Gdzie?
Mieszkam w Trójmieście, dlatego najczęściej łowię na Redzie. Trocie w tej rzece poławiam na całym dolnym odcinku, to znaczy od jazu w Redzie Ciechocinie do ostatniego mostu poniżej Mrzezina. Najczęściej jednak na wysokości Rekowa, w okolicy byłego drewnianego mostu. W zasadzie cały ten odcinek jest łatwo dostępny do łowienia na muchę. Rzeka płynie tam prosto z kilkoma łukami (skutek dawnej melioracji). Brzegi miejscami porośnięte są olchami. Na dolnej Redzie oprócz troci często poławiane są pstrągi tęczowe - zarówno te hodowlane, jak i kilkukilogramowe morskie.
Mimo, że na Redę mam najbliżej i łowię na niej najczęściej to... najwięcej troci złowiłem na Słupii. Moim ulubionym odcinkiem tej rzeki jest rejon Bydlina, a dokładniej od mostu do drugiego zakrętu poniżej słynnego "muru”. Dobre wyniki miałem również w Charnowie. Odcinek poniżej mostu w Charnowie zaczynam odwiedzać w drugiej połowie lutego.
Do trociowego muchowania nadaje się także Parsęta powyżej Ząbrowa, wygodniej tam łowić z lewego brzegu oraz odcinek tej rzeki kilometr powyżej mostu w Bardach – prosta poniżej lini energetycznej tzw. “patelnia”, którą z kolei lepiej obławiać z prawego brzegu.
No i wreszcie Łeba. Może niezbyt urokliwa na trociowym odcinku poniżej Lęborka, ale przez to “łatwa w obsłudze”. No i najważniejsze - są tam ryby, co udowodnił początek tego sezonu.
Sprzęt
Do połowu troci na Redzie i innych rzekach podobnej wielkości używam jednoręcznego wędziska o długości 3 m w dziewiątej klasie AFTMA, solidnego kołowrotka mieszczącego 40 m podkładu i tonącą linkę WF9 w szóstej klasie tonięcia, oraz lead core w odcinkach o długości 1.5-2.5m i grubości 0,6-0,7mm. Przypon wiążę z jednego kawałka żyłki 0,28-0.30mm o długości 0.6-1.5m w zależności o głębokości odcinka rzeki.
Na Słupii lub większych rzekach używam wędziska dwuręcznego, długości 4,20 m klasy 11-12 AFTMA, tonącej linki WF11w trzeciej klasie tonięcia, oraz lead core w odcinkach o długości 2.0-3.0m. Mimo dostępności różnych szybko tonących linek i głowic, ciągle używam lead coru - jest tani, dobrze tonie i można go szybko wymienić na bardziej odpowiedni w danym momencie kawałek.
Muchy
Muchy stosuję duże, w jaskrawych kolorach, na hakach łososiowych wielkości 1/0-5/0, najczęściej jednak 2/0. Podstawowe materiały, których używam do robienia trociowych much to koza, królik, marabut, lis. Skrzydełka warto wzbogacić odrobiną Crystal Flashu. Muchy często wyposażam w niewielkie blaszane oczy z łańcuszków, lub w razie potrzeby dociążam ołowianymi “mundkowymi” oczami. Przy konstruowaniu much trociowych warto eksperymentować z materiałami, kolorami, czy wielkością, bo troć miewa różne gusta i często atakuje nawet bardzo dziwne przynęty. Ponizej przedstawiam kilka sprawdzonych wzorów much, na które złowiłem najwięcej ryb. Są to muchy “prosto” z mojego pudełka, wiec wybaczcie drobne niedoskonałości.
kliknij na muchę, aby powiększyć |
Tych jaskrawych pomarańczowych much używam na początku sezonu, wiśniowy puchowiec sprawdzał się zawsze przy czystej i niskiej wodzie, natomiast biało-czarna włosiankę stosuję w późniejszym okresie. Ryby łowiłem także na wiele innych much, dlatego czasami wybieram muchę z pudełka na zasadzie “chybił-trafił”... efekty bywają zaskakujące.
Łowimy
Technika połowu jest prosta. Rzuty wykonuję prostopadle do nurtu oraz ukośnie w dół pod przeciwległy brzeg. Po wykonaniu rzutu poprawiam linkę i pozwalam przynęcie swobodnie spływać. Niekiedy delikatnie unoszę i opuszczam wędzisko, mucha wówczas wykonuje skoki co często prowokuje troć do brania. Muchy powinny spływać łagodnym łukiem, powoli i głęboko, dobrze jeżeli czasami trącają dno. Jeżeli czuję, że mucha nieustannie haczy o dno to zakładam dłuższy przypon, a jeśli to nie pomaga to zmieniam lead core na lżejszy, lub zdejmuję go całkowicie. Długość lead coru i przyponu dobieram doświadczalnie, dlatego trudno tutaj o konkretne przykłady. Generalnie lepiej łowić lżejszym zestawem niż za ciężkim. Zawsze łowię na jedną muchę. Trocie łowię z brzegu, a do wody wchodzę tylko wtedy gdy nie ma innej możliwości, żeby wykonać rzut rolowany.
Oczywiście są miejsca w których łowię ryby regularnie, w innych czasami lub wcale, ale zawsze obławiam wszystkie miejsca ponieważ trocie lubią zaskakiwać.
Brania, z reguły bardzo pewne, najczęściej mam w momencie kiedy mucha znajduje się mniej więcej na środku rzeki, a linka wychodzi z łuku. Objawia się to przeważnie jako zaczep, który dość szybko “ożywa”, unoszę wtedy wędzisko do góry i rozpoczynam hol. Troć to dzielny przeciwnik, hol jest bardzo emocjonujący. Zawsze staram się zachować spokój i utrzymać napięty zestaw. Hol kelta do 60 cm nie sprawia większych kłopotów, po kilku młynkach troć uspakaja się i powoli podprowadzam ją do obszernego podbieraka. Natomiast kelty powyżej 60 cm oraz srebrniaki (trafiają się w styczniu) potrafią wyskakiwać nad wodę i zmuszają do oddania kilku czy nawet kilkunastu metrów linki, a to jest to co lubię najbardziej. Osobiście nigdy nie spieszę się z podebraniem ryby, czynię to dopiero wtedy gdy troć wyraźnie wykłada się na boki. Po braniu na środku rzeki mucha najczęściej tkwi w nożyczkach, lub w języku i ryba bardzo rzadko spada. Czasem zdarza się, że brania następują również po spłynięciu zestawu pod brzeg, niestety rzadko kiedy udaje mi się szczęśliwie wyholować taką rybę. Nigdy nie miałem brań na muchę prowadzoną wzdłuż brzegu, więc po spłynięciu zestawu pod brzeg ponawiam rzut.
Pogoda
Jeżeli chodzi o pogodę to łowiłem ryby zarówno przy zachmurzonym niebie jak i w pełnym słońcu (m.in. srebrniak 70 cm). Moim zdaniem najważniejszy przy połowie troci jest stan wody. W styczniu najlepsze są stany średnie. Później wiadomo, podczas przyboru wody troć zmienia stanowiska i to jest bardzo dobry moment do łowienia. Najwięcej troci złowiłem między godziną dziesiątą a czternastą. Ujemna temperatura raczej nie ma wpływu na brania i nie wyklucza możliwości złowienia ryby. Jednak podczas mrozów wędkuję rzadko, ponieważ oblodzenie zestawu bardzo utrudnia łowienie i szybko zniechęca...
Co skuteczniejsze mucha czy spinning ?
Zdarzały mi sie takie dni na Słupii, kiedy na muche łowiłem dwie ryby, bedąc jedynym muszkarzem na danym odcinku, a spinningiści byli bez ryby. Z drugiej strony częste były przypadki, że to spinnigiści dużo łowili, a ja byłem bez brania, mimo że dwoiłem się i troiłem.
To tyle, jeżeli chodzi o moje doświadczenia z połowu troci na muchę. Mam nadzieję, że tych parę zdań pomoże lub przekona niektórych kolegów do zimowej wyprawy z muchówką w ręku - naprawdę warto. Choć z powodu małej ilości troci w rzekach poprzednie dwa sezony trochę sobie "odpuściłem", to jednak ostatnio doszły mnie bardzo optymistyczne wieści znad Łeby. Jest to rzeka, w której jeszcze troci nie złowiłem, a jest wręcz idealna do połowu tej ryby na muchę. Dlatego liczę, że obecny sezon będzie dużo lepszy, czego Wam i sobie życzę.
Mariusz Bednarski