Najpierw Brennica. Rano trochę wędkujemy, później jedziemy poniżej Brennej, do Górek Małych, gdzie regulacyjne prace się odbywały w ubiegłym roku. Tam zastaję trzy „niespodzianki”
Pierwszą z nich jest jedna z płani, jeszcze niedawno urokliwa, obecnie perfidnie oszpecona ponad stumetrowym, betonowym murem (zdjęcie poniżej), który opasa prawy, łagodnie skręcający łuk rzeki. Nie mam pojęcia dlaczego zdecydowano się zrobić to w takim miejscu, gdzie rzeka nie dość że płynie (co w dolinie Brennicy jest rzadkością) w terenie wolnym od gęstej zabudowy, to jeszcze nigdy na tym odcinku nikomu i niczemu szkody nie wyrządziła.
Do tego od strony brzegu wykonano przy tym murze narzut kamienny. I tutaj kolejny regulacyjny bezsens. Narzut niczego sobie, ale kamienie te można było usypać z drugiej strony (w wodzie) i już warunki w rzece wyglądałyby o niebo korzystniej pod względem przyrodniczym.
Jedziemy dalej i nieco niżej natrafiamy na ujście sporego potoku zasilającego Brennicę z prawej strony. Okazuje się, że tu także są zmiany, a jeszcze niedawno dziki potok jest uregulowany siatką i wyprostowany pod sznurek (też zdjęcie). Podobnie jak Brennica, potok ten także nikomu szkód nie czynił, a ze swym żwirowym dnem i licznymi głębokimi zakolami stanowił wspaniałe tarlisko dla brennickich pstrągów. Następny przykład głupoty.
Ale to nie wszystko. Najciekawsze przed nami...
Każdemu, kto zna Brennicę nie obcy będzie potężny próg w Górkach Małych. Próg ten na Brennicy powstał już dawno temu, a „dziura” usiana głazami i połamanym betonem poniżej spiętrzenia słynęła z grubych potokowców i była legendą tej rzeki. Piszę była, bowiem już jej nie ma. Teraz woda z potężną siłą i prędkością spada wprost na betonową płytę (no może podczas obecnych roztopów będzie tam wody pod kolana, ale późnym latem i wczesną jesienią rzeka z pewnością nieporównywalnie się skurczy) W tej chwili jakakolwiek migracja ryb pod prąd jest w tym miejscu niemożliwością! Tego typu działania jak ograniczanie rybom wędrówki jest przestępstwem! Takie popełniono właśnie na Brennicy. (także zdjęcie)
A teraz Wisła. Piątego kwietnia w poniedziałek wraz z Wacławem Santariusem znaleźliśmy się nad tą rzeką powyżej ujścia Brennicy. Gdy około godziny dziewiątej wchodziliśmy do wody, była ona jeszcze czysta. Zacząłem łowić na małego streamerka, którym obławiałem płań przy mostku dla pieszych. Zapowiadał się przyjemny dzień, bo szybko złowiłem parę drobnych ryb i miałem jeszcze dwa zgrabne pobicia. Niestety woda w momencie zmieniła kolor, wykluczając dalsze powodzenie, co wyraźnie stało się widoczne w braniach. Nie było to zmętnienie spowodowane opadami, rzeka szybko straciła ostatnie resztki przejrzystości.
Okazało się, że to efekt prac, które przeprowadzone są w Ustroniu. Koło kuźni a także w parkowej części Zawodzie, wykonywany jest remont progów a także wyrównywanie płani i usuwanie wysp. Na szczęście kamieńce za progami mają pozostać w takim stanie, w jakim były przed regulacją. Podobnie ma być z samymi progami, których łukowa konstrukcja także ma pozostać bez zmian. Szkoda tylko, że tego typu progi na Wiśle spotkamy prawie tylko w Ustroniu. Dla ryb łukowy wodospad jest o wiele mniej kłopotliwy do pokonania niż wodospad „kanciaty”, a takich na Wiśle jest bardzo dużo (na Brennicy w ogóle nie spotkamy łukowych wodospadów, ale generalnie wszystkie poza jednym wyżej opisanym wyjątkiem, są do przejścia przez ryby)
Przegonieni mętną wodą, postanowiliśmy łowić na Brennicy. Niestety tu było jeszcze gorzej, panujące na tej rzece warunki już zupełnie uniemożliwiały łowienie. Udaliśmy się aż do samej góry i tam stwierdziliśmy, że powodem takiego stanu jest mętna Leśnica i jeden z potoków spływających z kamieniołomu. Odnośnie Leśnicy, wytyczne co do regulacji tej rzeki określono w zupełnie inny sposób niż dotychczas (z upoważnienia Wojewody Śląskiego), dzięki czemu najprawdopodobniej z jej przyszłością nie będzie aż tak źle. Warunki jakie zostały postawione wykonawcom regulacji bardzo ostro zwracają uwagę na kwestie ekologiczne (cytuję najbardziej interesujące punkty postanowienia, które otrzymał m.in. wójt gminy, RZGW i ZO PZW Bielsko Biała: (...) Trasa potoku winna jak najmniej różnić się od trasy swobodnie płynącej wody naturalnej (...) W przypadku projektowania nowego koryta wody płynącej należy w nim wprowadzić sztuczne nieregularności, podobne do występujących w naturze (...) trasy potoku nie wolno skracać, budowle przegradzające koryto winny być wyposażone w urządzenia zapewniające swobodne przedostawanie się ryb przez przeszkodę. Wybór tych urządzeń winien być dobierany indywidualnie w zależności od rodzaju wody płynącej oraz od gatunków ryb ją zasiedlających. Rozwiązania projektowe winny uwzględniać działania rekompensujące usunięcie tak istotnych elementów środowiska przyrodniczego, które to stanowią niezbędne części składowe przestrzeni życiowej organizmów żywych, takich jak: bloki kamienne, zbiorowiska kamienne, zwalone pnie, nawisy podmytych brzegów, systemy korzeniowe, roślinność zwisającą znad brzegów. W przypadku uzasadnionego braku możliwości odtworzenia wyżej wymienionych naturalnych elementów, rozwiązania projektowe winny przedstawić w jaki sposób i przy zastosowaniu jakich środków rekompensowany będzie negatywny wpływ przedsięwzięcia na środowisko (...) poza terenami zabudowanymi, przylegającymi do potoku należy zachować lub utworzyć w sprzyjających miejscach łagodne i osłonięte roślinnością dojścia do wody dla zwierząt. Nie należy zmniejszać naturalnej szorstkości koryta. Należy pozostawić naturalny, urozmaicony układ dna, jego skład granulometryczny oraz niejednolite, podobne do naturalnych warunki przepływu (w tym prędkość liniową) przekroje wody płynącej winny być zróżnicowane w sposób podobny do naturalnego (zróżnicowanie kształtów i wymiarów) (...) umocnienia brzegowe winny być wykonywane z materiałów naturalnych. Materiały sztuczne (beton, geowłóknina) mogą być stosowane wyłącznie w celu zabezpieczenia konkretnych nadbrzeżnych obiektów budowlanych (budynki, mosty, drogi itp.) oraz wykonania progów. Przy przepływach niskich powinny być w korycie utrzymane głębokości niezbędne dla bytowania ryb i innych organizmów żywych w zależności od występujących gatunków (...) Sposób prowadzenia prac i ich terminy nie mogą powodować zaburzeń w warunkach bytowania fauny, szczególnie w okresach lęgowych ptaków, tarłowych ryb i rozrodu ssaków, gadów i płazów. Usuwać można jedynie drzewa, które stanowią zagrożenie dla stateczności skarp lub stanowią istotną przeszkodę na terenie zalewowym, lub drzewa chore(...) ) szkoda, że tego typu wytyczne nie zostały przedstawione półtora roku temu, podczas regulacji Wisły.
Powyżej ujścia Leśnicy, Brennica niosła czystą wodę, ale stan ten nie trwał długo. Okazało się bowiem, że na dzikim odcinku, powyżej ujścia potoku Hołcyna (Brenna Lachy) też prowadzone są prace. Tam brzegi i mogące ulec podmyciu skarpy wzmacniane są obecnie kamiennymi opaskami, na szczęście nie betonem.
Do wszystkich, którym zależy na obu rzekach: Niestety nie miałem możliwości być na obu zebraniach przedstawicieli władz Rejonowego Zarządu Gospodarki Wodnej z wędkarzami kół Ustroń i Skoczów. Ale z tego co wiem od kolegów, którzy tam byli, osiągnięto porozumienie w zakresie zmiany konstrukcji progów uniemożliwiających migracje ryb, oraz odnośnie pozostawienia w Wiśle narzutów z wielkich głazów, które występują licznie na odcinku ustrońskim. To już coś, ale do wierzchołka góry lodowej jeszcze daleko.
Mam tu na myśli zagrożony dolny odcinek rzeki Brennicy (od mostu przy kościele w Górkach Wielkich, do złączenia Brennicy z Wisłą) Odcinek ten uregulowano już przed laty, jednak obecnie wiele jego miejsc zdążyło wrócić nieco do normalności: podmycia pod brzegami, wymyte doły poniżej progów. Nawet niewielkie nierówności na betonowych wodospadach stanowią już dla meliorantów wystarczający powód do masakry rzeki. Nie można dopuścić do tego, aby z tą rzeką zrobiono to co z Wisłą, a z tego co wiem, także tu ma być robiona „naprawa progów”. Radzę więc mieć się na baczności. Niestety ludzie wykonujący fizyczne prace w ogóle nie zwracają uwagi na życie w wodzie, zresztą przeważnie ich orientacja ekologiczna jest na zerowym poziomie. Trzeba nad nimi po prostu stać i patrzeć im na ręce jak małym dzieciom. Bez naszej pomocy regulowane rzeki zginą.
Można regulować dobrze!!! Choć dla wielu wydać się to może niemożliwe, jest to prawdą! Za przykład mogę dać tu dobrze znane mi rzeki np. czeskich Beskidów (Ostravice, Stonavka, Ropičanka, Lubina, Olešna, Čeladenka, Hluchova, Lomna, niektóre odcinki Olzy i jeszcze wiele mniejszych, naprawdę długo by wyliczać), które mimo, że już dawno uregulowane, dalej tętnią życiem. Tyle, że tam nie leje się betonu według bezmyślnego projektu i nie plantuje rzek robiąc z nich pustynie. Większość regulacji wykonuje się tam na bazie naturalnych materiałów, brzegi umacnia się głazami, a progi często mają drewniane konstrukcje i nie stanowią barier dla ryb idących na tarło. Dlaczego u nas tak się tego nie przeprowadza? Przecież można i do tego warunki mamy idealne.
Na przykład Brenna. Miejscowość ta posiada czynne kamieniołomy. Odpady z nich (bloki skalne, które popękały przy odspajaniu) walają się w lasach i dolinach potoków (np. potok Barujec). Bez problemów można je wykorzystać do regulacji rzek. Idealnie nadają się do tego celu, a co najważniejsze, są zgodne geologicznie z naturalnymi skałami zalegającymi w rzece (słynny niebieskawy piaskowiec brennejski) Z pewnością koszty takiego przedsięwzięcia nie będą odstraszające. Zyskają ryby, wędkarze, a także turyści odwiedzający okolicę, którzy na pewno wolą normalnie płynącą wodę a nie betonowy ciek. (nie mówię tu o rozlazłych, niemiłosiernie zaśmiecających okolicę i kłusujących grillowiczach, którym rzeka służy jedynie jako lodówka do schłodzenia hektolitrów coli i piwa) Jeżeli w tym momencie kogoś obraziłem, przepraszam, ale gdy przypomnę sobie ubiegłoroczne lato...
Wiele już widziałem i nie raz interweniowałem, mając przed sobą obraz totalnej bezmyślności, co najgorsze wpajanej także najmłodszym, co szczególnie mnie boli.
Uznaję wyżej przedstawiony temat za otwarty. Dość opłakiwania szkód i narzekania na to co już się stało. W przypadku dolnej Brennicy nie jest za późno i trzeba zrobić wszystko aby błąd popełniony na Wiśle, tutaj się nie powtórzył.
Na koniec wrócę jeszcze do Wisły. W poprzednim artykule na jej temat, zachęciłem do budowy tamek i wrzucania kamieni do rzeki tam, gdzie jej miejsca zostały najbardziej wyjałowione. W przypadku Wisły (zwłaszcza pomiędzy górnym mostem kolejowym w Wiśle a jazem w Obłaźcu) zalegają na brzegach rzeki (bezużyteczne!) spore, ale dające się toczyć, kamienie. Niech każdy z nas umieści w rzece choć kilka z nich. W ten sposób można naprawdę zrobić wiele dobrego.
Dziękuję kolegom Wackowi i Darkowi za cenne rady, pomocne przy pisaniu tego artykułu.
Tekst i fot. Mikołaj Hassa
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.