|
Może trochę inaczej. Lobby hydrotechniczne bardzo dobrze przygotowało sobie grunt prawny pod swoje
działania. Po pierwsze pod hasłem zagrożenia przeciwpowodziowego, mogą w trybie natychmiastowym
przystąpić do działania, bez sporządzenia oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko. Po drugie,
prace utrzymaniowe (nie mylić z robotami regulacyjnymi) mogą być przeprowadzone, także na terenach
rezerwatów przyrody. Po trzecie, usuwanie namułów, w tym mechaniczne za pomocą koparek, zostało
zaszeregowane prawnie jako prace utrzymaniowe. W rzeczywistości, są to typowe roboty regulacyjne.
Od kilkudziesięciu lat, większość działań hydrotechników nie odbiega od ustalonego schematu.
Przysłowiowymi koparkami przerabiają miliardy złotych, ponieważ realizowane przez nich przedsięwzięcia
otrzymują rządową klauzulę priorytetu. Dlatego też, tak powolnie realizowane są cele związane za
udrażnianiem rzek i ich rewitalizacją. Owszem, np. budowa przepławek posiada swój artykuł w prawie
wodnym, ale użyte tam słowo "powinny", przeważnie negatywnie załatwia sprawę. W zaistniałem sytuacji
należałoby walczyć metodami prawnymi, żeby jak największy procent środków finansowych był przeznaczany
na cele proekologiczne, ponieważ wszystkie są wrzucone do jednego tygla celów środowiskowych.
Można zastosować jeszcze jedną metodę, a mianowicie wykazać (Ale, kto to zrobi?) marnotrawstwo, albo jak
kto woli sprzeniewierzenie pieniędzy. Wystarczy porównać kosztorys powykonawcze z alternatywnym
kosztorysem sporządzonym przez niezależnego rzeczoznawcę. Chodzi tu, o porównanie kosztów wykonania
prac za pomocą tradycyjnej koparki z kosztami zabezpieczenia innymi metodami.
Podam przykład. Na jednej z rzeczek, którą obejmuje rezerwat przyrody, wezbrana woda podebrała rolnikowi
skrawek pola. Złożył on skargę i wniosek o uregulowanie rzeczki na wysokości jego ziemi. Inspektorzy
terenowi stwierdzili, że faktycznie powstała wyrwa brzegowa. Za milcząca zgodą organu ochrony środowiska,
przystąpiono do prac utrzymaniowych, ponieważ roboty regulacyjne są zabronione na terenach rezerwatów
przyrody. Na odcinku około 100-150 metrów wyprostowano i oskarpowano rzeczkę. Linię brzegową
opalikowano. Oczywiście, nie zapomniano o odmuleniu tego odcinka, niszcząc jedne z najlepszych miejsc
tarliskowych, m.in. dla pstrąga i lipienia. Z fachowej literatury dotyczącej zabezpieczania wyrw brzegowych
wynika, że powstały ubytek można by wypełnić karczami drzew (do pozyskania z firm drogowych lub
nadleśnictw) oraz zasypać glebą gliniastą. Być może, okazałoby się, że ta druga metoda, zdecydowanie
proekologiczna, jest tez dużo tańsza. Może, w taki sposób należałoby zdyscyplinować lobby hydrotechniczne.
|