f l y f i s h i n g . p l 2024.11.24
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: ...Czy są jakieś materiały?. Autor: mart123. Czas 2024-11-24 20:27:17.


poprzednia wiadomosc Odp: Czy fly fishing to bujda, a ryb po prostu nie ma? : : nadesłane przez S.R (postów: 2825) dnia 2024-04-08 21:30:29 z *.dynamic.chello.pl
  Piotr,
jeśli podejdziesz do tego w taki sposób, że pójdziesz nad rzekę Sołę, popatrzysz na nią od brzegu, a potem od środka nurtu. Porzucasz linką, dobierzesz odpowiednią metodę i muchę to złowisz nie jedną rybę a kilka. Nie wiem na ile godzin chcesz jechać. Ja zwykle jeżdżę na kilka- 4-5 h. wystarczy aby połazić w różne ciekawe miejsca. Jeżdżąc samochodem możesz mieć fajny dzień obławiając kilka fajnych miejscówek. Była posucha w kilku ostatnich latach ale rzadko się zdarzało schodzenie bez ryby.

Fajnym odcinkiem jest odcinek poniżej zapór. Można trafić niejedną fajną rybę. Warunek jest jeden. Jeśli się skoncentrujesz tylko aby połowić do bólu, to raczej jedź na basen hodowlany. Na Sole tego nie uświadczysz. Na Koszarawie tym bardziej.







Dzień dobry!

Jestem Piotr, i jestem tu nowy :)

25 lat temu zainteresowałem się łowieniem łososiowatych na muchę (nimfa/streamer), zakupiłem
sprzęt, książkę Adama Sikory i zacząłem łowić w Sole i w Koszarawie. Jakoś to szło, ale bez
rewelacji. Pobawiłem się i w końcu zarzuciłem. Spektakularnych efektów było brak, a jak kogoś
napotkanego podpytywałem - to słyszałem, że teraz słabo jest z rybą i że kiedyś to "to były czasy"....
Chyba te czasy były za Franciszka Józefa, bo nie za Gierka.

Ostatnio namówiony, przez takie cuda jak Instagram, YouTube itd. postanowiłem wrócić do zabawy.
Wyciągnąłem stare łachy, odświeżyłem "sznury", przypony i pudełka, ruszyłem na szerokie wody
(sic!).

Wrażenia - to samo, co 25 lat temu, tylko Franciszka Józefa już napotkani wędkarze nie wspominają.

I tu do sedan - czy ta zabawa, oprócz gadżeciarstwa (kasa), marzeń i zwidów ma jakikolwiek sens?
A co przez to rozumiem - by była ryba najpierw na haku a potem w podbieraku i by miała te
kilkadziesiąt centymetrów oraz płetwę tłuszczową...

Może jestem zbyt zachłanny (przy czym do jedzenie tych ryb wcale nie potrzebuję, a jedynie chodzi o
zabawę Złów i Wypuść + fota)? A może po prostu tylko Płw. Kolski (słyszałem, że teraz ciężko o
wizę), kraje Wikingów i Ameryka wchodzą w rachubę?

Jak to na prawdę wygląda w Waszej ocenie?

Piotr


  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Brak odpowiedzi na ten list. Zobacz następną wiadomość.    
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus