|
Ta,k to trochę "na wyrost " zapisałem. Sprawdzając w kalendarzyku (prowadzę stosowne, wędkarskie
zapiski od ~ 40 lat), w 1984r., rok po maturze. napotkany kolega z Leska był niewiele młodszy, co nie
wyklucza faktu, że ja też czułem się wówczas młodo. To, że zaniedbałem naukę, kosztem muchowego
łowienia, to inna sprawa. W pewnym momencie można śmiało powiedzieć, że dosłownie zgłupiałem, na
punkcie tego łowienia . To było jak narkotyk. Musiałem to wszystko później nadrabiać, a z racji z tego, że
uczyło to cierpliwości, to w moim przypadku - rozeszło się to "po kościach". Z perspektywy czasu wcale
tego nie żałuje. Do wszystkiego trzeba było dochodzić samodzielnie, zarówno sprzętowo (łowiłem
wówczas sztywną jak diabli niemiecką, czarna muchówka, później był Pewexowski Conolon za 8$), jak i
mentalnie - pod kątem iście filozoficznego podejścia do zagadnienia. Pozdrawiam.
|