OK, w zeszłą niedzielę wybrałem się z poznanymi w klubie muchowym gośćmi, na pobliską Hutt river, w miejsca, które wg. nich obfitują w ryby. Byłem ciekaw, czy ja łowiąc dzień wcześniej bez skutku, (mimo, że bez woderów i ze zbyt lekkimi nimfami) robiłem to źle, czy po prostu inaczej. Zresztą, jak twierdzą, na tej rzece trzeba wiedzieć, gdzie ryby są, a gdzie ich po prostu nie ma. Pogoda była nie wyjściowa, bo zaraz jak przyjechaliśmy zaczęło lać i lało pół dnia, rzeka po jakimś czasie się zmąciła, ale zanim to się stało mięliśmy okazję połowić. Na co? Na daleką nimfę z sygnalizatorem, którą ja na swój użytek ochrzciłem przepływanką (niczym się nie różni). Rzuca się w górę rzeki i prowadzi nimfy ku sobie pozwalając im zatonąć jak najgłębiej (pływająca linka i długi przypon), obserwując sygnalizator i zacinając przy każdym jego ruchu. Najbardziej podobał mi się nietonący, czyli nie nasiąkający sygnalizator wykonany z syntetycznej wełny (glo-bug yarn), w kształcie stożka, zespolonego z agrafką i wpięty w pętelkę końcową sznura. Nikt nic nie złowił. W rozmowie dowiedziałem się, że na tej głębokiej płani lubią zatrzymywać się ryby wchodzące z morza (właśnie teraz), lub odwrotnie. Pamiętajcie, że jest tu całe mnóstwo stosunkowo krótkich rzek, które z małymi wyjątkami kończą się w morzu. Mając w pamięci to, że łowi się tu ryby od 1,5 kg wzwyż i na pewno nie są one tak mnogie jak u nas, (co potwierdza ta wyprawa) skłaniałbym się do wniosku, że mówimy tu o pstrągach i o trociach! Zresztą poczekajmy do lata, kiedy te ryby mają zacząć wychodzić do chruścika, czy jętki. Poza tym wydaje, mi się, że zapis regulaminowy zabraniający zabierać ryb większych niż 45 cm, a na innych rzekach 55 i 60 cm (nie ma dolnego wymiaru ochronnego), też wpływa na przewagę ilości ryb większych nad mniejszymi. Mimo, że limit na tej rzece wynosi 1 sztuka dziennie, to jest ona jednak na tyle przełowiona, że sprowadza się to do tego, o czym piszę (mimo, że rzeka ma tutaj rozmiary Popradu, no może Skawy). Zaczynam też powoli rozumieć, dlaczego w opisach wielu tutejszych rzek (rejon Wellington) tak często pojawia się zdanie, że zazwyczaj łowi się wypatrzone ryby. Po prostu inaczej nie ma sensu (swoją drogą jestem ciekaw jak wyglądają mało uczęszczane rzek wyspy południowej – jak już się dowiem to może uda mi się zrobić katalogowe zdjęcie w stylu „untouched trout stream”).
W ten weekend jadę nad słynną i wymagającą oddzielnej licencji Tonagariro river, wchodzącą w skład tzw. Taupo region, czyli dużego wulkanicznego jeziora, z wpływającymi do niego wieloma rzekami. Łowisko typowo zimowe, podobno masa tęczaka, ale też i potok (a może znowu troć srebrniak wchodząca w górę rzeki z jeziora-morza). Tu łowi się już na wędki AFTMA 8-9. Napiszę jak było i o moich, mam nadzieję, pierwszych rybach (mam już od zaprzyjaźnionych klubowiczów obiecany sprzęt).
To tyle, dowiedziałem się ponadto, że czasem zdarzy się w Hutt river łosoś, który jednak liczniejszy jest na wyspie południowej, są też steelheady i rzadko, brook trout (Salvelinus fontinalis). Poza tym regulamin, mówiąc o rybach łownych i pokazując ich zdjęcia, mówi o okoniu (naszym, a nie amerykańskim zupełnie inaczej wyglądającym przynajmniej w Texasie), linie i wzdrędze!??
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.
Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.