|
Tak jeszcze na marginesie rejestrów.
Po co ustawodawca wymaga od uprawnionego do rybactwa prowadzenia tego rejestru? Przecież gospodarz łowiska sam najlepiej wie, czego potrzebuje aby w łowisku były ryby a na łowisku klienci. Po co urzędnikowi państwowemu wiedza o każdej rybce?
Gdyby uprawnieni do rybactwa chcieliby prowadzić takie rejestry, to sami by na to wcześniej wpadli. Ale jeżeli zależy na tym urzednikom państwowym, to niech sami prowadzą wydawanie tych rejestrów i gromadzenia danych, a nie przysparzają papierowej pracy gospodarzom łowisk.
Chodziły nawet pomysły o karcie grzybiarza. Niedługo będziemy wypełniać formularz na ilość wypuszczonych z dupy bąków i płacić od ich objętości podatek ekologiczny, w związku z uwalnianiem gazów cieplarnianych. Każdy w majtach obowiązkowo przyrząd bąkometryczny.
Tyle danych i prac naukowych, a czasami jeden rzut oka więcej mówi o łowisku niż stosy papierów. Jak już ludzie poznają cały makro i mikrokosmos... powiedzą, że najlepsze są naturalne procesy i odkryją karkołomnie coś, czego praktycznym zastosowaniem będzie nie ruszanie przyrody.
Zimno mi na duszy... brrr...
Pozdrawiam
Krzysiek
P.S.
Przekleiłem tutaj, aby się podzielić przemyślenami z większą liczbą ludzi.
|