Bieżące informacje |
Pstrąg i Lipień nr 42 |
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
|
|
Wiadomości z łowiska |
Mała Wisła 1 |
2020-10-14 test
|
|
Wiadomości z łowiska |
San Zwierzyń-Hoczewka |
2013-07-12 Warunki bardzo dobre
|
|
Wiadomości z łowiska |
OS Dunajec |
2014-08-12 warunki dobre ale nie idealne
|
|
Wiadomości z łowiska |
Łowisko Pstrągowe Raba |
2020-10-31 Dobrze to już było...
|
|
Nasze wzory |
Cudak |
|
|
Wzory much |
W katalogu FF |
|
|
IMGW |
Stan wód |
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
|
|
| |
|
|
|
Flyfishing.pl
Reportaże: Czy pstrąg potokowy jest szkodnikiem?
autor: Stanisław Cios, opublikowane
2006-03-08
Od ponad 20 lat prowadzone są zarybienia pstrągiem potokowym w Polsce środkowej. Część zarybień była dokonana za zgodą władz PZW i wiedzą niektórych ośrodków naukowych. Jednakże większość zarybień była prowadzona „nieoficjalnie”, zazwyczaj przez niewielkie grupki miejscowych wędkarzy, którzy z własnych środków kupowali narybek.
|
|
|
W ten sposób wprowadzono pstrągi prawie do wszystkich niedużych cieków Mazowsza, Podlasia i okolicznych terenów. W przypadku Jeziorki kierowano się informacjami o historycznym występowaniu ryb łososiowatych w niej, a w przypadku innych wód stosowano metodę prób i błędów. Z uwagi na charakter tej działalności brak jest danych o terminach zarybień, ilości narybku i szerszej analizy efektów tych działań.
Moja wiedza wskazuje, że pstrągi z zasady mają się dobrze w nowych warunkach. Rosną jak na drożdżach, osiągają duży wymiary i pozostają w tych ciekach. Pstrągi sprawiły, ze dotychczas ignorowane rzeczki, w których dominowały ryby o małej wartości użytkowej, szybko stały się obiektem znacznego zainteresowania ze strony rosnącej grupy wędkarzy – bardziej zamożnych, wykształconych i wykazujących silne zainteresowanie ochroną środowiska w otoczeniu dużych aglomeracji miejskich.
W związku z wprowadzeniem nowych zasad gospodarki rybackiej od początku 2005 r. wiele cieków przeszło w ręce nowych użytkowników i pojawiły się nadzieje na uregulowanie sprawy ryb łososiowatych w tych wodach. Jednakże nieoczekiwanie wśród decydentów PZW i niektórych ichtiologów spotkałem się z kuriozalnym poglądem o szkodliwości (sic!) pstrąga potokowego, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Głównym argumentem wysuniętym przez rzeczników tej tezy jest zjadanie przez pstrągi innych ryb, zwłaszcza tych z „czerwonej księgi” (tj. ślizów, głowaczy, itp.). Ponadto powszechnie uznaje się, że pstrąg jest gatunkiem obcym w tych wodach. Sądzę, że te poglądy wynikają z braku szerszej wiedzy o rybach łososiowatych, dotychczas nie będących przedmiotem gospodarki w niektórych okręgach PZW. Wypada więc wyjaśnić niektóre kwestie.
Po pierwsze, w menu pstrąga potokowego (także dużych osobników) dominują bezkręgowce, a nie ryby. Wynika to z dostępności tych ofiar. Poświadczają to liczne dane w literaturze, a także wyniki moich dwudziestoletnich badań w różnych wodach europejskich. Przeanalizowałem zawartość żołądków ponad 1000 dorosłych pstrągów potokowych, a stosowne dane w większości opublikowałem.
Po drugie, wśród ryb, jako ofiar, dominują gatunki pospolite i najłatwiej dostępne w danej wodzie. W Polsce środkowej są to z zasady ryby karpiowate (zwłaszcza płotki) i cierniki, czyli gatunki nie mające znaczenia gospodarczego, ani statusu ochronnego. Spośród gatunków chronionych czasem spotykałem minogi w okresie tarła i tuż po nim. Jest to pokarm sezonowy, dostępny w okresie 2-3 tygodni, w dodatku głównie po tarle (czyli osobniki i tak skazane na śmierć).
W rzekach górskich (np. w Sanie, Wiśle i Dunajcu) czasem licznie bywają zjadane ślizy i głowacze. Choć są to gatunki chronione, to nie spotkałem się jeszcze z poglądem, że należy wytrzebić pstrągi w tych ciekach, z uwagi na ich „szkodliwość”. Wręcz odwrotnie, użytkownicy rybaccy deklarują chęć coraz większych zarybień tym gatunkiem.
Po trzecie, pstrągi występowały dawniej prawie we wszystkich niewielkich ciekach środkowej Polski (zob. Roczniki Naukowe PZW, 2003), a ich zanik nastąpił za sprawą człowieka. Brak znajomości tego faktu powoduje, że uznaje się aktualną ichtiofaunę za naturalną lub „właściwą”, a argument, iż pstrągi są gatunkiem obcym w tych wodach, nie jest słuszny. Wprowadzenie pstrąga jest więc reintrodukcją, a nie introdukcją. Podobne działania reintrodukcyjne, np. łososia, są prowadzone w wielu częściach kraju i nie tylko nikt tego nie kwestionuje, ale nawet jest to dofinansowane ze środków zagranicznych. Czy nie można robić tego z pstrągiem potokowym? Dlaczego pstrąg miałby ustępować łososiowi?
Nie znam przypadku w Europie, by (re)introdukcja pstrąga spowodowała wyginięcie rodzimej ichtiofauny. Owszem, pstrąg z definicji musi konkurować z innymi gatunkami, ale może co najwyżej nieco zmniejszyć ich populację. Drogą ewolucji gatunki towarzyszące pstrągowi w Europie przystosowały się do współbytowania z nim.
Działania użytkowników rybackich grzeszą niekonsekwencją. Otóż deklarując „szkodliwość” pstrągów zarybiają oni te cieki szczupakiem. A przecież ten gatunek wykazuje zdecydowanie większą predylekcję do kręgowców (jest to podstawowy pokarm dorosłych szczupaków), nie gardząc gatunkami chronionymi!
Głównym powodem spadku populacji wszystkich ryb w Polsce jest postępująca dewastacja środowiska – zanieczyszczenie wody, kanalizacja, melioracja, wyręb lasów, osuszanie podmokłych terenów, budowa zapór, itp. W celu zapobieżenia wyginięciu dalszych gatunków należy zwiększyć wysiłki na rzecz ochrony naturalnych biotopów. Ochrona gatunkowa nic nie da, jeśli nie będzie się chronić siedlisk tych gatunków. Rzadkie gatunki same się obronią przed drapieżcami, jeżeli tylko będą miały możliwości rozrodu i przebywania w środowisku dla nich właściwym.
Problem dewastacji środowiska należy postrzegać głównie przez pryzmat braku zrozumienia dla tej kwestii w społeczeństwie. Co prawda władze publiczne, organizacje pozarządowe, instytucje naukowe i obywatele deklarują gotowość ochrony środowiska, ale niestety rzadko przekłada się to na działania. W praktyce najaktywniejszą, a może wręcz jedyną, grupą społeczną czynnie angażującą się w tę działalność, są wędkarze zajmujący się połowem ryb łososiowatych. Nieraz już udowodnili, że fizycznie gotowi są nie dopuścić do organizacji rajdów samochodowych w korycie rzek, budowy małych zapór, prostowania cieków, itp. Zazwyczaj są też pierwszymi osobami ujawniającymi przypadki zatrucia rzek. Potrafią nawet powołać lokalne organizacje (zarejestrowane!) walczące o te sprawy. To wszystko wynika z faktu, że ryby łososiowate są bardzo wrażliwe na zmiany w środowisku wodnym i spadek ich populacji negatywnie rzutuje na możliwość połowu. Miłośnicy ryb łososiowatych są więc jednocześnie największymi sprzymierzeńcami gatunków chronionych.
Dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że w przypadku braku ryb łososiowatych w cieku niewielkie są szanse na pozyskanie społecznego poparcia dla ochrony danej wody. Zazwyczaj efektem tego jest pozostawienie cieku na łaskę losu, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla jego fauny. Jest to niezwykle istotny wniosek, który również powinien być brany pod uwagę przez użytkowników rybackich.
Na koniec należy zwrócić jeszcze uwagę na fakt, że w innych krajach, zwłaszcza w których za gospodarkę rybacką odpowiadają władze publiczne (a nie organizacje wędkarskie), nikt nie ma wątpliwości, czy zarybiać rybami łososiowatymi. Mają one zawsze priorytet, jeśli tylko są w stanie żyć w danej wodzie.
Pomijam tu aspekty ekonomiczne, przemawiające na korzyść ryb łososiowatych. Są one tak oczywiste, że przywoływanie ich po raz kolejny uważam za zbędny.
|
|
Autor |
Komentarz |
Kaszliii
|
piekny artykuł Gratuluje :)
| Tomasz Minkowski
|
Dziękuję za ten tekst! Pozdrawiam!
| S. Cios
|
Tekst ukazał sie na łamach ostatniego numeru Przeglądu Rybackiego (nr 1/2006).
| Tom.k
|
Właśnie chciałem pytać, czy tekst ukazał się w jakims oficjalnie-opiniotwórczym periodyku czytywanym przez fachowców z branży. Oby niektórym porozjaśniał w głowach.
| paweł nizinny
|
bardzo ciekawy tekst... pozdrawiam
| Józef Jeleński
|
Tak jak bywają ludzie, którzy za szkodnika uważają pstrąga potokowego, tak bywaję też ludzie, którzy dziką rzekę uważają za zagrożenie dl a ludzi. A uregulowana już przestaje być dobra dla pstragów. W tym sensie, pojawienie sie wody, żwiru i pstrągów w rzece może wywoływać zaniepokojenie tej grupy społecznej, z czym się zresztą spotkałem nie tylko w górach, ale też i na Pomorzu. Bo jak jest pstrąg w rzece, to żwir sie przemieści a woda wyleje.... Daljże betonować....
| S. Cios
|
Obecnie zbieram materiał do opracownia nt. wpływ działalności człowieka na srodowisko naturalne od sredniowiecza do poczatku XX w. (pewnie go skończę za 2-3 lata). Ostatnio znalazłem boski fragment, pisany współcześnie przez jednego profesora, specjalistę od zagadnień miesnych. Uznał on, że dawniej wyrzucanie z rzeźni odpadów do rzeki (w dużych ilościach!) było właśnie wyrazem troski o ochronę przyrody!!! Lata świetlne muszą upłynąć w naszej galaktyce, zanim oświecone zostaną niektóre umysły.
| Georg Moskwa
|
Z pewnością pstrąg potokowy rozprzestrzeniony był pierwotnie w prawie całej Europie. Wprowadzenie go do rzek z których wiginął to reintrodukcja. Spadek liczebności małych, chronionych gatunków ryb w środkowej Europie ma swe główne źródło w zabudowie i zanieczyszczeniu małych cieków. Pan Cios ma więc jak najbardziej rację. Inaczej jest, o ile wprowadzi się pstrągi poza ich zasięg występowania. W Patagonii argentyńskiej pstrąg potokowy prawie wytrzebił miejscowe Pejerrey (Odonthestes bonariensis), duże krewniaki naszych stynek które przejęły funkcję nieobecnych naturalnie w Ameryce Południowej salmonidów. Podobnie jak pstrąg wytworzyły one formy osiadłe, jeziorowe i wędrowne. Podobny los trafi też ich krewniaka (Retropinna tasmanica) w Tasmanii po wprowadzeniu tam pstrąga potokowego przez Anglików. W Nowej Zelandii, która cechuje się małą różnorodnością gatunków ryb słodkowodnych pstrągi trzebią endemiczny rodzaj Galaxias. Zależność od miescowych ryb pokarmowych ogranicza ale z drugiej strony ekspansję obcych drapieżników. W Hiszpańskiej rzece Tormés populacja sprowadzonych ze Słowacji głowacic załamala się razem z pogłowiem świńki iberyskiej.
| Czarny Medoff
|
Niestety dla niektórych "działaczy" zarybienia kojarzą się tylko z możliwością odzyskania wpuszconego do wody "mięsa" ... a taki pstrążek dorośnie w małej rzeczce najwyżej do 1,5 kg. A szczupak ? - trochę więcej mięsa.
| Łukasz Kozub
|
W pełni popieram ideetego atykułu, pewnie dlatego, z egdyby nie bardziej i mniej oficjalne zarybienia (raczej mniej ) to nad najbliższą pstragową rzekę miałbym 200 km...
Nie popieram za to ataków moich przedmówców na szczupaki, które też są naturalnymi mieszkańcami takich małych strumyków (sam znam jeden dpływ Świdra - 1 m szerokości i lodowata woda- jedymymi rybami jakie tam żyja są ślizy i szczupaki...).
Ciekawi mnie za to kwestja przystępowania takich reintrodukowanych ryb do naturalnego tarła i jego efektywności.Datego, że pstragi takze mają efekt homongu - czyli odnajdują te miejsca, w których się urodziły, a jesli pochodza z innej populacji to czy sa w stanie odnaleźć najlepsze tarliska w danej rzece?
| S. Cios
|
Brak jest informacji nt. ew. tarła i jego efektów. Zapewne tarło często się odbywa, ale z uwagi na brak właściwego podłoza (odpowiedniego żwiru) niewiele lub nic z tego nie wychodzi. Byc może, że są jednak cieki, gdzie tarło jest skuteczne. Homing nie ma tu praktycznie znaczenia, bo sa to ryby pochodzedzenia obcego. Nie wykluczam, że mogą być wieksze szanse na skuteczne tarło lipienia z uwagi na krótszy okres inkubacji ikry i w związku z mniejszą podatność ikry na różne zagrożenia. Jest to jednak tyko przypuszczenie. Życie to zweryfikuje.
| Paweł Rojek
|
Przy okazji lektury artykułów takich jak ten, zaczynam się zastanawiać czy poważnym zagrożeniem i gatunkiem szkodliwym dla środowiska nie są sami działacze.
| Paweł Rojek
|
Przy okazji lektury artykułów takich jak ten, zaczynam się zastanawiać czy poważnym zagrożeniem i gatunkiem szkodliwym dla środowiska nie są sami działacze.
| Głowacz
|
Mam pytanie gdzie można kupić narybek pstrąga potokowego i źródlanego?.Jestem z Krakowa i jakby ktoś wiedział gdzie w małopolsce jest taka sprzedaż to będę wdzięczny.Jaka to jest cena?.Prosze o odp.lub linki.Dziękuję.
| S. Cios
|
Sugeruję kontakt z J. Jeleńskim i Piotrem Koniecznym, bo maja dobre rozeznanie w temacie.
| Głowacz
|
A jak się z Nimi skontaktuję??? Czy mają jakąś stronę www.?
| S. Cios
|
Chyba jestem nowicjuszem w branży, bo nie znasz dwóch najważniejszych osób w Polsce. Piotr Konieczny: pzwkrosno@poczta.onet.pl
Józef Jeleński: jot.myslenice@interia.pl
| Paweł Leśniewski
|
Witam Cię Staszku. Jak widzę wszystko u Ciebie w najlepszym porządku - jak zwykle waleczny i chlastający niemiłosiernie przeciwników naszego ukochanego pstraga potokowego. Tak trzymaj.
pozdrawiam
Paweł ("bardziej zamożny, wykształcony i wykazujący silne zainteresowanie ochroną środowiska w otoczeniu dużych aglomeracji miejskich")
| Głowacz
|
Niestety nie zam tych osób osobiście,choć nazwiska są mi znane.Dziękuję za kontakt jeszcze raz.Ps:mam upatrzone małe rzeczki które chce zasilić w pstrąga potokowego do którego mam szczególny sentyment.
| Jarek Jurasz
|
Ma racje Pan Georg Moskwa piszac ze pstragi w Nowej Zelandii przetrzebily rodzime Galaxie, niemniej jednak trzeba pamietac (co zreszta padlo, ale warto podkreslic), ze nigdy wczesniej ich tu nie bylo - az do koncowki XIX w. Sa tu gatunkiem calkowicie obcym. To po pierwsze. Po drugie, rekordowa ryba z rodziny Galaxiae mierzyla historycznie jakies 30 cm. Z calym szacunkiem dla skad inad sympatycznych malych rybek to wlasnie pstrag przesadzil o rekreacyjnych walorach wielu tutejszych rzek. W obliczu i tak chyba miernych warunkow wedkarsko-przyrodniczych na wielu polskich rzekach zarybianie pstragiem wydaje sie jak najbardziej zasadne. Wracajac na koniec jeszcze do NZ, rzeczywiscie srodowiska walczace o ochrone pewnych obszarow kraju w niezmienionym stanie postrzegaja pstraga jako szkodnika; ten jednak ze wzgledu na wrodzona ekspansywnosc twardo sie broni :-)
| S. Cios
|
Sprawa introdukcji pstrąga w NZ jest dobrze znana specjalistom i wyczerpująco opisana w literaturze. Nie stanowi ona punktu odniesienia w naszym przypadku, do czego wyraźnie nawiązuję w tekście. Podobnie zresztą z innymi podobnymi eksperymentami w świecie.
| Piotr Widelka
|
Naprawde.... brawo i oby wiecej takich ludzi .i na coraz znaczniejszych stanowiskach.
Pozdrowienia
Piotr.W
| Andrzej Fremel
|
"...co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze..." Tak śpiewał Wojtek Młynarski bodaj 25 lat temu.
K..wa! K..wa! K..wa! to jest ciągle aktualne!
Decydenci z PZW to cioty, pedały,lesby (przepraszam nie chciałem obrazić kochających inaczej).
Pstrąg! Pstrąg! Pstrąg! To jest to! Tak rzymać!
| Jarek Jurasz
|
Moze nieco odbiegajac od tematu, ale zarazem pozostajac przy ekspansywnosci pstraga, korci mnie zapytac pana Ciosa, o sprawe duzych przyrostow pstraga w Nowej Zelandii i co na to ekologia lososiowatych. Tutejsi wedkarze, a takze publicysci tematu nie omawiaja, a mnie on ciekawil odkad pojawilem sie tu przed ponad 3ma laty. Czy chodzi o produktywnosc, czy w miare niezmieniony ksztalt tutejszych rzek czy moze wspomniany juz brak konkurencji, czy zgola bardziej kompeksowy zespol czynnikow. Tutejsi wedkarze 2kg pstraga traktuja czesto jako norme a 30ka jako malenstwo (co nie znacza ze takich ryb nie ma.) Prosilbym serdecznie o naswietlenie tematu.
| S. Cios
|
Nie mam teraz pod ręką prac o pstragach z NZ i Australii (jestem z dala od domu), a już wiele lat do nich nie zaglądałem. Musiałbym sprawdzic tempo wzrostu pstragów i czy jest ono rzeczywiście wyzsze od naszych populacji. Sądzę, że głównym powodem licznej populacji duzych osobników jest po prostu mała presja wędkarska i ryby maja czas by dorosnąć. Podobnie jest ze szczupakami w Finlandii. Rosną tak jak w Polsce (nierzadko nawet wolniej), ale w wielu wodach łowi się zazwyczaj osobniki w granicach 60-70 cm, a nierzadko powyzej 90 cm. Przy okazji sprawdzę literaturę o pstragach na Antypodach i dam znać.
| Jarek Jurasz
|
Bylbym wdzieczny, aczkolwiek wesze pewne roznice. Z tego co czytam 3 letnia ryba jest tu w pelni gotowosci tarlowej, ma ponad 50 cm i 1.8 kg wagi. Chyba takie byly pomorskie populacje w kraju, kiedy byly zdrowe i silne, ale zdaje sie to juz historia. 30-ak tu tarlakiem nie jest a u nas penie tak. Kazda fachowa uwaga mile widziana bo tak jak pisalem temat mnie bardzo frapuje. Dziekuje i pozdrawiam.
| DAREK1
|
Moje,przemyślenia na temat pstrąga potokowego są troche inne,podam przykład rzeki Tabor,kiedyś była pełna strzebli potokowej i śliza (gatunki chronione) woda w tamtych czasach była dużo brudniejsza ze względu na brak kanalizacji oraz kolorowa w zależności jakim kolorem garbarnia Rymanów garbowała skóry.Tarło strzebli było bardzo widowiskowe całe płycizny ryb.Dziś są pstrągi a strzebli niedobitki.Pytałem mieszkańców czy pstrąg kiedyś tam występował odpowiadali że nigdy był natomiast jelec i kleń.Na sanie łowie pstrągi od wielu lat nie zauważam głowacza,wogóle z drobnymi rybkami jest kłopot.Duże zarybienia pstrągiem i duża presja zrobiły swoje.Jak to sie ma np.1000 wpuszczonych pstrągów zjada np.3000 rybek.Wędkarze wyłapują pstrągi więc Krosno zarybia ale tylko pstrągami nie strzeblą czy głowaczem.Strzeble nie mają tarła co miesiąc a pstrągi można wpuszczać cały czas bo tego chcą wędkarze żeby woda była rybna.Tylko ustalona populacja pstrąga i to nie przez człowieka zapewni współistnienie wszystkich gatunków natomiast częste zarybiania tylko tym gatunkiem są dobre ale tylko dla wędkarzy potrzeba mięska.Mój tekst oparty jest tylko o te dwie rzeki które znam,nie wiem jak jest gdzie indziej.Podobne do tych rzek Wisłoka i Jasiołka gdzie nie ma zarybień na taką skale obfitujae w gatunki chronione takie jak strzebla,śliz,piekielnica. Z zarybieniami osrtożnie.
| Czarny Medoff
|
Faktycznie na Sanie nie specjalnie widać "ławice" małych rybek. Choć sądzę że duże zarybienia nie mają specjalnie wpływu na pogłowie strzebli czy piekielnicy. Kidyś jak presja wędkarska była dużo mniejsza pstrąga było równie dużo co teraz a te rybki były. Być może wpływ na to miało pamiętne "przykręcenie kurka" przez Myczkowce i te rybki nie mogą się odrodzić w takich ilościach jak kiedyś. Co do samego Głowacza jest to rybka która większość dnia spędza w ukryciu pod kamieniami i z pewnoscią nie zobaczymy jej pływającą jak strzeblę czy piekielnicę, tym bardziej że spotkamy go najczęściej na głębokości co najmniej 0,5 m i bardzo szybkim nurcie - a sztukę maskowania opanował do perfekcji. Kiedyś jako 12-13 latek łapałem mnóstwo tych rybek (i nie tylko: ślizy, kozy, kozy górskie - które podobno w Polsce w tym czasie nie występowały, a dowiedziałem się o nich z publikacji czechosłowackiej "Nasze Ryby"), łapałem je na ręce ewentualnie z sitkiem do akwarium właśnie w Sanie i co ciekawsze w samym Przemyślu i okolicach. Ciekawe czy dzisaj jak bym się wybrał na taką wyprawę czy równie obfite były by "połowy" ? Śliz, Koza pewnie tak, ale wspomniany Głowacz? Jak sprawdzę to się odezwę.
| S. Cios
|
Zanik populacji jakiegos gatunku moze wynikac z wielu powodów. W naszym kraju zazwyczaj jest to zwiazane z pogorszeniem sie stanu srodowiska naturalnego. Oczywiscie, ze pstrąg zje strzeble i inne ryby, gdy nadarzy sie okazja. Ale ta okazja nadarza się znacznie rzadziej, niż to sie powszechnie przyjmuje. Nie sadze natomiast by komukolwiek udalo sie przekonac mnie, ze pstrag wytrzebi te rybki. Strzebla, głowacz i pstrag bardzo dobrze współżyją ze sobą i byłoby truizmem udawadnianie tego faktu na tej stronie internetowej.
Jeśli chodzi o San, to z mojego rozeznania wynika, ze jest tam liczna populacja śliza, o czym swiadczy choćby obecność tych ryb w żołądkach pstragów (wystarczy kliknąć parę centymetrów w lewo, by się o tym przekonać; czasem warto co nieco poczytać). Głowacza też tam nie brakuje. Wyjadanie innych ryb przez ryby pochodzenia hodowlanego (przynajmniej w ciągu kilku pierwszych tygodni po wypuszczeniu) jest mitem nie popartym zadnymi dowodami. Dostępne dane wskazują na coś zupełnie odmiennego - trudności w dostosowaniu się do srodowiska.
| Jura
|
Jestem miłośnikiem połowu pstrąga niestety głównie na lekki spinning a moją ulubioną przynętą są woblery pływające. Przemierzyłem wiele małych rzeczek w poszukiwaniu coraz to nowych łowisk pstrągowych. W 2001 roku wracając z delegacji zajrzałem na Cedron-"bibliją" rzekę poniżej Kalwarii Zebrzydowskiej. Nie wiem czemu ale miałem przeczucie że pięknie tam połowię. I rzeczywiście spotykając miejscowego "robaciarza" i pytając o rybostan rzeki po złowieniu klenia ok. 35 cm, powiedział że tu są pstągi i to nie byle jakie. Tego dnia złowiłem kilka pstążków, które trafiły do wody. Potem była kolejna wyprawa i ponad 20 kontaktów, kilkanaście złowionych. Przeciętna długość 23 cm ale trafiały się i miarusy. Cedron był dosłownie wybrukowany pstrągiem. Każda wnęka, każdy wlew, kamień skrywał za sobą pstrążka. Mógł się o tym przekonać również mój brat, (którego pozdrawiam na antypodach) na zakończenie sezonu 2001. Wówczas w jednym z wlewów zszedł mi dobry czterdziestak rozginając kotwicę Dorado na dość sztywnym koiju Abu Garcia -30 g. Od tego czasu siegnąlem po miększy kijek. Miałem też półmertowca, którego udało mi się wyciągnąc spod leżącego w nurcie konaru na płyciznę, podskubującego mojego woblerka, dopóki nie zauważył mojej pomarańczowego T-shirtu. Do czego zmierzam? Odnajdując takie eldorado pstragów, figurujące w kategorii wód nizinych nie dzieliłem się specjalnie moim odkryciem z nikim oprócz brata i garstki zaprzyjaźnionych muszkarzy, którzy mięli zweryfikować czy rzeka nadaje się do łowienia na muchę. Pod koniec sezonu 2002 roku po strasznej niżówce jaka panowała tego lata łowiłem tylko klenie. Znowu miałem po raz trzeci mojego czterdziestaka na kiju. Tym razem na małą żabkę-wystrzelił świecę i wytrząsnął gumkę. Za rok Cedron włączono do wód pstrąga i lipienia. Niestety na tym odcinku po pstagach zostały niedobitki. Myślę, że nie wystarczy włączać tylko rzek do wód górskich. Jest wiele potencjalnych łowisk, które mogłyby być siedliskiem pstrąga ale nie są. Dlaczego? (Pomijam tu już aspekt dewastacji i ingerencji człowieka w koryto rzeczne, regulacje przepływu.) Dlaczego był nim Cedron. Z powodu istniejącej tam bazy pokarmowej. Wówczas dno Cedronu okupowały stada strzebli i muszę przyznać, że z żołądków złowionych pstrągów wyjmowałem wyłacznie strzeble. Pstrąg to przede wszystkim ryba drapieżna-rabuś szerzący spustoszenie wsród narybku a także terytorialista przeganiający ze swojego rewiru nawet takie duże ryby jak 30 cm kleń. Widziałem to na własne oczy. Jeden ze złowionych przeze mnie na woblera pstrągów miał pod językiem dopiero co upolowaną strzeble a drugą głębiej w żoładku. Odwiecznym prawem natury jest to że organizm w danym środowisku korzysta z pokarmu najbardziej obfitego, pozyskanego przy jak najmniejszym wydatku energii. Panowie jeżeli mamy zarybiać to zbadajmy zasoby pokarmowe danej rzeki. A może powinniśmy równoczesnie zarybiając pstrągiem pomyśleć o zarybianiu małymi rybkami takimi jak strzebla, głowacz, które kiedyś w danym cieku występowały naturalnie ? O ile pamiętam to wymagania tlenowe tych rybek nie powinny być wyższe od wymagań najszlachetniejszej dla mnie ryby z łososiowatych i mającej chyba najwyższe wymagania tlenowe-pstąga potokowego? Piramida pokarmowa drapieżników robi się na górze coraz węższa. Jeżeli nie ma odpowiedniej liczebności ofiar nie ma stabilnej populacji drapieżników.
Pozdrawiam mojego druha-towarzysza wielu wypraw wędkarskich Jacka Pawłowskiego i urodzonego muszkarza Mikołaja Hassę. Może uda nam się w końcu zweryfikować rybostan Cedronu w funkcji kontaktów ze sztuczną muchą jak i lekkim spinningiem? Byłoby to ciekawe doświadczenie. Pozdrawiam wszystkich miłośników kropkowańca!
| DAREK1
|
Jeszcze raz upieram się że tak duża presja jaką mamy na sanie i tak częste zarybianie nie służy populacji pstrąga.Zapiski pana Ciosa odnośnie zawartości żołądków tylko to potwierdzają pstrągi zjadają głównie owady bądz ich larwy żyjące w wodzie oraz to co do niej wpadnie np.mrówki (czytałem to po lewej).Pewnie że w naturelnych warunkach pstrąg nie wytrzebi strzebli bo od tysięcy lat z sobą współzyją ale tak często zarybiany san nie jest naturalny i nie może zaistnieć tam równowaga między drapieżnikiem a ofiarą bo tych drapieżników co raz dopuszczamy.Dlaczego w Australi pstrągi mają takie przyrosty bo mają żarcie.W stawie zarybionym pstrągami w szybkim czasie zniknie drobnica a na drugi rok żeby pstrąg miał przyrosty pozostaje dokarmianie granulatem.Jakie jest wyjście ? Proponuje oprócz stref gdzie połów dzienny kosztuje 60 zł tworzyć odcinki całkowitego zakazu wędkowania oraz odcinki gdzie występuje zasada złów i wypuść.Obecnie ławice drobnych rybek chronionych są tam gdzie występuje równowaga między drapieżnikiem a ofiarą, napewno są to małe rzeczki zapomniane przez człowieka.
| S. Cios
|
Zasadniczo dorybienia rzek wymiarowymi pstragami hodowlanymi w naszych warunkach nie maja większego wpływu na srodowisko, gdyż ryby są zbyt szybko wyławiane. Nie obawiałbym się tez duzych zarybień małymi pstragami. Nasze rzeki sa naprawdę pojemne. Dawniej pływało w nich tyle pstragów i lipieni, że dzisiaj niejednemu wyda się to bajką. To była wówczas normalna sytuacja. Nienormalną sytuacją jest brak tych ryb w naszych rzekach.
Polecam np. lekturę tekstów o tym ile 100 lat temu łowiono pstragów (Okólnik Rybacki, P&L). Sięgając blizszych czasów wspomne, że w 1981 r. w Czernicy na 1 m2 raz naliczyłem 10 lipieni ok. 25-35 cm. Dzisiaj trudno w to uwierzyć.
|
| |
Galeria zdjęć |
Abel VAYA 5/6 |
|
|
|