f l y f i s h i n g . p l 2025.11.17
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Ochrona wód w Polsce, PSR, SSR, prywatni użytkownicy. Autor: Maciej Wilk. Czas 2025-11-17 00:10:26.


poprzednia wiadomosc Odp: Ochrona wód w Polsce, PSR, SSR, prywatni użytkownicy : : nadesłane przez Maciej Wilk (postów: 168) dnia 2025-11-17 00:10:26 z *.dynamic.play.pl
  Jest jednak cały katalog przepisów ochronnych, gatunków zupełnie chronionych w całości, gatunków
inwazyjnych, są okresy i wymiary ochronne. To wszystko wpływa na ochronę gatunków pozagospodarczych.



Tu bym trochę ostudził entuzjazm.
Okresy ochronne i wymiary w UR mają przede wszystkim charakter gospodarczy – to nie jest ochrona „dla
ochrony”, tylko po to, żeby ryba zdążyła się raz–dwa razy wytrzeć, urosnąć do „opłacalnego” rozmiaru, a
potem można ją było legalnie złowić i zjeść. To jest myślenie typowo produkcyjne, nie przyrodnicze. Dotyczy to
wszystkich wód a nie tylko wód otwartych.

Gatunki chronione i inwazyjne wcale nie są „wynalazkiem” ustawy rybackiej.
UR w praktyce tylko odsyła do przepisów o ochronie przyrody i gatunkach obcych – ochrona tych gatunków
wynika z:
• ustawy o ochronie przyrody + rozporządzeń o ochronie gatunkowej,
• przepisów o gatunkach obcych i rozporządzeń do nich. (przepisy unijne + rozporządzenie RM
W UR to jest doczepione wtórnie, na zasadzie: „to, co już jest chronione gdzie indziej, też trzeba jakoś
uwzględnić przy rybactwie”. Czyli ta „ochrona gatunków pozagospodarczych” w UR jest bardziej efektem
ubocznym innych ustaw, niż realnie zaprojektowanym systemem ochrony w samej ustawie rybackiej.


Co do SSR i PSR i ich uprawnień w stosunku do użytkownika. Mają takie same jak do pozostałych
korzystających. Nigdzie UR nie zwalnia użytkownika z przestrzegania przepisów, co więcej reguluje te przepisy
i daje uprawnienia PSR do kontroli ich przestrzegania.


To, co piszesz o uprawnieniach PSR i SSR wobec użytkownika, nie jest zgodne z ustawą. W UR wcale nie ma
jednej grupy „korzystających”. Ustawa bardzo wyraźnie rozróżnia uprawnionego do rybactwa, wędkarza,
osobę łowiącą na rzecz uprawnionego, rybaka zawodowego. Każdą z tych grup dotyczą zupełnie inne
obowiązki i inny zakres odpowiedzialności. Wrzucanie uprawnionego do rybactwa do jednego worka z
wędkarzem po prostu nie działa.

PSR nie ma prawa kontrolować prowadzenia gospodarki rybackiej przez uprawnionego. To jest domena
marszałka województwa – wprost z ustawy. Wynika to z art. 27 URŚ, gdzie opisane są wykroczenia
uprawnionego i to marszałek jest stroną takich postępowań. PSR nie ma ani kompetencji do karania
uprawnionego, ani możliwości prowadzenia sprawy o wykroczenie z tego artykułu. Może co najwyżej wysłać
zawiadomienie do marszałka – dokładnie tak samo jak zwykły obywatel. I to wszystko.

Tak samo wygląda kwestia dokumentów. PSR może żądać od wędkarza karty i zezwolenia, a od osoby
łowiącej na rzecz uprawnionego — upoważnienia z art. 5. Natomiast od samego uprawnionego do rybactwa
nie może żądać ani jednego, ani drugiego, ponieważ ustawa w ogóle nie przewiduje, aby uprawniony
wystawiał takie dokumenty sam sobie. Uprawniony nie ma „zezwolenia”, bo on jest tym, kto je wydaje innym.
Nie ma też „upoważnienia z art. 5”, bo upoważnia on, a nie jego. I dlatego PSR nie ma mu czego „sprawdzać”.

Odpowiedzialność karna w UR również jest inna. Wędkarz zatrzymując rybę poniżej wymiar albo w okresie
ochronnym jeśli ryba w czasie holu nie dostanie „zawału” zawsze popełnia wykroczenie. Zawsze. Ryba, którą
zatrzyma poniżej wymiary, nie jest jego własnością – pozyskuje ją nielegalnie. Natomiast osoba łowiąca na
rzecz PZW odpowiada tylko wtedy, gdy jej działanie wykracza poza racjonalną gospodarkę rybacką.

Jeżeli używa narzędzi dozwolonych, łowi zgodnie z zasadami i wykonuje zwykłe odłowy gospodarcze, to
nawet jeśli złowi rybę niemiarową, to ma obowiązek uwolnić ją do tego samego łowiska jeśli jest żywa, te co
się uduszą się może zatrzymać w ramach prowadzenia racjonalnej gospodarki, a złowione ryby które się
zadusiły się siecią są własnością uprawnionego do rybactwa. Jeśli w sieci ryb o wymiarach i okresie znajdują
się mniej niż 5-10% to ustawa przewiduje możliwość takiego przyłowu. Zatem ustawa przewiduje możliwość
złowienia narzędziami rybackimi ryby niemiarowej i w okresie i jej zatrzymanie — bo takie ryby przy połowach
gospodarczych trafiają się z definicji. Ustawa to wie i tego nie penalizuje.

Nawet jeśli uprawniony do rybactwa chce pozyskać tylko ryby o wymiarach i w okresie, to może to robić,
wystarczy że wystąpi do Marszałka, wędkarz nawet jak chce to nie może nawet wystąpić, bo nie posiada
intreresu prawnego aby o takie odstępstwo wystąpić, nawet jeśli posiada interes faktyczny (np. prowadzi
wylęgarnię, czy akwarium). Więc znowu „dyskryminacja”.

Uprawniony do rybactwa odpowiada tylko z art. 27 URŚ, czyli za swoje obowiązki gospodarcze. I znów —
jedynym organem, który może prowadzić takie postępowanie, jest marszałek, nie PSR. Pracownik PZW może
popełnić wykroczenie jako osoba fizyczna, ale PZW jako uprawniony do rybactwa nie jest „sprawcą połowu”,
bo sam nie łowi. W efekcie nawet jeśli złapiesz człowieka z PZW łowiącego niezgodnie z przepisami, to
odpowiada ten człowiek, a nie PZW jako podmiot uprawniony. PZW nie łowi ryb — PZW wydaje zezwolenia i
upoważnienia.

Konstrukcja ustawy jest tu bardzo jednoznaczna: inne zasady obowiązują wędkarza, inne pracownika
łowiącego na rzecz uprawnionego, a jeszcze inne samego uprawnionego. Odpowiedzialność karna też jest
rozdzielona: 27a i 27b dotyczą połowu, a 27 dotyczy prowadzenia gospodarki. I to nie PSR jest od rozliczania
uprawnionego, tylko marszałek.

Spróbuj, jako użytkownik wprowadzić gatunek obcy, lub odławiać prądem bez
dezyderaty. Przekonasz się jakie ma uprawnienia PSR a co za tym idzie SSR powołana do pomocy PSR w
kontroli. Jako użytkownik jesteś normalnym obiektem kontroli w świetle UR.


Jako uprawniony do rybactwa (użytkowanik) mogę odpowiadać tylko z tych przepisów, które w ogóle dotyczą
uprawnionych do rybactwa – czyli w praktyce z art. 27 URŚ. Jeżeli jestem osobą fizyczną, to oczywiście może
się zdarzyć, że odpowiem też za naruszenia „połowowe”, ale wtedy odpowiadam jako konkretny człowiek
(rybak, wędkarz), a nie jako „uprawniony do rybactwa” jako podmiot. Uprawniony w sensie ustawy to funkcja
gospodarcza, a nie magiczna osoba, którą można obciążyć wszystkim. W przypadku PZW jest tylko ta różnica,
że nawet nie jesteś w stanie za wykroczenia rybackie/wędkarskie osób fizycznych obciążyć osoby prawnej.

Spróbuj, jako użytkownik wprowadzić gatunek obcy, lub odławiać prądem bez
dezyderaty. Przekonasz się jakie ma uprawnienia PSR a co za tym idzie SSR powołana do pomocy PSR w
kontroli.


Co do „łowienia prądem bez dezyderaty”: agregat jest normalnym narzędziem połowowym, ujętym w
przepisach wykonawczych, tak jak sieci, wontony czy żaki. Przyjmując twoją logikę, że samo „łowienie prądem
bez dezyderaty” ma być z automatu przestępstwem użytkownika, to konsekwentnie trzeba by uznać, że
łowienie wędką też wymagałoby jakiejś osobnej „dezyderaty”, bo również jest narzędziem służącym do połowu
ryb. Przestępstwo następuje tylko w wypadku jeśli ryby o wymiarach i okresach pozyskam, czyli jeśli są żywe
nie uwolnię do tego samego łowiska, dotyczy to wszystkich narzędzi gospodarczych i wszystkich wód.

I na koniec: nie, uprawniony nie jest „normalnym obiektem kontroli” w tym samym sensie, co wędkarz na
brzegu. Wędkarza PSR może złapać za brak karty, brak zezwolenia, niewymiar, okres, limit – wszystko to jest
wprost w art. 27a i 27b. Uprawnionego (użytkownika) rozlicza się z czegoś zupełnie innego: z gospodarki
rybackiej (art. 27), i to przed marszałkiem, a nie przed PSR. PSR może najwyżej donieść, dokładnie tak jak
każdy obywatel.


SSR niezależna, może działać z zupełnie inną intencją. Ochrony wód, ich zasobów, w całym spektrum. Od
UOŚ, przez UPW i UR, a nawet więcej. Zakres legislacyjny jest olbrzymi. Skoro rybh, żyją w wodzie to Straż
ma ochraniać wszystko co z nią związane.


Osobiście zetknąłem się z dwiema takimi „niezależnymi” strażami.
Pierwszy przypadek widziałem na filmie – to nie były wody PZW, tylko jakiś były PGR rybacki. I co robiła ta
„niezależna” straż? Zamiast walczyć z kłusownictwem, walczyła z pracownikami użytkownika. Nachodzenie
ludzi w pracy, żądanie dokumentów, które ci i tak mieli, sprawdzanie ryb, które mogli legalnie łowić,
kwestionowanie sieci, choć były stawiane zgodnie z ustawą o rybactwie. Zero ochrony wód, za to własna mała
polityka. Celem nie była ochrona, tylko doprowadzenie do odsunięcia tego użytkownika od obwodu. Klasyczna
patologia – grupa osób, najpewniej związanych z PZW, chciała po prostu przejąć obwód.

Druga „niezależna” straż, o której słyszałem, nagle wzięła się za intensywne kontrole na zbiorniku PZW, i to nie
po to, by chronić wodę, tylko żeby maksymalnie utrudnić życie wędkarzom PZW. Znowu – nie ochrona, tylko
prywatny konflikt pomiędzy komendantem SSR a PZW. Niezależność oparta nie na trosce o wodę, tylko na
konflikcie z użytkownikiem.

W obu przypadkach „ochrona wód” była tylko pretekstem. Realnym celem były partykularne interesy
konkretnych osób, rozgrywki personalne i chęć przejęcia wpływów. I to jest moim zdaniem realne ryzyko przy
twojej wizji „niezależnej” SSR – bardzo łatwo zamienić ją w narzędzie czyjejś prywatnej wojny, a wcale nie w
formację, która faktycznie dba o wodę.

Co do twoich postulatów – SSR po prostu nie ma takich uprawnień, i to nie jest przypadek, tylko świadomy
wybór ustawodawcy. To, że ktoś jest „zaangażowany obywatelsko”, nie znaczy, że ma dostać katalog środków
zarezerwowanych dla państwa.

To, o czym piszesz jako o „niezależnej SSR” z szerokimi kompetencjami, to w praktyce jest dokładnie to, czym
było ORMO – prywatne osoby, z prywatnymi konfliktami i sympatiami, wyposażone w quasi-policyjne
narzędzia, ale bez realnej odpowiedzialności jak funkcjonariusz publiczny.

Problem z ORMO był właśnie taki, że ludzie formalnie wciąż byli osobami prywatnymi, ale faktycznie dostali
możliwość wchodzenia w buty państwa. Bardzo szybko okazywało się, że te „uprawnienia” służą nie
„porządkowi publicznemu”, tylko załatwianiu prywatnych porachunków, lokalnych wojenek, interesów
organizacji, do której należeli.

Przy twojej wizji „niezależnej SSR” ryzyko jest identyczne:
masz formację, która nie jest ani PSR, ani Policją, ale chciałaby mieć uprawnienia zbliżone – i jednocześnie
nie ponosi takiej samej odpowiedzialności jak funkcjonariusz publiczny działający w strukturach państwa. To
jest dokładnie przepis na ORMO-bis, tylko w wersji „dla wędkarzy i rybaków”. Ludzie osadzeni w środowisku wędkarskim, zaczynają realizować swoje
prywatne cele za pomocą uprawnień quazi - policyjnych.

Jeśli ktoś chce działać na rzecz ochrony wód, to ma ku temu pełen zestaw narzędzi obywatelskich:
zawiadomienie Policji, PSR, Wód Polskich, marszałka, prokuratury, przepisy o sygnalistach itd. Do tego nie
trzeba tworzyć para-milicji z plakietką „niezależna SSR”. Im więcej „obywatelskiej policji”, tym mniej realnego
państwa prawa.

Popatrz na to od strony zwykłego wędkarza, bo to tu jest klucz.

Każdy, kto łowi na wodach dowolnego uprawnionego do rybactwa – PZW, spółki rybackiej czy prywatnego
użytkownika – świadomie godzi się na kontrolę tego podmiotu. To jest absolutnie naturalne: ten ktoś wydaje ci
zezwolenie, ma obowiązek prowadzenia gospodarki, określa zasady połowu, więc logiczne, że ma prawo
sprawdzić, czy te zasady są przestrzegane.

To jest prosta relacja:
dajesz zgodę na łowienie → godzę się na kontrolę tego, kto tę zgodę wydał.
Problem zaczyna się dokładnie tam, gdzie ty chcesz tę zależność uciąć.
Jeżeli nagle pojawia się jakaś „niezależna SSR”, która nie reprezentuje użytkownika, nie wydaje zezwoleń, nie
prowadzi gospodarki, nie ma żadnej relacji prawnej z wędkarzem… to pojawia się fundamentalne pytanie:
na jakiej podstawie i w czyim imieniu ona w ogóle ma mnie kontrolować?
Bo:
– to nie jest PSR,
– to nie jest Policja,
– to nie jest uprawniony do rybactwa,
– to nie jest nawet ktoś, z kim wędkarz ma jakikolwiek stosunek prawny.

Więc zwykły wędkarz, widząc takiego „niezależnego strażnika”, ma pełne prawo zapytać:
„Kim pan jest, w czyim imieniu działa i dlaczego mam panu pokazywać dokumenty?”

I to nie jest żadna złośliwość ani „kombinowanie” – to jest zwyczajne korzystanie z prawa do niewpuszczania
prywatnej osoby w swoją prywatność.

Jeśli ktoś działa na wodach PZW jako strażnik PZW – wędkarz rozumie relację.
Jeśli działa PSR – też rozumie.
Jeśli Policja – wiadomo.

Ale jeśli działa „niezależna SSR”, której nikt nie zna, nie ma żadnej odpowiedzialności jak funkcjonariusz, nie
jest związana z użytkownikiem, nie prowadzi gospodarki, a mimo to chce kontrolować ludzi nad wodą – to
naturalne pytanie brzmi:

„Po co mnie kontrolujesz, w czyim interesie?”
I to właśnie jest największy problem tej koncepcji.

Pozdrawiam,
Maciej



  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Brak odpowiedzi na ten list. Zobacz następną wiadomość.    
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus