Dobrym przykładem w Niemczech jest, przyległy do granicy Polski, Park Narodowy Doliny Dolnej Odry. Startując prawie od zera w roku 1994 populacja kormorana na terenie parku osiągnęła już w roku 2001 liczbę ponad 1300 sztuk. Okazało się, że gatunek ten ma stosunkowo mało wrógów naturalnych i jego liczebność jest głównie zależna od ingerencji człowieka.
Kormoran jest gatunkiem o dużym wpływie na ilościowy i jakościowy skład ichtjofauny. Ptak ten jest najszybszym i najskuteczniejszym „podwodnym myśliwym“ naszych terenów. Dzienne zapotrzebowanie kormorana na pokarm wacha się między 400 a 750 gram ryb. Tryb roczny dzieli się na dwa okresy: lęgowy i wędrowny. W pierwszym kormorany polują w regionie (otoczeniu) ich kolonii lęgowych. Są to głównie wody nizinne, jeziora lub większe rzeki. Kormorany mają w tym czasie duże zapotrzebowanie na pokarm, szczególnie podczas karmienia młodych. Nie są zbyt wybredne, łowią głównie białoryb. Mają ale pewną preferencję do węgorzy, które mogą stanowić do 30% ich menu letniego. Szkodliwości ekologicznej i gospodarczej dla tego zagrożonego gatunku ryb nie muszę tłumaczyć. Reazumując faza ta nam, muszkarzom, nie zagraża. Białorybiu jest dość, conajmniej u nas w Niemczech, a węgorz na muchę nie bierze.
Druga faza jest już bardziej problematyczna; ich jesienne i zimowe wędrówki. Kormoran wędruje i poluje w grupach dochodzących do 50 osobników. To znaczy, że grupa taka ma zapotrzebowanie na około 25 kilogramów ryb dziennie. Kormorany, jako jedyne wśród ptaków wodnych, nie mają natłuszczonych piór. W ten sposób są szybsze pod wodą, ale po połowie muszą suszyć upierzenie. Podczas mrozów pokryte lodem akweny u nich odpadają. Zainteresowanie kormoranów koncentruje się na cieki z podgrzaną wodą, n.p. poniżej elektrocieplowni, oraz na cieki które nie zamarzają. Nie są to z regóły potoki, dla nich za małe, lecz kraina lipienia i brzany. Wpływ na żyjące tam gatunki jest różny. Rodzime potokowce czmychają w zakamarki i stosunkowo dobrze bronią się przed „czarnym najazdem”. Smolty łososia i tęczaki lubią fragmenty otwarte, co może być dla nich zgubne. Cóż, tęczaki to tylko kwestia gospodarcza. Łupnia dostają też niezbyt liczne u nas świńki. Kaleczenie dużych brzan i głowacic przez kormorany może dobrowadzić do ich śmierci przez infekcję. Prawdziwą ofiarą kormoranów jest ale lipień. To piękna ale nieostrożna ryba która stoi mi czasami w cieniu woderów. Ani jej nie wpadnie na to do głowy, by chmychnąć przed kormoranem lub innym drapieżcą. Zimowe naloty kormoranów prawie doszczętnie wytrzebiły lipienie w renomowanych rzekach na południu Niemiec. Potwierdzają to odłowy kontrolne tarlaków. W tych pielęgnowanych łowiskach kłusownictwo i pobieranie lipieni przez wędkarzy jest zjawiskiem marginalnym. W Turyngii, Saksoniii, Bawarii, Badenii i Wirtenbergii sytuacja lipienia po „najazdach” kormoranów jest rozpaczliwa. „Tymiankowy” należy do najbardziej zagrożonych ryb Niemiec. Reguła C&R (no kill) na jest tam rezultatem etycznych rozważań ale konieczności. Inaczej lipień zostanie objęty ochroną gatunkowa, czego żadny muszkarz sobie nie życzy.
Przeciwdziałania
Potrzebną redukcję populacji kormorana najlepiej rozwiązała Szwajcaria. Nie jest w UE a ostrzału dokonują etatowi myśliwi. Nie ma też problemów ze zbytem; wędzone piersi kormorana przyjęły się podobno jako zimna zakąska w restauracjach na Jeziorem Bodeńskim. W Austrii, która tej zimy „odwiedziło” około 9 tysięcy kormoranów dokonano odstrzału 500 sztuk tych ptaków, przy oszaconwanej stracie 670 ton ryb w rzekach alpejskich. W Niemczech, jak Austria członka Unii Europejskiej, kormoran jest gatunkiem chronionym, choć w międzyczasie nie zagrożonym. Regulacje prawne krajów związkowych (Landów) dopuszczają jednak odstrzał kontrolny. Są bardzo zróżnicowane, ale z grubsza można powiedzieć, że myśliwi mogą dostac zezwolenie na odstrzał określonej liczby kormoranów w określonym czasie na terenie swoich obwodów. Tyle prawnej teorii, gorsza jest praktyka. Przysłowie niemieckie mówi: „Czego chłop nie zna, tego nie zeżre”. W wypardku kormorana myśliwi niemieccy wzbraniają się je strzelać. To dla nich bezwartościowe ptactwo. Wniosek o zezwolenie, naboje i utylizacja ścierwa kosztują czas i pieniądze. Tylko myśliwi, którzy są jednocześnie dzierżawcą rybackim mają ambicje faszerować kormorany ołowiem. To są niestety wyjątki. Obecnie jest inicjatywa czasopism wędkarskich pod przewodnictwem dwómiesięcznika „Fliegenfischen” (Wędkarstwo Muchowe) o przeniesienie kormorana na listę gatunków łownych. Watpię, że przyniesie to rozwiązanie tego problemu.
Szkody ekonomiczne
Poza opisanymi już szkodami w ekosystemie wód, zagłada lipienia przez kormorany jest dużą szkodą ekonomiczną. Wody górskie Niemiec, skrzętnie pocięte na nieduże obwody, są w zagospodarowaniu miejscowych klubów lub osób prywatnych. W planie ekonomicznym łowiska z reguły przewidziana jest amotyzacja części kosztów dzierżawy przez sprzedaż licencji dla przyjezdnych. Lipień cieszy się dużym zainteresowaniem wśród muszkarzy i jest , jak głowacica, magnesem dla muszkarzy-turystów. Klientów nie ostrasza reguła „no kill”. Zabieranie lipieni, broń Boże kompletów, jest niemile widziane w kręgu muszkarzy. Na kolację można zabrać wszędobylskie tęczaki. Do tego lipienie przedłużają i tak krótki sezon na wodach górskich o conajmniej miesiąc. Może on być decydujący w ekonomicznym bilansie rocznym. Ale jak sprzedać krytycznemu klientowi licencję jesienną bez lipieni w rzece? Wieści o zimowej „masakrze” i tak rozchodzą się w prasie wędkarskiej i internecie z szybkością światła. Większość gości taka wiadomość odstraszy i nawet nie przyjadą. „Sęp plajty” coraz częściej krąży nad siedzibą dzierżawcy. A każdy gość to nie tylko licencja dniowa między 6 a 35 Euro w Niemczech; ale kwatery, gastronomia, handel, itd. . Poparcia ze strony polityki, pod presją lobby wędkarskiego i turystycznego nie brak, ale rozwiązania prawne nie przyniosły dotychczas u nas oczekiwanego skutku. Jaki jest dalszy los lipienia w Niemczech? Nie wiem.
Porównanie z Polska
Tu możliwości mam, mimo 10-letniego członkowstwa w PZW, ograniczone. Regulacje prawne, dotyczące odtrzału kormoranów w Polsce są bardziej „komfortowe” jak u nas, a motywacja myśliwych, o ile wiem, lepsza. Problem kormorana nie nabrał w Polsce jeszcze, na szczęście, tego znaczenia jak w Niemczech. Ale co przyniesie przyszłość? Trudno też ogłosić kormorana winowajcą za upadek pogłowia lipienia w Polsce. Powody są ogólnie znane: rasowi i legalni „serkowcy” na północy, do tego „koszykarze” i wędrownicy z kompletem do bagażnika. Dodatkowo hydrozabudowa i inne wymysły „meliorantów”. Złowienie miarowego lipienia na normalnych wodach PZW to już dla mnie rarytas. Co do łowisk specjalnych, to w wypadku podniesienia stawki dierżaw i powiększenia konkurencji mogą gospodarzy trafić podobne problemy jak u nas. Tęczakiem dzierżawca nie wyżyje. Cóż żyjemy we wspólnej Europie.
Aha, z piersiowych piór kormorana można kręcić łowne muchy mokre na lipienie.
Ciekaw jestem komentarzy polskich czytelników do moich refleksji. Chętnie odpowiem też na pytania.
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.