|
O ile sięgam pamięcią, a i moi starsi koledzy "po kiju" też (pytałem ich o to), to złowienie okazu zawsze było problemem. Ryb o sporych wymiarach nigdy nie było dużo, a złowienie takiej było, jest i bedzie nobilitacją i uhonorowaniem starań wedkarza. Takich wedkarzy zwykliśmy nazywać rekordzistami, lub konesrerami, którzy często, dla złowienia okazu specjalizują się tylko w jednym gatunku.
inni stają się niedoścignionymi znawcami danej wody : rzeki, jeziora, itd..
I Ci ludzie o dziwo nie narzekają na bezrybie, czy brak choćby wymiarowych ryb.. szykują przynęty na każdą wyprawę, często skradają się by podejść niezauważonym rybę, czaszem ryzykują nawret popsucie więzi rodzinnych, bo akurat układ baryczny jest taki, że ryba powinna żerować.
ja nie tłumaczyłbym brak (???) wymairowych ryb dużą ilością zabieranych takowych. Ze względu na dużą presję wedkarską, ryby po prostu stają się ostrożniejsze niż jakiś czas temu. Pociąga to za sobą fakt, że ostrożniejsze stają się coraz mniejsze ryby.
Zarybianie nie pomoże, jeśli zarybiona woda nie będzie chroniona przed ściekami i kłusownikami - czy to z wędką czy też bez niej. I zaręczam, że nie jest to temat zastępczy. A doskonale wiedzą o tym ci, którzy najczęściej bywają nad wodą !!!
|