Już drugi rok jak funkcjonują nowe zasada wyłaniania kadr narodowych, w tym i kadry muchowej. Zrezygnowanie z klasyfikacji wieloletniej (trzyletniej), na rzecz jednorocznej, budziły i nadal budzą wiele emocji.
Rada Klubów po zasięgnięciu opinii u wielu czynnie uprawiających sport muchowy, jak również wyrażając swoje własne zdanie, zwróciła się do GKS - go, o wprowadzenie klasyfikacji dwuletniej, będącej poniekąd kompromisem pomiędzy wyżej już wymienionymi klasyfikacjami. Miało by to lepiej służyć sportowi wyczynowemu, poprzez wyłanianie bardziej „stabilnej” kadry narodowej.
Niestety mimo tego, że GKS przychylnie odniósł się do tej zmiany jak i pozostałych, które zaproponowała Rada Klubów, otrzymaliśmy pismo z ZG - go o negatywnym jego rozpatrzeniu. Natomiast pozostałe propozycje zostały zaakceptowane.
A wiec i w 2007 – m roku wypadnie nam walczyć w klasyfikacji jednorocznej. I mimo tego, że nie zaszły żadne rewolucyjne zmiany w kadrze, to jednak klasyfikacja ta wprowadziła pewne korekty w stosunku do wieloletniej. Ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że w pierwszej dziesiątce znaleźli się naprawdę znakomici zawodnicy. Praktycznie do kadry narodowej „z drugiego szeregu” wszedł tylko Darek Kręcigłowa z Gdańska miejsce dziewiąte, tym większy to dla niego sukces.
Nie wykorzystali swej życiowej szansy będący praktycznie przez cały czas w szpicy Antek Bogdan, będący ostatecznie na dziesiątym miejscu, Mietek Dziadura jedenasty, i Bodinka Andrzej osiemnasty, ale mimo to i tak są to na razie ich „życiówki”.
Znaczny awans w stosunku do zeszłego roku zanotowali Czajka Mirek z sześćdziesiątego piątego, aż na dwunaste miejsce ( oj może bardzo groźny w tym roku ), i powracający znów do kadry rutyniarz Marek Walczyk, z trzydziestego szóstego na miejsce czwarte.
Objawieniem w ostatnich dwóch latach jest niewątpliwie Piotrek Wróbel. W zeszłym roku na miejscu trzecim, a w tym na pierwszym. A styl w jaki je wywalczył musi budzić podziw i respekt u każdego. Osobiście i w tym roku typuje go do miejsca w pierwszej trójce. Pokazał „lwi pazur” w tym roku weteran Zbyszek Zasadzki – drugie miejsce ( pozostawił w pobitym polu min. swego syna Andrzeja ), i znany z wieloletnich międzynarodowych startów (z dużymi osiągnięciami) Staszek Guzdek – miejsce trzecie. Nadal błyszczy niezawodny w ostatnich latach Piotrek Konieczny, ostatecznie piąty (najsłabszy jego rezultat od paru lat).
Tuż za weteranami usadowili się, depczący im po piętach Artur Trzaskoś i Andrzej Zasadzki – miejsce szóste i siódme. Lucek Burda pokazał, że nadal może być groźny dla najlepszych, o czym świadczy jego ósme miejsce.
Trener mając prawo powołania jednego zawodnika spoza dziesiątki, skorzystał z niego i na miejsce dziesiątego Antka Bogdana powołał starego „wyjadacza” Kazka Szymale.
Szczególnie nie powiodło się w tym roku zeszłorocznym kadrowiczom, Anatolowi Cimale, Łukaszowi Ostafinowi, i autorowi powyższego artykułu. Tosiek spadł z miejsca pierwszego aż na czterdzieste ósme, Łukasz z piątego na trzydzieste piąte i moja skromna osoba z szóstego na trzydzieste trzecie. Ale nadal każdy z nich ma ogromne możliwości, i żadnym zaskoczeniem nie będzie jak w tym roku pojawią się znów w pierwszej dziesiątce. Mając możliwość częstego treningu z Łukaszem i widząc jego olbrzymie możliwości, zaangażowanie i podejście do wyczynowego sportu jestem spokojny o jego dalszą sportową przyszłość.
Do najlepszych zawodników młodszego pokolenia obok osoby Łukasza zaliczyłbym też Andrzeja Zasadzkiego i Artura Trzaskosia. Na szczególne wyróżnienia w poczynionych postępach w tym roku zasługuje Piotrek Zieleniak z Lublina, Piotrek Marchewka z Jasła, Darek Rakowski ze Skoczowa (Kazika Szymali szkoła), Andrzej Baliszewski z Gdańska, Andrzej Jurasz z Węgierskiej Górki (widać tam też niezłą sportową robotę) i Bogdan Janas z Nowego Targu (klub Karkonoski J. Góra).
Gdybym miał pokrótce scharakteryzować poszczególne okręgi, to palmę pierwszeństwa przyznałbym z całą pewnością okręgowi Krosno i Kraków, które posiadają tak w kadrze narodowej jak i osiemdziesiątce uprawnionej do startów w MMP, najwięcej zawodników.
Liczbowo wygląda to tak, że Krosno ma czterech zawodników w kadrze narodowej i dwunastu w osiemdziesiątce, a Kraków trzech zawodników w kadrze narodowej i aż szesnastu w osiemdziesiątce. Na trzecim miejscu postawił bym okręg b. bielski z dwoma kadrowiczami i dwunastoma zawodnikami w osiemdziesiątce. Dalej z pewnym odstępem uplasowałbym okręg nowosądecki z siedmioma zawodnikami w osiemdziesiątce i tytułem vice-mistrzów polski, oraz gdański z czteroma w osiemdziesiątce, ale za to ze złotą i brązową drużyną mistrzostw polski. Widać również dalej dobrą pracę w okręgu katowickim, których sześciu zawodników wywalczyło prawo startu w tegorocznych MMP, a Mietek Dziadura i Andrzej Bodinka byli o krok od sprawienia największej niespodzianki sezonu. Nadal świetnie prezentuje się chyba najlepsza drużyna nimfiarzy w Polsce, w osobach Jasia Adamowa, Kazka Duły i Romka Miszuka z Wałbrzycha. Osiągnęli spory sukces plasując się w klubowym GP Polski na drugim miejscu. I w nich obok Krosna upatrywałbym głównych pretendentów do zdobycia klubowego GP Polski.
Mimo braku większej ilości swych zawodników w osiemdziesiątce, na szczególne wyróżnienie zasługują też drużyny z Jeleniej Góry w osobach Przemka Jedlińskiego, Marka Ciemnego i Bogdana Janasa – czwarta w klasyfikacji klubowej GP Polski, jak i okręgu słupskiego pod przewodnictwem Darka Krecigłowy – piąta w klubowym GP Polski, i Lublina z Piotrkiem Zieleniakiem i Grześkiem Gołofitem. Coraz lepiej prezentuje się okręg opolski z Józkiem i Pawłem Zającami i Wieśkiem Fickiem.
Ogólna moja refleksja jest taka, że wytworzyła się już dość spora grupa zawodników niezmiernie poważnie podchodzących do wędkarskiego sportu. Umiejących podporządkować sobie prawie wszystko, nobilitującemu celowi osiągnięcia elitarnej dziesiątki. Jednak przez to sito, przejdą najlepsi, z największymi umiejętnościami i charyzmą. Stara gwardia nadal broni się znakomicie i mimo tego, że nie będzie jej łatwo, to jednak myślę, że większość z nich i w tym roku będzie w pierwszej „dysze”.
Rok 2006 nie był udanym dla polskiej muchy. Nie dość, że nie odnieśliśmy żadnych sukcesów międzynarodowych (nie wnikając w przyczyny, a takie są, ale to już jest temat na odrębny artykuł), to ponieśliśmy niepowetowaną stratę w osobie śp. Antka Tondery, wg mnie dotychczas najlepszego polskiego muszkarza w historii tego sportu. Ale miejmy nadzieję, że wyczerpaliśmy limit pecha, i ten rok będzie znowu radosny dla polskiej muchy.
Skandynawia zawsze nam służyła, zdobyliśmy tam liczne medale ME i MŚw, tak indywidualne jak i drużynowe, i myślę, że nie zapeszę jak powiem, że chłopaki i trener Andrzej Wawryka mają duża szanse nawiązać do tych tradycji.
Józef Lach
|