli na mnie z góry bo nie miałem dobrego sprzętu. Nazywali mnie i podobnych do mnie gumofilcami... Nigdy im tego nie zapomnę, choć dziś jeździmy razem na ryby. Wtedy myślałem że kupno dobrej wędki, neoprenów to nobilitacja. Dziś patrzę na to inaczej. Przechodziłem przez wszystkie manie... zanim się zorientowałem byłem podobny do owych maniaków znad rzeki. Od czasu do czasu czytam teraz "Folwark zwierzęcy" Orwella... pomaga. Lubię też tak jak dawniej wsiaść nieraz w autobus i pojechać nad jakiś zapomniany strumyk... cały dzień bez spotkania z człowiekiem, tylko przyroda...
Takze nie lubię dyskusji o sprzęcie, jednak nie potępiam ludzi którzy tym żyją. Jeśli dobry sprzęt nie przesłania komuś świata, nie widzę problemu. Wędka nawet najlepszej firmy sama ryb nie łowi... ale łowi się nia nieraz przyjemniej. Nie potępiam także osób łowiących cały sezon na nimfę. Wydaje mi sie, że to ich wolny wybór. Kompletomaniacy... to rzeczywiście mija z czasem. Niekiedy jednak nie; ci ludzie stają się wówczas niebezpieczni.
Ksiązka Roberta Tracza - polecam, ja przy niej nie zasnąłem, wprost przeciwnie.
Paweł Ziętecki
Wolę angielską królową od Lenina ze Stalinem , którzy wymordowali kilkadziesiat milionów ludzi. Tak samo wolę whisky od żarcia w kinie słonecznika i plucia łupinami na podłogę. W golfie do dziś noszą sprzęt za np.Woodsem , który nawiasem mówiac jest murzynem. I się świat nie wali. Przepraszam ale nie podobaja się mi te wstawki o angielskim imperium. Bywały gorsze.
FremeN
Bodaj z czasów Rewolucji Francuskiej pochodzi takie przewrotne hasło - "Nie ma wolności dla wrogów wolności!". Wygląda na to, że autor tak się zagalopował we własnej wizji wędkarstwa muchowego, że ocenia krytycznie wszystko, co odmienne od jego wizji. Nie narzucajmy innym swoich zwyczajów, szanujmy cudze poglądy...
Sławek Bocheński
"Wszystkie zdeformowane, niewłaściwie pojmowane „manie” wypaczają wędkarstwo, także ta, która dzieli muszkarzy na tych z południa kraju i z północy, ze wschodu i z zachodu…bo i z taką się spotkałem. "

Ma Pan racje!! Wokol nas pelno jest zachowan ksenofobicznych. Artykul uczy przede wszystkim tolerancji, szacunku do ludzi o odmiennych pogladach i zapatrywaniach... Nie wspomne o zawartosci portfela, bo to „grzech przeznaczyc swoje ciezko zarobione pieniadze na takie niecne cele jak zakup wygodnej odziezy itp. bzdetow”. Zadziwia mnie nonszalancja jaka Panem kieruje w formulowaniu opini na temat innych ludzi.

"Jeżeli wymyślają tego typu pytania, uważam ich nie za muszkarzy a za bufonów"

To cytat Macieja Wołkowicza, z ktorym sie Pan calkowicie zgadza, nieprawdaz? Ja to rozumiem jako przyznanie się do takich wlasnie zachowan.
Tak wiec idac ta sciezka rozumowania uwazam, ze jest Pan zakompleksionym czlowiekiem, który pomimo checi, ale braku predyspozycji, nie osiagnal nic wartego odnotowania w dziedzinie wedkarstwa muchowego. To „dzielo o uprzedzeniach” tylko mnie w tym utwierdza.
Niestety jestem już po lekturze ksiazki „Kaszubskie pstragi”. Gdybym wiedzial, ze autorem jest lokalny patriota – nacjonalista, to w ogole nie tracilbym na nia czasu.
Robert Tracz
Witku, dziękuję za wyważoną, merytoryczną i na poziomie polemikę z moimi subiektywnymi poglądami na pewne zjawiska, zachowania, trendy igrzeszki na naszym folwarku. Mam nadzieję, że dyskusja i ton wypowiedzi dotyczący mojego, świadomie prowokacyjnego artykułu przesteruje się nie na ataki personalne i ciosy poniżej pasa, a obejmie tematy istotne i ważne dla wędkarstwa. Nikomu niczego nie narzucam, niczego nie nakazuję - "Łówta na co chceta"...i pijta - jedynie przedstawiam, sugeruję, wymieniam poglądy z nieco innej perspektywy, na naszym dyskusyjnym forum, jakim przecież jest ta strona. Ja także łowię na nimfy, chociaż nie tylko, a imitacje nimf zacząłem konstruować ponad dwadzieścia lat temu, niejako intuicyjnie i na podstawie obserwacji natury, bo wzorów nie było. Używam dobrego sprzętu i czasem chętnie na ten temat pogadam i bardzo lubię markową whisky. Zarzuciłem niektórym z nas pogoń za mięsem, nierozumienie inieposzanowanie przyrody - głęboka i coraz bardziej powszechna ingerencja w środowisko wodne; w ostoje ryb, tarliska ...brodzenie w małych ciekach, nierzadko w okresach ochronnych poszczególnych gatunków...co także przyczyniło się do spustoszenia wielu łowisk, i o tym głównie jest mój tekst, a nie o sympatiach czy antypatiach do angielskich lordów lub Eskimosów. Niektórym Kolegom puściły nerwy - widocznie wciąż są tematy tabu . Aby złagodzić histerię, zacietrzewienie i ostudzić głowy, przekażmy sobie Znak Pokoju.
Paweł Ziętecki
Panie Robercie, skoro artykuł miał być prowokacyjny To się Panu udało. Dobrze , że nie przyłożył Pan lady Małgorzacie T. Dopiero bym dostał szału. :-)))))
Krzysiek Machulski
Myślę, że wędkarstwo w Polsce ulega stałej i postępującej patologizacji. Manii będzie coraz więcej w miarę ubywania ryb. Ludzi o pewnej wrażliwości również ubywa. To kwestia tego, że nie ma już praktycznie w Polsce takich łowisk, jak dawniej - dzikich, rybnych i bezludnych. A tylko łowiąc w takich miejscach można taką wrażliwość posiąść.
Kuba Chruszczewski
Zgadzam sie co do "nimfomanow". Powstała grupa wędkarzy muchowych, ktorzy nie umieja łowić inaczek niż na krótka nimfę. Rzut powyżej trzech metrów jest dla nich niewykonalny. Posiadaja zazwyczaj tylko pływającą linkę, bo taka rzekomo jest do ich ulubionej metody jedyna. Potrafia włazić w najlepsze rynny po pachy płosząc ryby innym w czasie najlepszych brań z powierzchni i to jest ich najgorsza wada! Boż przecie niech sobie łowią jak chcą , byle nie przeszkadzali innym! Nie mam zamiaru dzielic metod muchowych na lepsze i gorsze-- szam czasem łowie na krótką nimfę. Ale ,co robić, drażnią mnie ludzie którzy nie wiedzą do czego służy linka i wędzisko muchowe. Opiekuję się łowiskiem specjalnym na Rabie. Każdy kto tam był wie, że rzeka ta najmniej nadaje się do wzmiankowanej metody. A jednak większość gości łowiska łazi środkiem rzeki i orze cieżkimi plombami. To prawda że metoda ta jest skuteczna na "świeże" tęczakii. Ale w momencie, gdy trzeba złowić ostrożnego potoka na mokrą muchę, to panowie "nimfomani" po nieudolnych próbach wykonania jakiegokolwiek dalszego rzutu poddają się i dalej płoszą ryby wlażąc innym na przypon. A nieumiejętność złowienia ryby w przypadku braku brań na krótką kwitują uwagami o braku ryb w łowisku. Na szczęście czasami " łowiący inaczej" potrafią udowodnić im ,jak skuteczne bywają -zastosowane w odpowiednim miejscu i czasie- inne metody. A może to i dobrze że nie wszyscy umieją lowić?
Kuba Chruszczewski
Zgadzam sie co do "nimfomanow". Powstała grupa wędkarzy muchowych, ktorzy nie umieja łowić inaczek niż na krótka nimfę. Rzut powyżej trzech metrów jest dla nich niewykonalny. Posiadaja zazwyczaj tylko pływającą linkę, bo taka rzekomo jest do ich ulubionej metody jedyna. Potrafia włazić w najlepsze rynny po pachy płosząc ryby innym w czasie najlepszych brań z powierzchni i to jest ich najgorsza wada! Boż przecie niech sobie łowią jak chcą , byle nie przeszkadzali innym! Nie mam zamiaru dzielic metod muchowych na lepsze i gorsze-- szam czasem łowie na krótką nimfę. Ale ,co robić, drażnią mnie ludzie którzy nie wiedzą do czego służy linka i wędzisko muchowe. Opiekuję się łowiskiem specjalnym na Rabie. Każdy kto tam był wie, że rzeka ta najmniej nadaje się do wzmiankowanej metody. A jednak większość gości łowiska łazi środkiem rzeki i orze cieżkimi plombami. To prawda że metoda ta jest skuteczna na "świeże" tęczakii. Ale w momencie, gdy trzeba złowić ostrożnego potoka na mokrą muchę, to panowie "nimfomani" po nieudolnych próbach wykonania jakiegokolwiek dalszego rzutu poddają się i dalej płoszą ryby wlażąc innym na przypon. A nieumiejętność złowienia ryby w przypadku braku brań na krótką kwitują uwagami o braku ryb w łowisku. Na szczęście czasami " łowiący inaczej" potrafią udowodnić im ,jak skuteczne bywają -zastosowane w odpowiednim miejscu i czasie- inne metody. A może to i dobrze że nie wszyscy umieją lowić?
Maciej Wołkowicz
Każdy ma prawo wyrażania swojej opini na temat jak widzi wedkarstwo muchowe czy to w kraju czy też za granicą.
Wszystkie nasze zachowania (zgadzam się ,że trochę przejaskrawione) opisał Robert w swoim artykule.
Dotknęło to widzę,gdyż tak rzeczywiście wyglada jakaś część naszego muszkarstwa.
Zdanie do Pana Sławka Bocheńskiego .
Przytacza Pan fragment mojej wypowiedzi ,bez podania przyczyny.Uważam to za manipulacje.
Artykuł Roberta,nie miałby tylu komentarzy gdyby chociaż częściowo nie dotykał tych prawd ,które mają miejsce w naszym muchowym środowisku.
Z pozdrowieniami Maciej.
Sławek Bocheński
"Uważam to za manipulacje."
Ze co? To nie jest manipulacja tylko wytkniecie ograniczonego myslenia a u Pana jeszcze na dodatek braku poczucia humoru i dobrego wychowania.
Maciej Wołkowicz
Rzeczywiście , przy tak postawionym pytaniu w Pana zabawie,brak mi poczucia humoru.Natomiast o braku wychowania podyskutował bym z Panem, lecz nie na forum wedkarskim.
Jurek Schick
Wsadzil Pan przyslowiowy "kij w mrowisko", przedstawiajac rozne personalne sylwetki i zachowania wielu kolegow. Czesc poczula sie z pewnoscia urazonych i sprowokowanych do dyskusji. Przypuszczam, ze taki byl Pana cel - cecha dobrego dziennikarza. Gratuluje !
W naszym srodowisku sprzeczne poglady i zwiazane z tym niekonczace sie dysputy mialy juz miejsce w 20-tych latach ubieglego stulecia w kolebce wedkarstwa muchowego (W. Brytania) .
Zawzietymi kontrahentami byli p.p. G.E.M Skues i F.M. Halford. Tym dzentelmenom chodzilo o etyke polowu ryb muchowka. Pierwszy z nich byl zwolennikiem nimfy (na szczescie jeszcze nie bylo "krotkiej") drugi natomiast byl zagorzalym zwolennikiem muszki suchej. Temat ten jest na calym swiecie zywy do dzis.
Na lamach tego forum dyskutuje sie na temat ubioru i sprzetu w kierunku luxusu czy tez nie. Moim skromnym zdaniem jest to temat drugoplanowy. Powinnismy sie zajac ochrona i przemyslana gospodarka wodna a nie tym czy ten albo ow ma na sobie ubior Sims-a i rzuca Palakona firmy Hardy. To powinno by tematem tabu. Krotka dygresja Panowie. Osobiscie w latach 1968 i 1973 stalem cale wakacje w zimnym Sanie (teraz jest w tym miejscu lowisko specjalne) po pas tylko w trampkach z wedka z bambusa ale muchy naturalnie byly ukrecone wlasnorecznie. Bylem wtedy bardzo szczesliwy, bo tyle ryb co wtedy widzialem, nie widzialem do tej pory nawet za granica na lowiskach specj.wylaczajac naturalnie hodowle. Na calym swiecie sa zamozni i mniej zamozn wedkarzei. Niestety!!
Pstragowi jest to calkiem obojetne czy przechytrzylismy go tania Daiwa czy tez droga Sage. Ale w 100-tu procentach nie jest mu obojetne czy hak ktorego nie zauwazyl byl pozbawiony zadziora czy tez nie. Albo czy podrostek podwymiarowy zaatakuje Stremer przeznaczony dla wiekszego "brata" lososia.
To jest temet ktory nurtuje naszych kolegow po kiju za granica.
Koledzy muszkarze chronmy to co mamy, gospodarujmy rozsadnie, zebysmy nie byli zmuszeni do placenia bajonskich sum za dzienne licencje, zeby w przyszlosci nie doszlo w Polsce do sytuacji jak np. w Austri. Jeden dzien na rzeczce Pielach kosztuje 140 €. (potokowce do 5 kg. oraz duza glowacica). Niektorzy juz narzekaja ze trzeba zaplacic 50 zl. za dzienna licencje. Przypominam, ze juz w niedalekiej przyszlosci bedziemy "dumnymi" posiadaczami EURO.
Dyskutujmy na tematy ktore przyczynia sie do lepszej gospodarki na naszych jeszcze wodach, na temat wysokiej etyki wedkarskiej a wtedy bedziemy wszyscy zadowoleni.
Z wedkarskim pozdrowieniem
Jurek
Rafal Pytel
Ja tylko o "no kill"
pisze do Was z USA, pstragow i lososi tutaj nie brakuje, ale zabijac je dla zjedzenia to troszke tutaj wstyd... Sa na tej stronie przepiekne ryby, jest tutaj glowacica z Sanu, (w ktorym nie raz lowilem) ma on metr dlugosci, czy warto ja bylo zabic? Zdjecie pozostanie na wieki, smak na chwile, a czy ten smak byl wart jej zycia...
Wiec starajmy sie wypuszczac te komplety, moze za 20 lat bedzie do czego wrocic... bo dzikich pstragow coraz mniej

Galeria zdjęć
Spent
Email:
Haslo:
Zaloguj automatycznie
przy kazdej wizycie:
Zaloz konto
Gorące dyskusje
Na Forum
...Czy są jakieś
materiały?

Według mnie 2-gim,
niewątpliwie
ciekawym punktem
mogło by być
zapytanie : A jak
było na terenach
wschodnich, w...
Propozycje na naszywkę Forum FF

 [tally] 7

 [tally] 5

 [tally] 10

 [tally] 12

 [tally] 81

 [tally] 10

 [tally] 1

 [tally] 4

 [tally] 19

 [tally] 8

 [tally] 19

 [tally] 93

 [tally] 24

 [tally] 6

 [tally] 7
głosów: 306 więcej >>
Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus