Kazo jest człowiekiem czynu, a nie słowa, więc poprosił mnie o współpracę na zasadzie: „ja ci to, Zbyszek pokażę, a ty to opisz.”,
I tak w piękny, sierpniowy poranek jesteśmy nad górną Wisłą. Kazo zastrzega się na początku, że o tej porze roku i przy niskiej wodzie, nie jest to najlepsza metoda.
Tym niemniej jako profesjonalista nie może odmówić wyzwaniu.
- Jaki sprzęt stosujesz?
- Do nimfy stosuję dwa wędziska, oba dziewięciostopowe. Oba są wędkami szybkimi lecz nie bardzo szybkimi. Mówiąc „szybkie” mam na myśli akcję szczytową.
Kołowrotek dobrze wyważający zestaw, sznur klasy 6 (oba wędziska są w klasie 5-6). Do sznura, przy niskiej i czystej wodzie dokładam 1,50 m przezroczystej linki pływającej lub intermediate.
Przypon ma długość 2,50-2,70 m. Używam żyłek typu fluorocarbon o średnicy 0,14-0,16 mm ze względu na czystą wodę.
- A jakie nimfy?
- To zależy od pory roku. Dzisiaj postawię na imitację chruścika i nimfę „brązkę”, coś pośredniego między nimfą a pupą.
Jesteśmy nad Wisłą w pełni sezonu turystycznego, więc w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca jedziemy w okolice Obłaźca. Nie dotarło tu jeszcze słońce, a w ślad za nim - plażowicze.
Kazo nie kryje rozczarowania.
- Patrz, tutaj prawie nie ma wody. (Zdjęcie 1)
Trzeba będzie łowić „pod prąd.” To w ogóle dobra taktyka. Popatrz, ustawię się poniżej tego małego dołka i rzucę jakieś 12-15 m pod prąd.(Zdjęcie 2)
Po opadnięciu nimf do wody będę wybierał sznur krótkimi szarpnięciami lewej ręki. To prawie tak, jak przy agresywnej mokrej musze.
- Jak szybko ściągasz sznur?
- Wiesz, chodzi o to, żeby nimfy płynęły w toni nieco szybciej niż nurt wody. Musisz koniecznie utrzymywać kontakt z nimfami.
Kiedy poczujesz opór, podnieś kij. O, widzisz – już „wisi”. Zdjęcie 3)
Pstrąg do okazów nie należy, ale jest dowodem na skuteczność techniki stosowanej przez Kaza.
Po wyholowaniu ryby Kazo kontynuuje:
- przy niskiej i czystej wodzie, a taka się zdarza dość często na Wiśle, nie możesz
podchodzić do wody wyprostowany. O brodzeniu często nie ma mowy, jak i o łowieniu
„na krótko” spod kija.
Przed rybą musisz się chować.(Zdjęcie 4,5,6)
Kazo łowi jeszcze kilka ryb. Proszę go, by przenieść się na uregulowany fragment rzeki. Do nieodłącznych elementów wiślanego pejzażu należą przecież betonowe tamki, zwane przez miejscowych wędkarzy „szlojzami”.
- Kazo, czy można łowić na długą nimfę na tamkach?
- Oczywiście. Są dwie taktyki, jedną już poznałeś. Ustawiam się poniżej tamki i rzucam tuż za pianę, albo i do piany. Tutaj lepsze będą lepiej dociążone nimfy. Również ściągam linkę lewą ręką krótkimi szarpnięciami.
Druga taktyka polega na ustawieniu się bokiem do prądu wody. Rzucam równolegle do tamki i staram się umieścić nimfy tuż pod przelewem. Przeciągam nimfy wzdłuż tamki, ożywiając ich ruch krótkimi szarpnięciami. Kiedy zbliżą się do mnie, podnoszę kij potrząsając lekko jego końcówkę. To też prowokuje pstrągi do ataku. (Zdjęcie 7)
Na jednej z tamek Kazo łowi miarowego lipienia. Potem nie ma już gdzie łowić. Plażowicze kąpią się we wszystkich tamkach.
Kończymy łowienie.
Kazo daje mi na drogę błogosławieństwo: „widzisz, to nie takie trudne, ale rozwiń to ładnie, bo artykuł nie może być za krótki. Poza tym śpieszę się na chrzciny wnuka”.
- A, to gratulacje, Kazo.
Opowieść Kazimierza Szymali spisał i sfotografował
Zbigniew Górski
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.