f l y f i s h i n g . p l 2024.04.20
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
Bieżące informacje
Pstrąg i Lipień nr 42
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.

Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
Wiadomości z łowiska
Mała Wisła 1
2020-10-14
test
Wiadomości z łowiska
San Zwierzyń-Hoczewka
2013-07-12
Warunki bardzo dobre
Wiadomości z łowiska
OS Dunajec
2014-08-12
warunki dobre ale nie idealne
Wiadomości z łowiska
Łowisko Pstrągowe Raba
2020-10-31
Dobrze to już było...
Nasze wzory
Phatakorva
Wzory much
W katalogu FF
IMGW
Stan wód
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
 
Flyfishing.pl
Reportaże:
To się porobiło.

autor: Karol Zacharczyk, opublikowane 2004-04-08

Pragnę na Fly fishing rozpocząć dyskusję o tym czy wpuszczać tęczaka czy nie. To, że jestem wielkim fanem tej ryby wiadomo powszechnie, nie od dziś. Powtórzę jeszcze raz z, moim zdaniem tęczak może być rybą ochraniającą swojskie, albo inaczej - cenniejsze populacje pstrąga potokowego i lipienia.
 
Dlaczego piszę swojskie, cenniejsze a nie rodzime? Znów się muszę zastrzec, że moim zdaniem, dzięki XIX i XX wiecznej polityce zarybieniowej, należy dać konia z rzędem temu, kto znajdzie rodzimą znaczącą populację tej ryby w jakiejś naszej rzece. Rodzime pstrągi potokowe, bowiem wszędzie bądź to wyginęły, bądź to zostały wyłowione, bądź to uległy skrzyżowaniu z rybami pochodzącymi z zarybień. No może żyją jeszcze (według mojej wiedzy) w kilku izolowanych populacjach – w górnych partiach potoków w Karkonoszach, być może jakichś rzeczkach płynących przez Bory Dolnośląskie czy w kilku małych dopływach Nysy Łużyckiej oddzielonych od głównej rzeki wodospadami, czy w kilku potoczkach spływających z Masywu Ślęży oraz ze Wzgórz Trzebnickich. Jednak w dużych głównych rzekach rodzimych pstrągów potokowych po prostu nie ma. Większość naszych potokowców pochodzi z kilku, może kilkunastu ośrodków zarybieniowych rozmieszczonych na terenie całego kraju. Wydaje się, że dużo lepsza sytuacja jest z lipieniem. Po za może górami, gdzie od Nysy Łużyckiej po San wszystkie populacje (prócz górnej Kaczawy i… dolnego Bobru gdzie być może zachowały się w czystej rasie lipienie właściwe dla Kwisy!) są dokładnie wymieszane. Myślę, że kilka pomorskich populacji lipieni jest jeszcze „czystych”. To twierdzenie tyczy się lipieni z Parsęty, Mołostowej, Grabowej, Błędzianki i Marychy. Myślę, że kwestie pochodzenia potokowców i lipieni w naszych rzekach pewnie za kilka lat dokładnie wyjaśnią prowadzone właśnie przez IRŚ i PAN genetyczne badania ryb łososiowatych.
Oj! Wyskoczyłem po za temat artykułu. Wracając do głównego tematu, czyli tęczaka. Nie mam zamiaru wychwalać w tym towarzystwie wędkarskich zalet ryby. Jak i na co bierze, jak walczy tęczak (tłuszczak), czy jego szlachetniejsza „forma” zdziczały oswojony z wodą, do której został wpuszczony pstrąg tęczowy, bądź najszlachetniejsi pobratymcy - jeziorowa i morska troć tęczowa - każdy wie. Podobnie jak to gdzie można je łowić.
Otóż dwa tygodnie temu, przed spotkaniem Komisji Ochrony Środowiska Sejmiku Małopolskiego poświęconego oddziaływaniu zapory i elektrowni Czorsztyn- Niedzica na przyrodę Dunajca, która odbyło się w Łopusznej, uczestniczyłem w rozmowie, w której prócz mnie brali udział profesor Ryszard Bartel, dr Leszek Augustyn, dr Marek Jelonek, mgr Mieczysław Kowalewski i dyr. Biura ZO Nowy Sącz Janusz Obrzut oraz Marek Kluczek z-ca red. Nacz. „Wiadomości Wędkarskich”. Podczas tej rozmowy profesor Bartel poruszył mnie osobiście bardzo bolący temat „zakazu zarybień pstrągiem tęczowym”. Przyznając, że choć był głównym pomysłodawcą tego zakazu, to w obecnych warunkach, przy obecnej presji wędkarskiej, należy zastanowić się czy nie powinno się pod pewnymi warunkami tęczaków wpuszczać do wód otwartych! Przecież tęczak jest rybą bardziej polską niż … np. głowacica, która na obecnym terytorium Polski jest gatunkiem rodzimym jedynie dla Czadeczki i Czarnej Orawy. I jako taki, można ją spokojnie uznać za gatunek wymarły, bądź na granicy egstyncji. Akurat w tych dwóch rzekach powinna być otoczona szczególną całoroczną ochroną!
Tęczak, w podkarpackich rzekach występuje od 1872 i 3 roku, kiedy to staraniem Krakowskiego Towarzystwa Rybackiego został wpuszczony do Soły, Skawy i Dunajca, czyli o niemal 80 a nawet 100 lat dłużej od uznanej za „naszą” głowatki! Mało tego, według profesora i dr Jelonka nie konkuruje w z potokowcem ani lipieniem zajmując zupełnie inne stanowiska w rzece, a w górskich jeziorach zajmuje stanowiska w toni jeziora, czyli pelagialu! Kolejnymi zaletami tęczaka są: - łatwość produkcji, a co za tym idzie niska relatywnie cena; - nie tworzy lokalnych populacji, ponieważ w naszych warunkach nie rozmnaża się; - to, że większość ryb po wpuszczeniu do rzeki (zbiornika) zostaje bądź to natychmiast wyłowiona bądź…, jeśli ma taką możliwość spływa do morza; - no i oczywiście jest atrakcyjnym celem połowów wędkarskich, przez co właśnie kieruje na siebie presję wędkarzy. Zdaniem profesora należy zastanowić się także nad powrotem do zarybień Bałtyku tęczakiem.
Proszę Państwa te zdania są przełomem. Świadczą, moim zdaniem, o wielkości i mądrości uczonego, który umie przyznać się do popełnionych błędów, bo przecież błądzić jest ludzką rzeczą.
Muszę się przyznać, że pod zdaniami profesora gotów jestem podpisać się obydwoma rękami, bo przecież jedynie dzięki olbrzymim zarybieniom Bobru w latach osiemdziesiątych pstrągiem tęczowym było możliwe umocnienie się silnej populacji potokowców w tej rzece. Większość z obecnych eksploratorów tej rzeki nie wie, że jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych na czołowych pstrągowych odcinkach tej rzeki (Wleń – Marczów), (Marczów Krosnowice), (Krosnowice – Bolesławiec) łowiło się niemal wyłącznie rodzime, potokowce, które jakimś cudem ocalały po „celwiskozowej” hekatombie zatruć! Działo się tak właśnie dzięki tęczakom, które namiętnie wyławiali wędkarze, dając spokój trudniejszym do złowienia potokowcom. Wpuszczanie tęczaków pozwoliło także na odrodzenie się szczątkowej populacji potokowca w Czarnej Przemszy, a także w Sanie w okolicach Dynowa i Gór Słonnych, dzięki tęczakowi umocniły się znacząco populacje potoka i lipienia w Rabie na odcinku Józefa Jeleńskiego, w Warcie poniżej Poraja. To są fakty, których w żaden sposób nie da się ignorować!
Czy zatem należy wpuszczać tęczaka wszędzie? Nie! Tam, gdzie istnieją silne populacje naszych pstrągów, bądź gdzie presja wędkarska jest niewielka - pstrąga tęczowego wpuszczać nie należy. Po co tęczak w Czarnej Hańczy, Pasłęce, Wieprzu, górnym Sanie, dorzeczu Supraśli, Bystrzycy, Welu, górnej Wiśle, Kaczawie, górnym i dolnym Bobrze, Ropie, Wisłoce, Białym i Czarnym Dunajcu, Brdzie, Dobrzycy, Ilance, Cieszynce, Błędziance, Drwęcy? Nasze „rodzime ryby” powinno się chronić tam poprzez obniżenie limitu połowów, podniesienie wymiarów ochronnych, wprowadzanie przemiennych odcinków „No kill”, skrócenie okresu połowów – powiedzmy od kwietnia itd. Tęczaki natomiast na pewno powinny trafić do górskich zbiorników zaporowych, do Dunajca na odcinku poniżej Krościenka, do Bobru na odcinek Nielesno – Marczów, a nawet Lwówek Śl. Powinny być także uwalniane w dużych ilościach do przyujściowych odcinków rzek przymorskich, by w przyszłości po 1, 2 lub 3 latach pobytu w morzu, mogły wrócić do Parsęty, Słupi, Wieprzy, Łupawy, Redy, Regi, Drwęcy, Wierzycy itd. Przedłużając niejako sezon wędkarski nad tymi rzekami, przez co walnie mogłyby się przyczynić do ochrony naszych troci wędrownych…


Karol Zacharczyk


P.S. liczę na dyskusję o tęczaku, a w konsekwencji na stworzenie lobby protęczakowego i zmianę nie bardzo potrzebnego, a nawet szkodliwych zapisów zarówno tych wewnętrznych PZW jak i w odpowiednich rozporządzeniach Min Rolnictwa i Środowiska.

<< PowrótOceń artykuł >>

Autor Komentarz
Wacław Santarius
profesor Bartel poruszył mnie osobiście bardzo bolący temat „zakazu zarybień pstrągiem tęczowym”. Przyznając, że choć był głównym pomysłodawcą tego zakazu,.....
Widać, z jaką łatwością polski rząd szermuje uprawnieniami do nadawania różnych tytułów naukowych.
(słynny prof. od chrupiących bułeczek, inny od finansów, jeszcze inny od ekonomii, )
Taki też mamy stan dzisiejszy w Kraju, jakich profesorów - doradców !
Wacław S.
Proszę Państwa te zdania są przełomem. Świadczą, moim zdaniem, o wielkości i mądrości uczonego, który umie przyznać się do popełnionych błędów, bo przecież błądzić jest ludzką rzeczą.
Nie swiadczą one moim zdaniem Panie Karolu o żadnej mądrości, a o uczeniu się na błędach, które niejednokrotnie ogromne przynoszą szkody i straty prawie że niemożliwe do odrobienia.
Czy przyznanie się np. Stalina, czy powiedzmy, no nie chcę sięgac po inne skrajnosci, do błędów też uznał by Pan za objaw mądrości ? Szkaoda, powtarzam jeszcze raz, na skutek takiego błądzenia narody ponoszą niepowetowane straty.
Optymalnie i nieszkodliwie było by, gdyby ci profesorkowie błądzili sobie po swoim podwóreczku !
A czy melioranci po latach tworzenia rzecznych pustyń z naszych pięknych rzek i potoków po wykazaniu skruchy też tak lekko rozgrzeszani będą ?
Ps. Szkoda, że gazeta w której Pan pracuje, tak póżno kampanię antymelioracyjną, w szczątkowym zakresie zresztą, mając taką moc przebicia, rozpoczęła. Po zamordowaniu już, wielu rzek, rzeczek i potoków.
Pozdrawiam znad nie zmeliorowanej jeszcze do szczętu i systematycznie zarybianej między innymi od lat - tęczakiem,Olzy.
(Jakoś widać, czescy profesorkowie nie muszą aż tyle się kajać, bo i mniej chyba błędów popełniają.?)
Maciej M.
Mam dopiero 10 lat, ale już zacząłem łowić pstrągi z moim dziadkiem( i tatusiem),muszę się pochwalić ,że jeszcze nic nie złowiłem. Jestem za zarybieniem rzek tęczakiem ale nie za przedłużanie okresu ochronnego dla potokowca, a i jego wymiar jest moim zdaniem wystarczający.Na naszych rzekach czyli Zadrnie i Bobrze można fajnie połowić ale nie do marca, ponieważ brakuje jeszcze much w powietrzu a i nimfa nic nie pomaga.
Bardzo denerwuje mnie to ,że strażnicy pilnują wędkarzy a ludzie którzy mieszkają nad rzeką zastawiają różne pułapki na ryby łososiowate i uchodzi im to na sucho.
Maciej m.
Chciałbym podziękować mojemu dziadkowi że pomimowielu zajęć obowiązkowych znalazł dla mnie trochę czasu i pojechał ze mną pożucać. Ukłon równiez do moje babci za przygotowanie nam pysznych kanapek.
AHa bym zapomniał dziadku i babciu jeśli to czytacie to dostałem wczoraj 6 z angielskiego i 5 z polskiego.
Mariusz Teodorowicz
Oj Karolu z tym przyznawaniem się prof. Bartla do błędów to bym mocno polemizował. Mam na to twarde dowody.
Za te lipienie z Błędzianki i Marychy to też nie dałbym sobie uciąć.
Natomiast poruszyłeś bardzo ważną sprawę, które gatunki należy traktować rodzime, a które nie. To po pierwsze.
Druga sprawa to ewentualna szkodliwość po wpuszczeniu. Na pewno w przypadku tęczaka jest ona najmniejsza z innych świadomie lub nie wprowadzonych gatunków. Wydawanie takich zakazów jest po prostu głupie. Nie uchroni bowiem naszych wód przed nowymi japońcami babkami byczymi, sumikami karłowatymi i.t.p. Natomiast uniemożliwiają one gospodarowanie w wodach, gdzie takie działania sa uzasadnione. Chociaż osobiście trochę inaczej wytypowałbym te wody.
Pozdrowienia
S. Cios
Problem jest głębszy i można podać długą listę argumentów za i przeciw. Zródło problemu tkwi w tym, że zarybienia tęczakiem traktuje się jako leczenie objawów (zdziesiątkowaną populację potokowców i lipieni), a nie choroby (gospodarka rybacka pozostawiająca wiele do życzenia; niszczenie środowiska, itp). Mądra gospodarka wędkarska powinna być ukierunkowana na rodzime populacje ryb. Należy dołożyć większych starań, by chroniono lepiej to co mamy, a nie szukać substytutu. Na łowiskach (wodach) publicznych należy dbać w pierwszej kolejności o środowisko, a nie zachcianki wędkarzy. Z tego względu od dłuższego czasu twierdzę, że gospodarowanie wodami, zwłaszcza najcenniejszymi, jest zbyt poważną sprawą, by zajmowali się nią tylko wędkarze.
Nie mam nic przeciwko tęczakowi na łowisku, ale powinien on odgrywać rolę co najwyżej trzeciorzędną. Kryterium jakości wędkarstwa nie powinna być masa zawartość koszyka, ale jakość czasu spędzonego nad wodą, w środowisku naturalnym i nie dewastowanym.
Paweł Janiszewski
To bardzo ciekawy artykuł tyle, że porusz kwestie drugodzędne. Możemy sobie chronić duże czy mniejsze rzeki w ten czy inny sposób, a i tak da to niewiele. Prawdziwa "bitwa" o pstrąga i lipienia rozgrawa sie w większości :ciurków"-malch potoków, przez nikowo nie chronionych. Tam masowo mordowane są ryby przed, w trakcie i potarle. Dopóki to się nie zmieni, dopóty do dużych rzek nie będzie miało "co" spływać- nie będzie tarła. A zarybianie Dunajca czy innej dużej rzeki P.P. lub tęczowym to już zupełnie inny problem.
Roman Cyfra
Wpuszczanie dużego ( ponad 30 cm ) tęczaka ma sens jedynie na łowiskach no- killowych, na wodzie otwartej jest wyławiany w kilka dni. Zdecydowanie lepiej zarybiać " palczakiem" tęczakiem około 10 cm ,który bedzie miał szanse zdziczeć. Tak się dzieje i na Słowacji i w Austrii. W każdym razie zarybiać ! Dzięki Karolu.
Andrzej Dudek
Zawsze byłem i jestem za tym aby tęczak był wpuszczany do naszych wód. Dla mnie jest on buforem chroniącym lipienia i p.potokowego.Widziałem dawniej niejednokrotnie jak "kompletomaniacy" schodzili z wody z kompletem ale mieszanym np. lipień + 2 tęczaki - wniosek prosty 2 lipienie zostały w wodzie. Tęczak jest niewątpliwie rybą pierwszego uderzenia i powinien w rozsądnych ilościach wpuszczany do naszych wód. I popieram Romana Cyfrę, że w większości powinien to być pstrąg tęczowy mały.
Maciek M.
Szczególnie dużą ilośc tęczaka powinna zostać wypuszczona do dzikich rzek,gdzie powinny utrzymac się dłużej niż na rozległych rzekach.
Julian M.
O rany i tutaj ten zamulacz fantasta. Jak chcesz chłopie tęczaka to idz do supermarketu lub ośrodka hodowlanego. Podstawową cechą prawdziwej rzeki jest jej naturalny cykl biologiczny - do tego zapewne będą dążyć przyszłe kluby wędkarskie. Forma obecnego PZW już się zgrała - jak odejdzie nomenklatura to może wreszcie wody będą mioeć prawdziwych gospodarzy. Muszkarstwo jest - niestety - w warunkach europejskich sportem elitarnym i tak zapewne będzie w Polsce. Tu nie ma tylu rzek co w Stanach. Tęczki powinny być wyłącznie w takich kanałach jak Czarna Przemsza. Tu mięsarze się wyżywają i smacznego...
Srombel
Zarybianie Tęczakiem naszych wód to nienajgorszy pomysł, ale bardzo ważną rzecz powiedział tu Pan Paweł Janiszewski. Zgadzam się całkowicie z Jego zadaniem ponieważ sam wiem dobrze jak wygląda sytuacja w małych dopływach rzek pstrągowych. Ryby są mordowane na wielką skalę(choć coraz mniej jest już do mordowania). Na rzece Suchanówce, dopływie Iny - jednej z pomorskich rzek, w której kiedyś nie brakowało pstrągów, takie sytuacje to norma. W ubiegłym roku brzegi były czerwone od krwi zadźganych widłami ryb(w tym pstrągów i troci). Chciałbym więc powiedzieć, że nawet najgenialniejsze pomysły ochrony rodzimych ryb w większych rzekach na nic się nie zdadzą jeżeli nie zaczniemy chronić ich tarlisk jakimi są dopływy. Zejdźmy zatem na ziemię, przestańmy filozofować i weźmy się w końcu do roboty, inaczej piękne i rybne rzeki pozostaną już tylko w sferze marzeń.
Paweł P
Właśnie, najpierw trzeba się zająć należytą ochroną wód, a nie słodko pierdzieć o tęczakach i ich wpływie na potokwce, które i tak krew zaleje na tarle tak jak mnie gdy wędkuje w tym bajzlu
FremeN
Jestem za tęczakiem. Opinii o "czystości biologicznej wód" nie bedę dziś komentował, bo w Wielki Piątek po prostu nie wypada się wyrażać...
Igor Glinda
Teczak w Polsce?Jak najbardziej tak.Madra gospodarka wedkarska ta ryba, moze przyniesc wiele kozysci.
Pozdrawiam i zycze wszystkiego najlepszego z okazji Swiat Wielkanocnych.
Darek Mołdawa
Jeśli są jeszcze w Polsce rzeki w których występuje naturalna populacja rodzimych gatunków, to jestem za ich bezwzględną ochroną i dbaniem o zachowanie czystości gatunkowej.
Takich wód jest jednak co raz mniej.
Na wszystkich pozostałych, tęczak nie powinien być dyskryminowanym gatunkiem.To, że ryba ta nie rozmnaża się w naszych warunkach i że można ją wyłowić w kilka dni po zarybieniu jest o wiele bezpieczniejsze dla rzeki, niż zarybianie "na ilość" skrzywionym genetycznie materiałem potoka, czy lipienia, który przystępując do tarła kundli resztki autochtonów.
Jestem na TAK dla tęczaka, byle z głową.
Józef Jeleński
Aktualny stan prawny pozwala użytkownikowi rybackiemu tylko zarybiać wodę do niego przynależną i za to jest oceniany, także przy nowym konkursie ofert na użytkowanie obwodów rybackich. Takie zabiegi gospodarcze jak walka z kłusownictwem i posiadanie wpływu na to, co w środowisku rzeki będzie się działo nie są w zasięgu możliwych działań gospodarza rybackiego wody. Kto inaczej sądzi, niech przyjmie nawet stu ochroniarzy i niech spróbuje ukarać sądownie choćby kilku kłusowników i jednego majstra robót regulacyjnych systematycznie używającego spycharek do zabijania ryb prawnie chronionych. Urządzanie tarlisk i ukryć dla ryb traktowane jest przez władze wodne jako działania półlegalne, na które mogą przymknąć oko, ale które w żaden sposób nie będą traktowane jako prawnie chronione tarliska czy ostoje dla ryb. Jeśli chcemy łowić ryby i szanować autochtoniczne populacje, to aktualnie niestety, jedynym sposobem na zarządzanie samofinansującym się łowskiem muszkarskim jest dostarczanie ryb do złowienia i odróżnianie ich od tych, których ochrona jest celowa. Najprostszym sposobem jest wpuszczanie półkilowego tęczaka do wody, która ma przeciętnie trzydziestodekowego potoka lub lipienia. Taki sposób pozwolił na Rabie spowodować szesnastokrotny wzrost ilości dzikich ryb łowionych przez wędkarzy po pięciu latach gospodarowania. I trzeba dodać, że ilość ta jest czterokrotnie mniejsza niż tęczaków zabieranych przez wędkarzy (pstrągi potokowe i lipienie 20%, pstrągi tęczowe 80% złowionych ryb rocznie).
Od tego roku oprócz tęczaka do Raby będą wpuszczane potokowce z obciętą (skróconą) płetwą tłuszczową. Będzie to oznaczało, że były karmione w stawach przed wpuszczeniem do rzeki, a ich rola ma być podobna do dotychczas stosowanych tęczaków. Ale to wędkarz musi zdecydować na łowisku, czy zabierać rybę czy nie: jeśli tego elementu zabraknie, to wędkarstwo staje się taką samą zabawą jak karuzela i rozumiem, że nie każdy lubi wesołe miasteczka.
Co do legalnej strony, to tęczak zgodnie z Ustawą Rybacką "występuje w Polsce". Ustawa nie rozróżnia gatunków rodzimych od nierodzimych w wodach zamkniętych czy otwartych, ale właśnie ustanawia obowiązek uzyskiwania zgody Ministerstwa Rolnictwa dla sprowadzania gatunków ryb, które nie występują w Polsce. Proszę się zawsze powołać na mnie, że pstrąg tęczowy występuje w Rabie, a więc w Polsce, czyli nie musi być na niego wydawana jakakolwiek zgoda.
Profesor Bartel więcej zrobił dla ryb łososiowatych w Polsce niż ktokolwiek inny, a w szczególności niż dyskutanci, którzy ani go nie znają, ani nie czytali, ale za to wiedą, że coś mu się nie udało. Udało mu się wiele i udowodnił wielokrotnie, że przy dzisiejszym stanie środowiska właśnie zarybienia dają znaczące efekty w rozpowszechnianiu ryb łososiowatych. Gdybyśmy teraz nagle chcieli polegać wyłącznie na naturalnym tarle (nie mogąc w oczywisty sposób wpływać na jego przebieg i zasięg) to na Rabie ilość łowionych ryb łososiowatych spaść by musiała do około 10% ilości aktualnej a troci na Pomorzu do około 2 %. Czy o to chodzi pzreśmiewcom? Czy wreszcie ktoś doceni sukcesy działania "tu i teraz" w praktycznych sytuacjach dalekich od ideału? Komu przeszkadzały tęczaki morskie (pomysłu prof. Bartla)? Komu przeszkadza łosoś z Dźwiny w Polsce? Komu przeszkadza intensywne zarybianie trocią Bałtyku?
Co do pomysłów wpuszczania małych tęczaków pragnę przypomnieć, że według mojego rozeznania przeżywalność wpuszczanych ryb łososiowatych karmionych w stawach (a więc od narybku wczesnego po selekty) jest około 1 % licząc do czasu ostatecznej aklimatyzacji jako dorosłej i odpornej na środowisko ryby. Chcąc mieć "ładniejsze" tęczaki, trzeba na ich wychowanie w rzece trzy do pięciu lat, a rosną one tam wolniej niż potokowce. Proszę sobie obliczyć ile to kosztuje w lokalnych warunkach, ale u mnie na Rabie wygląda na to, że nic droższego niż żerujący wylęg nie wytrzymuje kieszeni wędkarskiej. Dla hodowlanych selektów częścią ceny za dostosowanie się do środowiska jest odławianie przez wędkarzy, i to nie małą, skoro łowią oni nieco poniżej 50 % wpuszczanych dorosłych tęczaków i około 30% potokowców. Pewnie pozostaje ich także nie więcej niż jeden procent na następny rok, a co dziele się z resztą - nie wiem. Ten jednak krótki okres dostosowywania dużych ryb do środowiska jest tym co stanowi o atrakcyjności i wydajności łowiska. Wędkarz bierze na siebie trud wyselekcjonowania tej części pokolenia ryb, które jest najdziksze i pozostaje w rzece, by odbyć tam tarło, które i tak nie może być udane, skoro użytkownik rybacki nie ma na to wpływu.....
Mariusz Teodorowicz
Panie Jozefie, jeżeli miałbym Pana e-mail mogę przysłać Panu dowody na to, że prof. Bartel sam nie czyta tego co napisał (lub pod czym się podpisał). Kiedyś rzeczywiście dużo dobrego dla ryb łososiowatych zrobił. Ale było to kiedyś. Zarzut nie czytania jego opracowań jest raczej nietrafiony, bo myślę, że dotyczył głównie mojej osoby.
Natomiast Pana poglądy na rolę zarybień są całkowicie zbieżne z moimi i mocno różne od tego co lansuje Jurek Kowalski. Niestety, bo sam bym chciał, aby było tak jak widzi to wymieniony.
Pozdrawiam
Marcin Lewandowski
W międzyczasie życzę Panom Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkanocnych. I cóż. Jurek do tablicy zaraz po lanym poniedziałku proszę.
Mariusz Kułakowski
Ocena artykułu:jaki koń jest każdy widzi. Przeżyliśmy euforię zarybiań,amurem,tołpygą i innymi nierodzimymi gat.ryb słodkowodnych(tęczak),moim zdaniem kropkę nad i stawia wypowiedż Pana S.Ciosa,podczym oburącz się podpisuję. PS.odradzają się znów pomysły stare i niesprawdzone typu,a może zarybić nasze rodzime rzeki np.lipieniem bajkalskim(można przecież użyć takich samych argumentów co red.Zacharczyk),traktuję ww.artykuł jako żart Prima Aprilisowy.Darz Bóbr!
Paweł Augustynek-Halny
Jestem całkowicie przeciwny zarybieniu pstrągiem tęczowym. Jak sam piszę autor artykułu, ryba ta nie rozmnaża się w naszych wodach. Po co więc takie "mięso"? Czyżby wędkarze byli rzeźnikami, którzy przychodzą nad wodę tylko po to, żeby złowić określoną ilość kilogramów ryby? Introdukcja obcych gatunków zawsze się źle kończy, zawsze.
marcin s
Jasne,zaladujmy osrodki zwiazkowe teczakiem ,marna kase przeznaczona na zarybienia wladujmy w teczaka i czekajmy 200 lat az odbuduja sie populacje potokowcow i lipieni.Problemem nie jest teczak ,problemem jest konstrukcja mozgu Polaka.Pozwolmy ludziom wpuszczac teczaki do rzek...Ciekawe jaki wariat bedzie sie chrzanil z produkcja mat.zarybieniowego potokowca.Ja osobiscie majac wybor, nie bawilbym sie z hodowla potokowcow w sytuacji gdy jest zbyt na teczaka.I sadze ze podobnie postapilaby wiekszosc hodowcow bo dla nich ryby to nie hobby tylko srodki do zycia.I tutaj jest najwieksze niebezpieczenstwo zwiazane z zezwoleniem na zarybianie teczakiem .Pozwol Polakowi na cos a zaskoczy cie skutecznoscia dzialania...Pomyslcie logicznie ,wszyscy wiecie jak dziala PZW ,wszyscy wiecie jakie sa uklady .Na takim przyzwoleniu wielu skorzysta.Ale nie polska ichtiofauna....A zreszta ,kogo to w ogole obchodzi w tym porabanym kraju ....Zycze pomyslnosci i obfitych zarybien .A jak zostanie jeszcze w kasie zwiazku pare zlotych po teczakowych zakupach to kupcie czasem kilka potokowcow-wiecie ,bioroznorodnosc jest teraz w modzie:)
Józef Zając
Tęczak? - jak najbardziej. Miałem okazję łowić w Czechach - tam tęczaki łowi się na przemian z lipieniami i potokowcami i jakoś te gatunki sobie nie przeszkadzają o czym świadczy drobna różnica pomiędzy polskimi i czeskimi łowiskami - mianowicie: tam są ryby.
Pozdrawiam.
Witek
A Karol ciągle o tęczakach ;-)
Ale jest sporo prawdy w tym co piszesz. Ech, poczuć znów morskiego tęczaka na kiju...
Wacław Santarius
Myślę, że komentarz Pana Jeleńskiego jest najbardziej miarodajny, poparty zresztą własnym, najlepszym - bo praktycznym doświadczeniem.
Za Profesora mi się oberwało, może i słusznie, a moze nie.
Moja ironia wynikła z właśnie niezwykle cennych wkładów profesorskich w pieczenie bułeczek, schładzanie gospodarki, ratowanie budzetów rentami i emeryturami, produkcję broni masowej zagłady, itd,itd.
Jakoś dzięki takim działaniom, najbliższy mojemu sercu jest Profesor Baltazar Gąbka !
Krzysztof Karolczyk
Po pierwsze ten artykuł jest chyba o polskich rzekach a nie o jakiś tam wysokogórskich jeziorach, a poza tym oprócz Morskiego Oka to pstrągi w górskich jeziorach nie występują, więc po co jakaś gadanina że tęczaki w jeziorach są w innej strefie niż potokowce. Poza tym jeżeli tęczaki nie konkurują z potokowcami to co one jedzą? Oprócz tego tęczaki w Rabie być może odbyły udane tarło, gdyż łowione tam są teraz małe tęczaki. Jeśli chodzi o zarybianie rzek obcymi rybami po to żeby zmniejszyć presję na rodzime ryby to można zarybiać jakimiś bezpłodnymi krzyżówkami, np. tęczak+żródlak.
Pankracy Poniat
Popieram pana Karolczyka, że w celu żeby obce ryby nie mogły się u nas rozmnanażać zarybiać bezpłodnymi krzyżówkami, jednak takie działania powinny być podejmowane przez pewien okres, np. teraz kiedy nie da się skutecznie zwalczać kłusownictwa.

Galeria zdjęć
Jesienny wschód słońca.
Email:
Haslo:
Zaloguj automatycznie
przy kazdej wizycie:
Zaloz konto
Gorące dyskusje
Na Forum
Ustawa o ochronie
zwierząt

Nie trzeba być
jakimś wielkim
prorokiem, żeby
stwierdzić, że
wcześniej lub
później ktoś uzna,
że C&R/No Kill, nie
Propozycje na naszywkę Forum FF

 [tally] 7

 [tally] 5

 [tally] 10

 [tally] 12

 [tally] 81

 [tally] 10

 [tally] 1

 [tally] 4

 [tally] 19

 [tally] 8

 [tally] 19

 [tally] 93

 [tally] 24

 [tally] 6

 [tally] 7
głosów: 306 więcej >>
Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus