|
Ryby było trochę, ale oceniając to na chłodno, wcale nie aż tak
dużo – może 30-40 sztuk, głównie małe pstrągi.
Jeden był większy, ale miał niecałe 40 cm, ale i tak wydawał się
ogromny. Oprócz tego może z 10-15 lipieni.
Czasowo to był jakiś początek lat 80.
Zgadza się. Wtedy, pomimo zatrzęsienia lipieni, mało kto potrafił je
łowić w dzień, czyli w czasie gdy słabo reagowały na suchara. Za
lipkiem wędkarze wychodzili na płanie dopiero pod wieczór, z suchą,
a przez dzień ciapali mokrą po prądach.
Ja miałem to szczęście, że mi wujek kolegi, stary przeplywankowiec
a więc wędkarz z właściwymi nawykami, pokazał jak łowić na krótko
nimfą w prądach. A było to w Czerńcu. Zasada była taka, że im
szybciej woda płynęła i bardziej się burzyła na kamieniach tym
skuteczniej się te lipki łowiło. Nie przeszkadzał upał czy słońce.
Zestaw ciężkiej nimfy kierunkowej na haku nr 6 i małego skoczka w
kolorze zgniłej zieleni czynił cuda.
|