Emocje związane z łowieniem lipieni już dawno wygasły a pragnienie złowienia kardynała wydawało się na zawsze zaspokojone. Trochę się myliłem. Ale po kolei.
Jak do tego doszło?
Otóż, lipień nigdy nie był mą „herbową” rybą. Jednak i mi zawsze udzielały się emocje i nadzieja. Działo się tak przez lata. Przełom nastąpił w 1999 roku.
W tym to roku pojechałem do Mongolii. Jak każdy kto wybiera się tam na ryby nastawiałem się na tajmenia. Jednak w tamtejszych rzekach oprócz Hucho taimenia - króla Azji żyją inne łososiowate. Chcąc nie chcąc jesteśmy skazani na kontakt z lenokami i lipieniami. Dopiero w Mongolii poznałem co to przesyt, sprawcą tego uczucia w dużym stopniu były właśnie lipienie. Tamtejsze lipienie chociaż różnią się od tych naszych (Thymallus thymallus ) to laik jak ja widzi dwie zasadnicze różnice: wielkość i ilość ryb w wodzie. W ciągu godzimy można złowić 15-20 ryb pow. 40 cm, dodać trzeba, że wszystkie lipienie tam łowione są większe niż te 40 cm czasami przekraczają 50 cm.
Przemierzając Mongolie możemy liczyć na spotkanie z kilkoma przedstawicielami rodziny lipieniowatych. W jeziorze Kosogol można połowic Thymallus nigrescens , na północy żyje Thymallus brevirostris, a w Oneonie z pewnościa spotkacie się z amurskim lipieniem Thymallus arcticus grubii , no i oczywiście wszędobylski Thymallus arcticus arcticus- lipień arktyczny. Jednym słowem i pod tym względem przesyt.
Pomimo zdominowania mongolskiej wyprawy przez lipienia pobyt tam uważałem za bardzo udany, kilkanaście tajmieni i niezliczona ilość lenoków i lipieni- całkiem nieźle.
Dopiero w Polsce zauważyłem, że nie do końca tak było.
Gdy dwa tygodnie po powrocie wybrałem się na ryby nad Dunajec stwierdziłem, że straciłem „miarkę w oku” – wszystkie ryby, które łowiłem wydawały mi się zbyt małe. 20 cm, 25 cm góra.
W rzeczywistości było inaczej. Wieczorem postanowiłem zmierzyć jedną z nich. Okazało się ze ten 20 cm karzełek ma 35 cm. Koszmar. Łowiłem 35 cm ryby a przyjemność odczuwałem jak przy 20 cm.
Przez jesień i zimę nastąpiła poprawa, „miarka” wróciła już do normy, lipień 35 cm miał 35 cm.
Gdy wydawało się że wszystko jest porządku nadszedł czas przygotowań do następnej mojej wyprawy . W 2000 roku pojechałem nad Bajkał. Lipień znowu jak rok wcześniej nie był tym na czym nam zależało. Bajkalska wyprawa była zorganizowana przez mojego przyjaciela Bogdana pod hasłem Davatchan -Salvelinus alpinus erythrinus i tajmień. Ta pierwsza ryba to endemiczna palia żyjąca podobno w jeziorze nieopodal Bajkału, a tajmienia wszyscy znają. Davatchana nikt z naszej ekipy nie widział za to lipieni i lenoków w brud. Trzeba wiedzieć że lipienie bajkalskie to nie jakieś tam lipionki, tamtejsze ryby to prawdziwe kolosy, 60 cm to norma, zdarzają się siedemdziesięcio centymetrowe. Ilość ryb jaką można złowić w ciągu paru chwil jest tak duża że nie będę o tym pisał bo i tak nikt by nie uwierzył.
Ciekawostką bajkalskiego łowiska jest to ze występuje tam endemiczny lipień -Thymallus arcticus baicalensis opisał go jako pierwszy nasz rodak Dybowski w 1874 r. Lipień Dybowskiego zwany również czarnym lipieniem, pomimo że nie dorasta do bardzo dużych rozmiarów (40-50 cm) jest chyba najpiękniejszym przedstawicielem gatunku jakiego w życiu złowiłem.
Lipieniowe wędkowanie w Bajkale szybko się skończyło, jednak tego roku nie było to jedyne miejsce mające wpływ na mój stosunek do lipieni.
Bezpośrednio znad Bajkału udaliśmy się na Sachalin. Znów o lipieniu nikt nie myślał i znów byłem zmuszony zmagać się z nim. Tym razem był to lipień amurski (Thymallus arcticus grubii ). Sachalin jest wyspą leżącą nieopodal japońskiej Hokaido to na nasze „nieszczęście” Amur uchodzi do morza na wysokości Sachalina i wszędobylskie lipienie zdołały opanować i to miejsce.
Lipień amurski jest trochę mniejszy niż te występujące w Bajkale, ale za to jest krępy i silny.
Podczas tej wyprawy padało trochę mniej ryb niż nad Bajkałem, co z tego, lipień i tam był dominującą rybą.
Po powrocie do kraju „miarka” w oku siadła na dobre, wszystkie lipienie wydawały się zbyt małe. Nie pomogła nawet kuracja w postaci odwiedzin europejskich łowisk Szwecji, Austrii, Słowenii czy Włoch. Europejskie lipienie nie mogły konkurować ze swymi azjatyckimi kuzynami. Mówi się - czas leczy rany. Kiedy nadeszło lato 2002 roku, wydawało się ze wszystko idzie ku lepszemu. Lipienie z naszych rzek były na oko już wyraźnie większe, ukręciłem nawet kilka much na dunajeckiego kardynała.
Myślałem, że już w końcu polubię tę rybę. Niestety. Nadszedł okres kolejnego wyjazdu w rejon zdominowany przez lipienia. Tym razem był to odległy syberyjski półwysep Taimyr. Jak zwykle i tym razem lipień miał być tylko przyłowem. Celem był tajmień. Z tajmieniem na Taimyrze jest nie źle, ale to co dzieje się z lipieniem przechodzi ludzkie pojęcie. Oprócz Tajmienia i lipienia praktycznie nie udało się nam złowić nic co by miało płetwę tłuszczową, no może za wyjątkiem jednej siei, która skusiła się na mojego zonkera. Tamtejszy Thymallus arcticus arcticus to jest z pewnością najbardziej rozpowszechnionym lipieniem świata. Można go spotkać zarówno w Kanadzie , Stanach jak i praktycznie w całej Azji, ba czytałem gdzieś, że został introdukowany do czeskich i słowackich rzek. Na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od naszego rodzimego, ale dorasta do potężnych jak na lipienia rozmiarów, bo może mierzyć ponad 70 cm, poza tym jest nadzwyczaj agresywny. Niezależnie od tego czy łowisz na suchego chruścika czy na tajmieniowy streamer długości 25 cm, na mała obrotówkę czy wielki 20 cm wobler lipienie zawsze atakują. Bez względu na pogodę, stan wody, porę dnia articusy nigdy nie zawodzą.
Tak czy inaczej po złowieniu niemożliwej do opisania ilości lipieni mój stosunek do lipieni był jednoznaczny. Wole pstrąga. W 2003 roku planując kolejny wyjazd zadbałem o to aby przypadkiem nie występował tam żaden Thymallus. Ileż można. Dlatego też w 2003 nie wybrałam się do Korei gdzie żyje ostatni z opisanych Lipieni Thymallus yaluensis,tylko nad morze Ochockie.
W tym roku po przebyciu 10 000 km gdy stanąłem nad rzeka, miałem nadzieję że nie złowię żadnego z lipieni. Tak też się stało. Jednak mój sukces okazał się wątpliwy, szybko zatęskniłem za tą rybą. Chociaż złowiłem 3 gatunki łososia, kilka tajmieni, dwa gatunki palii, to jakoś tego lipienia dziwnie brakowało. Po powrocie wybrałem się nawet nad nasze lipieniowe wody z zamysłem wyciągnięcia jakiegoś kardynała. Niestety do dnia dzisiejszego to mi się nie udało, może w przyszłym roku. Może gdzieś w Austrii czy Słowenii uda mi się złowić jakiegoś Thymallusa pow 50 cm. Bo w Polsce .... ,może jakaś mała rzeczka, może.....
Tekst i foto Maciej Wilk
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.