Na samym przelewie zakładając suchą lub jeszcze lepiej mokrą muszkę, możemy liczyć na pobicie klenia, lub wyrośniętego jelca. Dół za krawędzią ostrogi, choć bardzo trudny do obłowienia dostarczy nam sporej dawki adrenaliny, gdy na naszej nimfie usiądzie władczyni tej części Olzy – brzana. Zwróćmy szczególną uwagę na samo rumowisko skalne, nie jest jeszcze zbyt stabilne a nurt tutaj jest bardzo zdradliwy. Ogólnie samo ujście jest chyba najbardziej znaną miejscówką, tu również kończy się granica wód górskich. Mimo dużej presji wędkarskiej, co roku padają tu spore brzany, okonie, pstrągi a także karpie, szczupaki. Wielokrotnie łowiąc w tym miejscu byłem zaskakiwany gatunkiem i rozmiarami ryb. Miejsce to wymaga na pewno cierpliwości oraz odpowiedniego umiejscowienia naszej muchy, tu liczy się precyzja …i odgadnięcie podwodnych prądów, co przy głębokości ok. 2m nie jest takie łatwe. Zapewniam, że warto!
Nasza ostroga przechodzi w dosyć długą, głęboką płań kończącą się dużym jazem, który niestety nie posiada przepławki. Sama płań na muchę dostępna jest tylko z czeskiego brzegu, po naszej stronie gąszcz wikliny skutecznie zniechęca do prób. To miejsce okupują zwłaszcza gruntowcy, a mająca tu sporą głębokość Olza skupia tu stada brzan, kleni, płoci oraz wszelkiej maści uciekinierów z gospodarstw rybackich. Mimo sporego zagęszczenia ryb nie łatwo tu o dobre wyniki. Woda jak w akwarium plus duża żyzność bardzo skutecznie chroni rzekę.
Muchowe rekordy tego odcinka to brzany w granicach 2-3kg., klenie ok. 2kg., okoniska po 30-35cm., a także pojedyncze szczupaki i wyrośnięte pstrągi tęczowe.
Stojąc na ogromnym jazie nie sposób pominąć uroku i widocznej zwłaszcza tu potęgi Olzy. Powywracane ogromne głazy, korzenie drzew, naniesione pokłady grubego żwiru ukazują, czym jest żywioł. Przez następne kilometry aż do miejscowości Marklowice, na każdym kroku Olza odsłania ślady swojej zaborczości i siły. Kończący jaz przelew rozpoczyna ok. 1km. przepiękny w kolorach jesieni przełom. Olza przebija się tu z groźnym pomrukiem wśród ogromnych skał, przeskakując po skalnych półkach, przelewając się po głębinach, a wszystko to wśród gęstego szpaleru drzew z błąkającymi się po kolorowych liściach promieniach jesiennego słońca. Tu można się zapomnieć, uciec od zurbanizowanego miejskiego odcinka. Tu również można się rozbrykać z muchówką. Każda metoda będzie skuteczna. Sucha mała czarna to zwłaszcza jesienią pięknie wybarwione lipienie, klenie oraz jelce. Kolorowe puchowce to okonie, tęczaki. Nimfy to przede wszystkim brzany oraz świnki. Tutejsze świnki lubią małe lekkie imitacje-wynagradzają to słusznymi rozmiarami ok. 40-45cm. Kłóci się to diametralnie z połowami brzan, ale tutejsze ryby nie tolerują błędów ani przynęt uniwersalnych. Bardzo silne, zmienne prądy uprzykrzają nam prawidłowe prowadzenie much. Najbardziej skuteczne są delikatne zestawy budowane na cienkich żyłkach, ale aby skutecznie wyholować niejednokrotnie sporą rybę …trzeba szukać „złotego środka”. Nie podaję tu gotowych recept, ani metod. Olza zasługuje na szacunek, ma swoje tajemnice. Odkryć je możemy przy bliższym poznaniu, więc nie odbierajmy sobie tej przyjemności. To właśnie tu znajdziemy to „coś”, czyli dzikość, niepokorność piękna. Tutejsza Olza w swej wiklinowo-wierzbowej otulinie przeplata głębokie doły (zwłaszcza przy ogromnych głazach) z bardzo szybkimi i śliskimi kamienistymi przelewami. Mało tu żwirowisk. Są tu raczej bardzo trudne technicznie miejsca pozornie tylko czytelne, ale rybne. Dno w wielu miejscach zalegają głazy a wśród łupków tworzą się nisze i półki. Miejsca te zajmują największe i najostrożniejsze ryby, coraz częściej pojawia się też ( jeszcze nieliczna) głowacica.
Olza po opuszczeniu skalnego przełomu całym nurtem uderza w polski umocniony głazowiskiem brzeg. Bardzo szybki i gruby nurt najbardziej preferuje streamera, możemy tu liczyć na okonie i klenie. Generalnie ryby szlachetne trafiają się rzadziej niż na miejskim odcinku, ale są za to większe. Dla muszkarzy dostępna jest za to cała gama ryb prądolubnych. Następne kilometry rzeki do umocnień przy słynnym cieszyńskim Polifarbie to przede wszystkim zarośla, zmienny nurt, czytelne dołki i bystre żwirowiska. Ten odcinak ma swoich bywalców zwłaszcza wśród spławikowców. Muszkarz łowiący na suchą muszkę lub lekką nimfę nie powinien narzekać na brak brań, o każdej porze roku można się tu nałowić do woli. Przeważać będą jednak osobniki małe i średnie.
Na wysokości Polifarbu wybudowano trzy ostrogi tworząc wspaniałe łowisko. Szalenie trudne technicznie, z ogromną ilością zaczepów i …ogromnymi rybami. Jako przykład można podać próbę wyholowania brzany o dł. ok. 1m.- niestety zakończonej porażką muszkarza. Niektóre brania zwłaszcza na głęboko prowadzoną nimfę budzą respekt, działają na wyobraźnię. Mój kolega łowiący na nimfę stwierdził, że nie spotkał się jeszcze z tym, aby ryba wysnuwając cały sznur plus parę metrów podkładu płynąc pod prąd, zerwała wszystko z kołowrotka… nie dziwcie się, więc gdy spotkacie muszkarzy, którzy oprócz sznura nawinięte mają niejednokrotnie 100 m. podkładu. Nauka czasami kosztuje. Poniżej Marklowic rzeka zwalnia, tworząc bardzo długie i czasem głębokie płanie. To już raczej królestwo innych metod. Dla muszkarzy już sam wyżej opisany przełom …wystarcza na cały jesienny dzień. Wydawać by się mogło, że łowiąc w czystej, stosunkowo niskiej wodzie, połowy będą łatwe. Ale tak nie jest. Przechytrzenie większej ryby a nawet czasem i tej wymiarowej jest tutaj arcytrudne. Na pewno zapytacie, dlaczego akurat ten odcinek, bo tutaj ostrożnie brodząc można zobaczyć niczym w akwarium falujące fioletem i purpurą płetwy lipieni, długie prawie czarne, majestatyczne wrzeciona brzan, błyskające starym srebrem świnki. Czasem, gdy zmierzch zalega mgłą i mrok zaczyna gęstnieć, w ciszy rozlega się łomot, to znak odradzania się ducha tej rzeki – głowacicy.
Rzeka jeszcze w latach 80-tych była wstydem dla polskiego i czeskiego Cieszyna. Podzielona na dwa brzegi była niczyja. Przetaczające się powodzie w latach 90-tych wyczyściły dno. Teraz dzięki przemianom po obu stronach Olza odżyła. W tym roku po raz pierwszy rzeka doczekała się zawodów rangi międzynarodowej.
Jest wola, chęć no i przyszło zrozumienie, że Olza dla polskiego i czeskiego Cieszyna może być bogactwem.
Ludzie i przemysł przemijają, miasto w swej historii przechodziło różne wyboje, ale Olza była, jest i będzie.
Od nas zależy czy pozwolimy jej żyć..
Autor: Kazimierz Żertka
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.