|
Zaczynam się fascynować tumanizmem Mikruta i jego niedouczeniem. Radość na moje oczy.
Karp to rzeczywiście zasługuje w Polsce na pomnik. A to z tego powodu, że ta stosunkowa
prosta w hodowli ryba, którą zaraz po zakończeniu wojny zaczęto masowo hodować w
naszym kraju, zaspokoiła wówczas w dużym stopniu potrzeby aprowizacyjne naszych
dziadków, którzy mieli szczęście przeżyć wojnę. No ale żeby to zrozumieć to trzeba było
mieć odrobinę chęci wysłuchania tych ludzi póki jeszcze żyli i zrozumienia czym był głód
oraz straszliwie trudne lata powojenne. Takie, które były gorsze od przedwojennej biedy,
braku perspektyw i wszystkiego najgorszego co dla większości społeczeństwa uosabiała
przedwojenna sanacyjna RP.
Powielanie bzdur propagowanych w internecie, że karp dopiero po 1945 r. stał się popularny i rybą
wigilijną (rzekoma rola H. Minca), nie przynosi chwały. Świadczy o braku elementarnej wiedzy nt.
historii karpia w Polsce. Jest szereg monografii (autorstwa profesorów Nyrka, Topolskiego i
Szczygielskiego, dotyczących dziejów gospodarki stawowej w Polsce. Polecam też mój artykuł: Cios
S. 2019. Obiegowe nieprawdy o karpiu. Przegląd Rybacki, 43(5):42-44.
Problem ze stawami rybnymi zrodził się po wojnie. Ponieważ przed wojną głównym klientem
kupującym karpia była ludność żydowska, Polacy niespecjalnie przed wojną chcieli jeść karpie - a czy
w ogóle ryby. Po wojnie nie tyle zaczęto hodować karpia na masową skalę, a nasi "dziadkowie" zaczęli
się nim zajadać, co z zbytem produkcji karpia zrodził się problem, a stawy już były.
Nieprawda, że Polacy nie chcieli jeść ryb. Jedli je i to w dużej ilości, bo podaż była duża (rzeki, jeziora,
stawy i od 1932 r. z morza). Żydzi też spożywali dużo ryb (gł. na szabas). Nie znam danych
wskazujących, że głównym konsumentem karpia byli Żydzi (raczej preferowali szczupaka). Polecam
szereg moich tekstów dot. historii rybactwa, publikowanych głównie na łamach Przeglądu Rybackiego,
a także monografie "Ryby w życiu Polaków..." oraz "Kucharstwo rybne w Polsce od XVI w. do początku
XX w.".
|