Jako pierwszy zjawił się majestatyczny ford okręgu Nowy Sącz;-) a później to już samo poleciało- kolejne samochody zajeżdżały na placyk. Jak to na spotkaniach wędkarzy bywa każdy miał każdemu coś do powiedzenia, śmiechy, rozmowy o rybach, o muchach-jednym słowem standard.
Nadszedł czas na ułożenie planu sprzątania. Niezwykle pomocna okazała się zabytkowa mapa Dunajca z „Pucharu Romaniszyna” z roku 1993 dostarczona przez p. Obrzuta. Według wcześniejszych ustaleń jako cel sprzątania wybrany został odcinek Dunajca na długości Tylmanowej, wioski znanej każdemu wędkarzowi muchowemu.
Z uwagi na ilość chętnych do sprzątania(25 osób w tym 3 kobiety) podzieliliśmy się na grupki 3-4 osobowe, które ogołacały brzegi i wody Dunajca z dziesiątek kilogramów śmieci, jakie pozostawili wędkarze, ale i tzw. „miejscowi” i przyjezdni. Musze zaznaczyć także, iż sprzątanie polegało na zbieraniu śmieci z nadbrzeży, ale i wyciągane były miedzy innymi rowery, a raczej ich resztki spod powierzchni Dunajca i tu ukłon w stronę nurków z „Nowosądeckiego klubu płetwonurków”, którzy to w liczbie 6 par płetw zasilili naszą grupkę zbieraczy… złomu, plastyków przeróżnych, szkła i wielu, wielu innych rzeczy, jakie tylko przyszło człowiekowi na myśl wrzucić do rzeki.
Mianem największej zdobyczy nazwano dywan o wymiarach 4x6m, którym to ktoś starał się upiększyć dno Dunajca. Wyciągniecie tegoż nie codziennego znaleziska, nie było rzeczą łatwą. Wykładzina była bardzo stara, namoczona i oblepiona glonami, co stanowiło o jej ogromnej masie. No, ale wysiłkiem pięciu z nas (znalazcy- Waldek Wolski i Darek Chlebek, którzy przemierzali Dunajec w spodnio-butach, + 3 młodszych kolegów) udało się wyciągnąć mega-śmiecia na pobocze drogi. Natomiast, co stwierdzono na podstawie późniejszej wymiany uwag, najwięcej zebrano… pampersów (i to wcale nie nieużywanych), zniczy, i puszek po piwie. Całość dopełniały 4 opony, jedna z felgą i pordzewiała pralka. Znaleziono także stalowy pręt z plastykowa rękojeścią, który mógł służyć jako część zestawu do połowu prądem.
A teraz coś o samym sposobie zbierania śmieci. Otóż używaliśmy do tego niewielkich worków(to ze względu na wygodę zbierania). Worki już wypełnione śmieciami, wystawialiśmy na poboczach drogi i przy zjazdach do Dunajca, po czym samochód Okręgu, wraz z kilkoma kolegami jeździł, zbierając je stamtąd i zworząc do bazy gdzie były przepakowywane w worki, w których to dopiero mogły pojechać na śmietnisko.
Samo sprzątanie trwało około czterech godzin. Po czym wszyscy zasiedliśmy, w namiocie, do wcześniej przygotowanych stołów. Jedni koledzy przygotowywali się do posiłku inni z pełną troską dbali o to by beczka z piwem „nie zardzewiała od zawartości” i napełniali kufle złotym trunkiem. A gdy na stoły wkroczył bigos(przygotowany przez Halinę Osman), zapadła cisza! Każdy zaaferowany był jedzeniem i robił to bez słowa, dało się słyszeć jedynie mlaskania i dźwięki zachwytu. I tak sobie siedzieliśmy i biesiadowaliśmy przez ładne kilka godzin, w atmosferze życzliwości, przyjaźni i humoru. I trwało by to o wiele dłużej gdyby nie deszcz, który zmobilizował nas do dokończenia przepakowywania śmieci. Po czym Władysław Osman, wraz z kilkoma kolegami odwiózł przyczepą, wory na śmietnisko.
Pragnę serdecznie podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w sposób bezpośredni ale i pośredni w „Wielkim sprzątaniu Dunajca” 10 lipca 2004. Dziękuję grupie nurków z „Nowosądeckiego klubu płetwonurków”, ale i p. Przemysławowi Lisowskiemu(Przemek, Delhi) za ufundowanie beczki piwa; p. Grzegorzowi Rutkowskiemu z Białegostoku, za zaopatrzenie nas we wszelkiego rodzaju opakowania (tacki.miski, kubki, worki, sztućce); p. sołtysowi Tylmanowej-Janowi Ligasowi (kiełbaski, pieczywo, napoje); p. Romanowi Cyfrze (rękawiczki gumowe); p. Zbigniewowi Zboźniowi (wypożyczenie namiotu); okręgowi a bezpośrednio p. Janowi Obrzutowi ( samochód, którym przywiózl wędkarzy z Nowego i Starego Sącza i zbierający śmieci) .
I tak zakończyło się pierwsze i z tego co wiem nie ostatnie „Sprzątanie Dunajca”. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie wyzbieraliśmy wszystkich śmieci bo nie do wszystkich udało się nam dotrzeć (strome nadbrzeża, ogromne „krzaczory” etc.). Wiem także że samo wysprzątanie Dunajca to utopia, bo przejeżdżając wieczorem przez Tylmanową widziałem, nowiuteńkie sterty śmieci!!! Nasza akcja miała na celu pokazanie problemu jakim są śmieci a może nawet nie tyle śmieci co brak kultury ludzi, którzy rzekę postrzegają jako płynące śmietnisko, do którego można wrzucić każdą zbędną rzecz bo przecież „rzeka pochłonie wszystko”. Drugą sprawą która nie daje mi spokoju jest to że na liczbę 400 ulotek, postów, ogłoszeń, które rozprowadziliśmy wraz z kolegami, wśród wędkarzy i sklepów wędkarskich(i nie tylko), odpowiedziało jedynie 25 osób- ludzi, którym zależało i poświecili odrobinę swojego cennego czasu na gest jakim było pozbieranie tego co pozostawiono nad ich ukochanym Dunajcem.
Dzisiejsze czasy wprawiają nas w ogromne zabieganie, przez co zapominamy o rzeczach istotnych i ważnych. Lecz jak to się dzieje że na zawody potrafi zjechać 70 chłopa a na akcje, z której fakt że nie ma żadnego namacalnego zysku, przyjeżdża 25 osób. Absolutnie nie chce się bawić w kaznodzieje, bo nie mam do tego prawa i dla wielu kolegów jestem tylko „szczeniakiem, który się wymądrza”(mam 20lat) i wiem że tym artykułem i tak narażę się nie jednemu. Chodzi mi jedynie o dostrzeżenie zjawiska jakim jest, brak konsekwencji we własnych wypowiedziach i działaniach. Wszędzie słychać głosy jak to jest źle- zdenerwowało mnie to, wiec postanowiłem coś zrobić- wybrałem pomysł sprzątania Dunajca i wprowadziłem go w życie, dzięki życzliwości wspaniałych ludzi. Rzeczą wiadomą jest, że nie możemy robić wszystkiego, ale to co nie jest znowu aż tak ciężkie i trudne leży w naszej gestii i musimy o tym pamiętać.
Pozdrawiam wszystkich tych, który podzielają moje spostrzeżenia. Wiem że z pewnością nie będą to komentarze w 100% pozytywne, lecz przyjmę każdą konstruktywną krytykę (jeśli będzie ona rzeczowa i konkretna).
Wodom cześć!
Marcin Osman
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.