Dobrze pamiętam moment, gdy schodząc nieprzyjaznym, przeważnie burym Dunajcem, nagle trafiało się na moment dopływu wody tak cudownie odmiennej, czystej, że kontrast był wręcz rażący. Natomiast wspólna utworzona przez rzeki płań, stanowiła miejsce nieprzerwanego żerowania stad lipieni, pstrągów i innych ryb.
Pewnego wieczoru wybrałem się właśnie nad nią. Już z daleka słyszałem świst, oznajmiający, że tam suszą. Wyszedłem zza kęp wierzb i zdumienie! Tylko jeden muszkarz! Niesamowite! Podchodzę bliżej, widzę że holuję rybę. Tak to lipień. Podchodzę niepostrzeżenie blisko. Lipień jest ładny. Nagle wypina mu się pod samymi nogami. Wędkarze spostrzega mnie. Poznaję go. Już tu kiedyś razem łowiliśmy.
- Jak tam?
- Zaczynają się ruszać.
W tym momencie zaciął następnego. Widzę że ładny, na pewno wymiarowy. Po chwili też spadł
- co to się dzieje! – mówię
- to drobnica. Dobrze, że spada!
Ładna mi drobnica. Teraz widzę pod drugim brzegiem liczne wyjścia. Jest ich sporo. On też je widzi. Zaczęła roić się dość duża biała jętka, ale na razie z tego co widzę, wyjścia są do zupełnie innej muchy.
- wchodź do wody i łap – mówi – bo ja tam w woderach nie dojdę ani nie dorzucę.
- Jak to nie?
- Mam tylko połowę sznura, bo drugie pół kumplowi odsprzedałem. I jeszcze mi się źle ucięło. Zresztą kończę, swoje dziś złowiłem.
Wyszedł na brzeg i z koszyka wyciągnął pięknego lipienia, takiego mocno ponad 35 cm. Po chwili na płani zostałem sam. Ustawiłem się nieco poniżej wlotu głównego nurtu Białki. Pamiętam, że było to cudowne wędkowanie. Długi letni wieczór, całkowita samotność nad rzeką i lipienie. Złowiłem ich sporo, a wychodziły do muchy tam gdzie ona spadła. Dopiero na końcu, gdy już było prawie ciemno, zaciąłem coś konkretnego. Długo walczyliśmy. Po wyciągnięciu okazało się, że mam pięknego pstrąga. Bez dwóch centymetrów czterdziestak. Pamiętam, że w chwili wypinania muchy z pyska wypadła mu jeszcze w dobrym stanie strzebla. Za ten numer wziąłem go ze sobą. Wychodząc z wody, zauważyłem duży ciemny kształt To czarny bocian, który nie czuł respektu. Stróż tej płani. Stał i sprawiał wrażenie, jakby mi się przyglądał.
Obecnie miejsce to i wiele innych dunajcowych świętości kryją ciemne wody, pozornie tylko ładnego zalewu. Pamięć jednak po tych cudach natury pozostała. I nigdy nie zgaśnie.
Tekst i fot. Mikołaj Hassa
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.