15 lutego, w piękny zimowy dzień, „uzbrojony w polaroidy, aparat fotograficzny i narty biegowe znalazłem się w przy ujściu potoku Kopydło (dla niewtajemniczonych: potok Kopydło uchodzi do Wisły w dzielnicy Wisła Oaza). Tego dnia rzeka nie była zamarznięta oraz niosła podwyższoną, ale czystą wodę, co sprzyjało obserwacjom rzeki, pozwalając zauważyć ewentualne zmiany.
Zacznę od progu przy ujściu potoku Kopydło, gdzie zaczyna się odcinek, który regulacje ma już za sobą (od ujścia tego potoku, do jazu w Obłaźcu). Niestety zaraz poniżej tego progu, kilkudziesięciometrowej długości bystrze, jeszcze niedawno wąskie i usiane grubymi głazami, teraz jest płytką autostradą (nawet przy dużej wodzie!) przy moście drogowym natomiast ciekawy wodospadzik zastąpiono czymś... co może wprawić w irytację. Otóż projektantowi nowego progu zależało chyba tylko na tym, by się pozbyć jak największej ilości betonu. Teraz jest tam rampa trzech małych wodospadzików, gdzie woda spada prosto na betonową płytę. Brak jakichkolwiek zatrzymań dla ryb.
Trochę niżej progu i mostu pierwsze „głęboczki”, gdzie w wysokiej wodzie jest może trochę więcej wody niż po kolana. Tam nawet dostrzegam pstrąga!!! Ma może z 20 cm. Następny próg wygląda normalnie, tj. tak jak przed regulacją, jest tylko na nowo wybetonowany. Poniżej, tj. pod murem oporowym, przy ujściu potoku Dziechcinka spotykam, niski nieciekawy próg, a dalej kolejną autostradę. Ani śladu pięknego lipieniowego głęboczka. Tak lipieniowego, bowiem w latach 2001 –2002 było to nasze „tajne” lipieniowe miejsce. Mieliśmy tam swoje „znajome” ryby, które łowiliśmy tam zawsze podczas każdej wyprawy. Teraz po lipieniach i ciekawych wlewach ani śladu
Do tego wszystkie progi posiadają ten sam błąd konstrukcyjny – woda spada do kilkucentymetrowych głęboczków, bądź na beton. Nie wiem kto projektował takie rozwiązania, ale na pewno była to osoba, która w wykonywaniu swego zawodu raczej rozsądkiem się nie kieruje. Pozytywne jest jednak to, że w kilkunastu miejscach widoczne było zbawienne działanie wody w postaci wyraźnych zagłębień dna i powstających rynienek pomiędzy progami, których latem (po regulacji) nie było. Nasuwa się pytanie: jak będzie podczas tegorocznej letniej niżówki, której wystąpienie (podobnie jak miało to miejsce w latach poprzednich) jest bardzo prawdopodobne?
W końcu docieram do mostku koło basenu. Tutaj rzeka idealnie wyrównana, ma może parę centymetrów głębokości. Jedynym życiem jakie w niej widzę jest kilka kaczek nie pływających, a chodzących po płytkiej wodzie...
Kieruję się dalej, niebawem dochodzi do mnie głośny szum wody. Docieram tam i widzę kolejną nową konstrukcję. Przede mną wysoki próg, z którego woda spada do... może dwudzestocentymetrowej głębokości niecki. Znów kolejna nieprzemyślana konstrukcja w nurcie Wisły.
Następne trzy progi wyglądają tak jak przed regulacją, choć są nowe. W miejscu, gdzie prawy brzeg stromo opada w nurt rzeki usypano kamienną opaskę. Na razie jest tam płytko, ale z czasem może to miejsce się „naprawić”. Będą tu miały pole do popisu wody roztopowe.
Zbliżam się do kolejnego mostu. Tutaj „denerwuje” nie tyle wygląd rzeki, ale jest jeszcze coś, czego nie sposób nie zauważyć. To stukrotnie przesadzony w gabarytach o wątpliwej urodzie hotel „Gołębiewski”, który obecnie dominuje nad całą Wisłą i którego budowa zniszczyła piękne zalesione wzgórze. Zresztą cały proces budowy tego obiektu nie był obojętny dla rzeki, a śmieci z czasu trwania prac budowlanych (przed regulacją rzeki) znajdywałem nie tylko ja, daleko poniżej.
Most kolejowy w Wiśle. Powyżej niego kolejny, na szczęście niski próg z tą samą wadą co w górze – woda spada na beton. Dalej płytkie, rozszerzone bystrze ciągnie się kilkaset metrów. Dopiero niżej niepozorna płań (na szczęście mało zniszczona) i próg. Jeszcze dalej, aż do jazu w Obłaźcu widok raczej monotonny i przygnębiający. Rozszerzona i płytka rzeka sączy się po drobnym żwirze. Wszystkie większe kamienie wywieziono. Jedynie trochę głębszej wody zachowało się przed progami.
W końcu jestem przy jazie w Obłaźcu. Poniżej niego Wisła jest nie ruszona, jedynie nadbrzeżne krzewy i kępy dziesięcioletnich wierzb są powycinane. Widać przygotowania do przyszłych prac.
Po co to wszystko piszę? Ano po to, że poza nieliczną garstką ludzi, zaangażowanych w losy tej rzeki, Wisłą nie opiekuje się nikt. Bo regulacyjne działania na rzece wcale nie musiały tak wyglądać gdyby tylko niektórym chciało się w jakiś sposób zareagować. Zaznaczam, że jesienią 2002 roku do Zarządu Okręgu PZW w Bielsku – Białej zostało wysłane pismo z RZGW (Rejonowy Zarząd Gospodarki Wodnej) informujące o planach „naprawy Wisły”. Pismo chyba trafiło wprost do szuflady, bowiem RZGW nie dostało żadnej konkretnej odpowiedzi z Bielska (jak twierdzi pan Witański – dyrektor robót), więc zaczęto robić według projektu. A mogło być zupełnie inaczej, co stwierdził sam pan Witański w rozmowie z kol. Wackiem Santariusem, który jako pierwszy zgłosił się do RZGW, kiedy maszyny już były w rzece. Dyrektor Witański stwierdził, że gdybyśmy wkroczyli wcześniej, można byłoby negocjować sposób regulacji.
Obecnie prace nad rzeką prowadzone są w Wiśle (w dzielnicy Nowa Osada, ekipa kieruje się w dół, aż do ujścia potoku Kopydło), w Ustroniu (nieco powyżej kuźni, idą w górę, aż do jazu w Obłaźcu) i w Skoczowie (poniżej mostu kolejowego). Podobne prace są prowadzone na Brennicy (w górnym biegu) i Leśnicy (dopływie Brennicy).
Odnośnie regulacji odcinka ustrońskiego, prace wykonuje tutaj firma „Inż. – Bud” z Ustronia. W połowie stycznia udaliśmy się z kolegą Santariusem, do zarządu tej firmy, aby obejrzeć projekty regulacji rzeki i ewentualnie „wynegocjować” narzuty kamienne, których brak jest jednym z głównych minusów regulacji Wisły. Dowiedzieliśmy się, że na ustrońskim odcinku narzuty kamienne będą zachowane (te co są) a dodatkowo kamień ma być dodatkowo dowieziony. Ale jak będzie naprawdę, czas pokaże.
Na zakończenie mam mały apel do wędkarzy zainteresowanych losem rzeki Wisły, a mogących jej choć trochę pomóc. Będąc nad Wisłą, znajdźcie trochę czasu na zbudowanie choć jednej małej tamki, kieszonki za kamieniem czy czegoś w tym stylu, zwłaszcza na „wyprostowanych” i rozszerzonych bystrzach. Działania te co prawda pomogą w nieznaczny sposób, lecz na pewno nie zaszkodzą rzece.
Każda nierówność będzie miała zbawienny wpływ dla rzeki podczas wysokiej wody, bo wtedy zachodzą największe zmiany w profilu koryta. Gdy natomiast rzeka jest równa jak stół, nawet wyższa woda niewiele pomoże.
Nie namawiam tutaj do wysadzania progów, lecz tylko do pewnych działań, mogących mieć korzystny wpływ dla rzeki, np. umieszczenia w nurcie kilku kamieni, zbudowania kryjówki dla ryby pod brzegiem, budowy skośnej tamki, aby powstało zawirowanie itp. Wydaje się że to kropla w morzu potrzeb, ale tak nie jest. Jest nas wielu, wystarczy że każdy poświęci kilkanaście minut wędkowania i już mamy widoczny efekt. Z pewnością latem nieświadomie pomogą nam plażowicze, którym płytka rzeka też nie jest atrakcyjną.
Obecnie jesteśmy w trakcie ustalania terminu spotkania z przedstawicielami RZGW i władz gminnych, którego celem będzie omówienie problemów związanych z regulacją rzek Wisły, Brennicy i ich dopływów. Spotkanie ma odbyć się najprawdopodobniej w Cieszynie. Gdy termin spotkania będzie ostatecznie ustalony, na forum ff. pojawi się informacja. Przewidywanym terminem jest marzec, jednak w dużej mierze jest to zależne od decyzji RZGW.
Tekst i fot. Mikołaj Hassa
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.