|
"To forum, wbrew jego nazwie, dawno przestało zajmować się sprawami wędkarstwa muchowego. A
szkoda. Coraz więcej osób interesuje się rybami łososiowatymi - zarybieniami, genetyką, rozrodem i różnymi
innymi aspektami ich biologii. Z jednej strony to cieszy, ponieważ świadomość ekologiczna jest potrzebna."
-------------
Trudno się dziwić bo wędkarstwo muchowe zaczęło się i było elitarnym, koszernym "zajęciem" właśnie na
szlachetnych rybach. Każde inne było jedynie zdobywaniem mięsa w najprostszy sposób.
Jak wiec nie myśleć, nie dbać i nie interesować się właśnie tymi właśnie które znikają burząc stworzony pod
nie "fly fishing"?
Fly fishing na innych rybach: morskie, drapieżne czy białoryb ze stających słodkich wód to jedynie fanaberia.
Nuda i nadmiar zbyt prostego "wyniku polowania" na te gatunki sprawiła aby stawiać sobie kolejne wyzwania
do do osiągnięcia celu w trudniejszy sposób. W zawodach fly fishing, od min kilkunastu lat przeszło się na
łowienie gatunków "nierzecznych" bo pstrągowi i lipieniowi się w taki sposób zagrażało. Pytanie, kiedy fly
fishing przestanie być "koszernym" i przejdzie na łowienie punktowane uklejek na muchówki? Świadczyć to
będzie nie o świadomości zawodników, lecz o pustych wodach krainy pstrąga i lipienia. Tego na pewno nie
chcemy wszyscy którzy siedzimy tu przy "stole" (kompie) i głupio pytamy.
Pytanie "głupie", choćby takie w jaki sposób wylinka i owad znalazły się na moim domu oddalonym od Sanu,
świadczą raczej o zainteresowaniu w pewnym stopniu tym środowiskiem związanym z rzeka, a nie o tym abym
studiował entomologię. Biorac udział w rozmowie, posiedzeniu, spotkaniu chyba prościej jest dopytać o
interesujący temat, niż siedzieć w kàcie kodując jedynie to co mam sprawdzić w domu.
Chyba że sprawa wędkarstwa muchowego to nowa fajka, kapelusz, kraciasta koszula, wełniana kamizelka czy
"kaszkietka" to chyba jesteśmy zbyt nowocześni. Nowe wędki, podbieraki, sznury czy kołowrotki? O obuwie
czy "waders" raczej zbędne pytania bo nikt ze szlachetnych do wody nie wchodził. Robili to guide, biedniejsi
pomocnicy czy "zwykły Jan".
Stary, koszerny, wzorcowy i pełny poprawnych recept fly tying też o dupę rozbić jeżeli ryb takich jak pstrąg i
lipień nie będzie w wodach górskich (rzekach).
Stwórzmy rzeki pełne ryb jakie nas interesują, wtedy pójdziemy nad wodę zapalić fajkę z skórzanych butach,
wełnianych spodniach i kraciastej kamizelce. Usiądziemy, wypatrzymy jeden cel i spróbujemy go zaliczyć
jedną wzorcową "March Brown vet fly lub inną wersją "jętki", choćby suchą Coachman wyjętą z kilku wpiętych
w kawałek naturalnej skórki na klacie.
Tak ja widzę fly fishing. Dlatego od min 15 lat nie startuję w zawodach na łódce, stawach, na rybach
"niemuchowych" i wolę pojechać na kilka dni na Roztocze aby zobaczyć i spróbować dry fly na jętce majowej
bo pstrągi z Sanu nigdy jej nie zbierają. Lub robią to tak rzadko że rzucanie suchą nie jest dobrym sposobem
na zaliczenie ładnej ryby.
A teraz idę zobaczyć czy na Sanie mimo II turbin płynie "March Brown" i czy coś ją zbiera. Czy lepiej znowu
łowić (próbować) na strima, robala czy spina. Lub iść na inne małe rzeczki. Puste.
|